15 Listopad 2024
26-03-2024 przez Iza Janaczek
Panie spraw, żebym mi się tak chciało, jak mi się nie chce. Każdy słyszał i każdy choć raz westchnął podobnie.
Zwłaszcza, gdy była ku temu najprzedniejsza okazja.
A najprzedniejsza okazja to taka, która mieści się na podium okazji totalnie odbierających chęci do robienia czegokolwiek.
Na moim własnym podium okazje te kształtują się tak... Zaczynając od ostatniego miejsca:
3. ciepły słoneczny dzień, pierwszy od Bóg wie kiedy,
2. najazd, przyjazd cioci Meli,
1. święta – każde.
No i właśnie mamy taką okazję z samej góry. Nadchodzą święta. Wielkanoc zbliża się zdecydowanym krokiem. Skąd wiadomo? Głównie z internetów, które podzieliły się na dwie frakcje.
Frakcja pierwsza, to ta, w której niemal słychać ponaglający głos, pytający: "To ile okien już umyłaś?" I druga, mająca za nic surowy ton pierwszego wewnętrznego głosu internetu i robiąca z tematu kompulsywnych porządków najprzedniejsze memy.
Stoję więc tak pośrodku salonu, rozglądam się i myślę sobie – co ja tu, u licha, mam sprzątać? Pies na wyjeździe, więc ani jednego włoska na podłodze, poduchy wytrzepane pysznią się na sofie, kurz nie ma, bo ścieram, gdy jest, nie czekając na świąteczną okazję... I owszem, może gdybym miała choć rodowe srebra, to bym się skusiła, by je wypolerować, ale nie mam. Stoję więc i rozglądam się bezradnie. Ale nic. No chociażbym jak chciała się przyczepić, to nawet okien nie mogę, bo wciąż przez nie widać doskonale cudny świat. Czyli spełniają przedświąteczne standardy.
W kuchni – tak samo. Łazienka podobnie.
I owszem, przyda się zebranie paprochów i przetarcie podłogi na mokro. I na tym zdaje się skończy się mój wkład w świąteczne porządki.
I myślę sobie, że u innych kobietek wygląda to raczej podobnie. Jest po prostu, zwyczajnie czysto. Skąd więc ten wpojony imperatyw, by myć, szorować i polerować, choć umyte, wyszorowane i błyszczące?
Nie mam pojęcia, choć mam pewne podejrzenia ;)
foto unsplash
Zdarzało mi się przyjmować gości. Tych świątecznych też. I jeszcze nigdy nie zaglądali pod łóżko, by sprawdzić, czy są tam koty kurzu, ani za szafę, czy pająk nie uwił pajęczyny.
Siedzą, wcinają serniczek, popijają drobno mieloną kawkę z ekspresu i cieszą się tym, że nie muszą sprzątać po tej imprezie.
Dziwne, nie? W sumie też nie wierzyłam, więc na wszelki wypadek sprzątałam jak trzeba, bo jak trzeba – to się sprząta, i za szafą, i za łóżkiem, i na wszelki wypadek – na strychu i w garażu też.
Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że nikt się nie wysilił i nie zajrzał. Ani za szafę, ani pod łóżko, a już tym bardziej – do garażu. Nawet ciocia Mela odpuściła, choć owszem, zrekompensowała sobie to krytyką serniczka.
Po tej jawnej zniewadze przyrzekłam sobie, że czas, jaki miałabym spędzić na porządkach w miejscach, które na święta nie wymagają atencji, spędzę tak, jak chcę – pozwalając sobie na zlekceważenie świątecznego protokołu i przeczytanie w tym czasie dobrej książki lub wypicie dobrej kawy.
foto unsplash
Porządki to ważna rzecz. I mocno odstresowują, zwłaszcza, gdy można je robić. A wierzcie, nic tak nie deprymuje, gdy ich wykonywać nie można. Bo człowiek znów tuż przed szpitalem, w szpitalu, albo znów po – i nadal tak słaby, że przeważa go miska z praniem.
Ja bardzo lubię sprzątać, zwłaszcza, że wtedy ze słuchawkami na uszach mogę nadrabiać wszystkie muzyczne nowości. Oho... już słyszę oburzone głosy mówiące, że takie gadanie to woda na młyn szowinistów. Ok, niech gadają i niech ten młyn się kręci. Ja lubię i już. Głównie dlatego, że teraz - mogę, a wiem, jak czuje się człowiek, który nie może. I to nie tylko sprzątać, ale też robić wiele innych rzeczy, które dla zdrowych są nudną rutyną, a dla kogoś, kto łapie z życia tylko chwile – urastają do roli święta.
Ale, jako że nie samym sprzątaniem żyje człowiek, lubię też czytać, rozmawiać, chodzić po górach i robić milion rzeczy, które można robić, gdy nie trzeba sprzątać wyimaginowanego bałaganu ;)
Święta przyjdą, czy umyjemy te okna, czy nie. Ale jak nie wierzycie – sprawdźcie sami.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz