15 Listopad 2024
22-03-2024 przez Iza Janaczek
Czy to przypadek, że w okolicach nadejścia wiosny mamy w kalendarzu dwa piękne i motywujące święta, które w zestawieniu z rzeczywistością zdecydowanie nie wytrzymują porównania z rzeczywistością?
W świecie social mediów krąży modne nagranie, w którym na zasadzie przekory i sarkazmu użytkownicy serwisu rozprawiają się ze stereotypami.
Spróbuję i ja użyć tej formy przekazu.
Przyszła wiosna, więc to oczywiste, że teraz będzie już tylko ciepło i wspaniale
Przyszła wiosna, więc to oczywiste, że wszystko się jakoś ułoży
Przyszła wiosna, więc to oczywiste, że nagle będę mieć siły na wszystko
Przyszła wiosna, więc to oczywiste, że mam tryskać energią
Przyszła wiosna, więc to oczywiste, że wszystko będzie prostsze...
Może i brzmi niemądrze, może i dziecinnie, ale – jak to mówią niektórzy, jeśli coś jest głupie, ale działa w dobrej sprawie, to przestaje być głupie.
Ta przewrotna wyliczanka uświadamia mi jedno. Bez względu na to, jak jest piękna i bez względu na to, jak cudnie świeci słońce, wiosna nie ma supermocy, by zmienić moje, Twoje, jej życie.
My ludzie mamy taką przypadłość, że by (efektowniej lub w ogóle) zadziałać, potrzebujemy bodźca, a gdy coś nam nie wychodzi – szukamy winnego.
Takim bodźcem bywa wiosna, zmiana pory roku z zaspanej i zasiedziałej, w energetyczną i pełną mocy. Jest głośno od owadów, jasno od słońca i zielono od strzelającej w górę zieleni liści i trawy.
Już z definicji ma to sprawić, że dosłownie "na pstryk" włączy się nam światło, przybędzie sił i zniechęcenie czmychnie jak ostatni śnieg z ogrodu, ustępując miejsca radosnej rzeżusze.
I choć wsłuchujemy się w siebie, choć myślimy, że to już, że mamy to!, czyli, że wreszcie także u nas wiosna w sercu, maj w głowie, siła, energia i moc, jak po gumijagodach, to po dłuższej chwili okazuje się, że to tylko fantom nadziei i że u nas nadal stabilnie.
I nagle, w głowie, pojawia się taka natrętna, niedobra myśl – myślałam, że z wiosną dam radę, że jakoś ruszę, że... Ech, sama już nie wiem...
Kiedy wiosna z motywatora i bodźca stała się persona non grata? Trudno stwierdzić...
Czy zasłużyła na taką degradację? Ani trochę.
A jednak, mimo, że nie zrobiła niczego złego - nagle przestaje cieszyć. Tak po prostu.
I kiedy tak człowiek patrzy, jak inni z tą wiosną startują i ruszają tak, że w 10 sekund do setki, to zastanawia się, co z nim samym jest nie tak?
Ano nic, ludzie kochani, nic nie jest nie tak. Po prostu dajmy sobie trochę luzu.
Przestańmy robić sobie deadline'y – ogarnę to wieczorem, w sobotę, wiosną.
Przestańmy ścigać się z tymi, którzy szybciej i głośniej.
Przestańmy stawiać przed sobą Mount Everest, skoro kondycji starcza zaledwie na Klimczok...
Przestańmy myśleć, że nie damy rady. Damy, tylko zacznijmy od Klimczoka, na Mount Everest przyjdzie czas.
Wiosna dopiero startuje, mamy czas, żeby się zorientować, że to nie ona ma magiczne moce. To my je mamy, a w wiosennym świetle łatwiej je dostrzec.
Wiosna rozkręca naturalną imprezę. Po zimowym śnie wszystko zaczyna od nowa.
Wszystko. Więc i my możemy.
Tylko, zatrzymajmy się na chwileczkę. Okiełznajmy galopadę planów i celów. Przesuńmy deadline spraw na wczoraj w trochę dalszą przyszłość....
Usiądźmy, nic nie robiąc i – to ważne, odłóżmy na bok telefon.
Wystawmy twarz do słońca, popatrzmy, jak cudny ma kolor niebo.
Czujecie, jak jest miło? Tak rodzi się moc :)
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz