15 Listopad 2024
12-05-2024 przez Iza Janaczek
Żyją średnio 40 dni, i to nie po to, by się bawić i z tego nader krótkiego życia korzystać, ale po to, by pracować. Pszczoły robotnice. Opiekunki naturalnego porządku świata, jaki znamy i w jakim, jako gatunek, (za)mocno się rozpychamy.
Maj to miesiąc, gdy te niezwykłe sezonowe bohaterki widać najbardziej. My ludzie często szukamy inspiracji. Jeszcze częściej sił i motywacji. Tymczasem te skrzydlate maluchy, bez słowa skargi, szybciutko i skutecznie, odwiedzają codziennie od 50 do 100 kwiatów.
Przekładając taki ogrom roboty na miarę ludzką, wyszłyby pewnie ze dwie i pół dniówki w ciągu jedne, a to niebagatelny wyczyn w świecie, gdzie króluje pęd i prędkość.
Tak naprawdę, pomimo licznych modnych, a także pożytecznych akcji (nie łączyć – nie klei się), wciąż za mało wiemy o tych inspirujących stworzeniach. A zawdzięczamy im życie.
Po prawdzie, my, ludzie bardzo jesteśmy do pszczół podobni.
Jak one, przychodzimy tu na świat na bardzo określony i stosunkowo krótki czas.
I, tak jak one, z pewnym zadaniem. Choć według Johna Locke’a – w dniu narodzin jesteśmy totalnie czystą kartą, którą zapisujemy podczas życia tym, co w nim osiągamy, albo i nie. Jednak, pomimo tej czystej karty, ja skłaniam się ku zdaniu, że mamy nadrzędne zadanie. Choć nigdzie nie zapisane. To zadanie to żyć. Z całych sił i jak najlepiej. Tak jak pszczoły.
Żyjemy więc stosunkowo krótko, acz intensywnie i w większości przypadków - jak one - pracując.
I często, tak jak w przypadku pszczół, to, co robimy, choć być może równie ważne, jest totalnie lekceważone.
Dla wielu te pszczele dywagacje nie będę miały wielkiego sensu. Owszem, przyznaję, że porównanie gatunku ludzkiego do pracowitych i pożytecznych pszczół rzeczywiście może być maleńkim nadużyciem. ;)
Może nam jednak to wybaczą. W końcu – należy równać do lepszych, a w tym wypadku trudno o bardziej idealny wzór do naśladowania.
Mówi się, że kiedyś byliśmy ekologiczni, a teraz to szkoda gadać. Lubimy tak myśleć, bo to powoduje zmniejszenie pewnej odpowiedzialności społecznej. Jednak, mówiąc tak naprawdę obiektywnie i szczerze, to te "nasze" czasy nie do końca były znów takie eko-krystaliczne.
Podnoszą się głosy, że w temacie braku poszanowania ekologii negatywnie zapisała się zwłaszcza druga połowa XX wieku, czyli czasy naszego dzieciństwa i młodości. Działo się to przez skok postępu, urbanizacji, przemysłu i technologii, który przebiegał bez głębszej refleksji nad tym, że korzystając i czerpiąc, należy też zabezpieczać i brać odpowiedzialność za to, co na tym "cudzie postępu" cierpi.
Dziś nie jest wiele lepiej, choć na pocieszenie mamy rosnącą nieśmiało eko-świadomość, która nakazuje włączenie myślenia ukierunkowanego na planowanie dalej niż do najbliższej soboty. Tworzymy więc eko miasta, gdzie dominuje kolor szumiącej zieleni. Znów lubimy się z drzewami, a na balkonach rośnie nam prawdziwy mały ekostystem.
I choć to wciąż za mało i za wolno, to jednak - dobrze, że się zdarza, bo świata musi starczyć na dłużej. Ratujmy więc pszczoły. Choć ich życie trwa tak krótko, bez niego nie będzie naszego.
Po prostu.
Zamiast więc oblewać farbą dzieła w Luwrze – sadźmy lasy. Zamiast przyklejać się do ulic – tymi samymi dłońmi posprzątajmy park. Zamiast jechać samochodem po kostkę masła i dwie bułki do sklepu za rogiem – wsiądźmy na rower. Zamiast narzekać, że susza i wszystko drożeje, sami oszczędzajmy wodę.
Po co to wszystko, skoro nie mamy na nic wpływu?
Ano po to, żeby się przekonać, czy na pewno.
Bo my ludzie, z całym pakietem wad i przywar, nie jesteśmy tak do końca źli. Owszem, bywamy. Co smutne - dość często, choć głównie z powodu bezrefleksyjnego przyzwyczajenia. Z reguły jednak stać nas na czyny wielkie i dojrzałe. Organizujemy zrzutki na tych, o których zapomniało nawet państwo, wspieramy i edukujemy tych, którzy nie wiedzą, gdzie szukać wsparcia, a także uśmiechamy się do ludzi, choć oni często w odpowiedzi co najwyżej szczerzą kły.
Coraz częściej upominamy się też o planetę i dobro naszych braci mniejszych. Tych wykorzystywanych przez człowieka w Morskim Oku, na Zakynthosie, na rajskich plażach, w delfinariach i na zwykłych podwórkach, na których zatrzymał się czas, wrastając łańcuchem w wierne psie karki.
I tak sobie myślę, że wiele mówi się o złu, jakim się my, ludzie, dzielimy nawzajem jak chlebem, a za mało o dobru, którego nie brakuje, tylko zwyczajnie ma słabszy PR.
Ale może, gdy zaczniemy mówić więcej o dobru, to stanie się ono bardziej modne? Nie, nie chodzi o to, że wygra „na lajki”. Chodzi o to, że to my wygramy. I to coś więcej niż chwilę fejmu w social mediach. Po co się zwalczać, jak można pięknie koegzystować?
Póki w nas refleksji i empatii, póty będą istnieć pszczoły. A póki one będą istnieć – będziemy istnieć i my. Zabawne, że los wielkiego człowieka zależy od niewielkiego owada. A jednak.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz