23 Listopad 2024
23-11-2024 przez Iza Janaczek
Absolutnie zdaję sobie sprawę z faktu, że moje XI przykazanie jest bardzo pojemne. Zmieściłam tam już:
- nie nienawidź
- i nie porzucaj
I teraz dokładam całkiem świadomie i z premedytacją – NIE MARNUJ
W ogóle uważam, że Mojżesz nie wziął z góry Synaj wszystkich tablic, albo nie doczytał tego, co było drobnym druczkiem, bo gdyby był uważny, z pewnością by się tego XI przykazania doszukał. ;)
Mówi się, że jesteśmy pokoleniem, które marnuje wszystko na potęgę:
Czas
Życiowe szanse
Zdrowie
Jedzenie
Marnujemy wszystko, co wpadnie nam w ręce, jakby to nie miało żadnej wartości, jakbyśmy mieli do tego jakiekolwiek prawo.
Marnujemy czas – choć nie wróci, tak jak nie powtórzy się już w opcji 1:1 żaden dzień, żaden uśmiech i żadna emocja… Marnujemy zdrowie, uważając, że przyjdzie czas, to się je jakoś ogarnie i znów będzie ok.
Marnujemy też jedzenie - dary rzek, jezior, mórz i oceanów. Dary ziemi.
"Dary" a nie należne nam "daniny"..
Marnowanie jedzenia to taki specyficzny "grzech", do którego nie wszyscy się poczuwają. "Stać mnie. Nie ukradłam. Za swoje kupiłem, to mogę robić, co uważam".
Źle lub wcale niezrozumiana definicja naszego współistnienia wśród innych (również gatunków) powoduje, że zamiast byc tu szanującymi to, co wokół, świadomymi współczłonkami ludzkiego stada, często bywamy tylko roszczeniowymi turystami, na życiowym all inclusive.
Takie podejście powoduje, że marnujemy jedzenie, choć nie dbaliśmy o zwierzę, które oddało życie, by ładnie wyglądać na talerzu podczas jubileuszowego przyjęcia, wigilii czy zwykłego czwartkowego obiadu i nie zginaliśmy się, by od ziarenka pielęgnować roślinę, która i zdrowa i pełna odżywczych właściwości, dlatego idealnie uzupełni listę dań....
Marnujemy chleb i płody rolne, choć w wielu częściach świata dobra te są cenniejsze niż bilet do spa, torebka Hermes Paris, czy karta wstępu do prestiżowego klubu golfowego.
Marnujemy wodę – zarówno w wersji przemysłowej, tworząc wspaniałe instalacje do podziwiania i "naturalne" "dzieła, mające świadczyć o potędze i myśli technologicznej danego kraju, marnujemy w wersji domowej: biorąc wielogodzinne kąpiele, lub 4 długie prysznice, zamiast 1-2 polegających na umyciu się sensu stricto bez bezrefleksyjnego lania wody dla chwilowej przyjemności. Myjemy naczynia pod bieżącą wodą i robimy pranie 1 sztuce odzieży…
Marnujemy zasoby planety na każdy z możliwych sposobów. Widać to na każdym kroku. Z jednej strony - marnujemy, bo w naszych europejskich sklepach jest go masa, z drugiej - w wielu miejscach odczuwa się jego brak. Świadomość konieczności szanowania jedzenia widać na przykład w dalekiej Sri Lance, gdzie tubylcy w wielu ulicznych knajpkach oferują dania w tak zwanych opcjach: "eat more - pay less" - to oferta nielimitowanych dokładek w jednej ustalonej z góry cenie i wynoszącej około 1000-1200 rupii lankijskich. W przeliczeniu na złotówki wartość ta nie przekroczy 20 złotych.
I choć wydaje się to szaleństwem w kraju tak różniącym się od tego co znamy z Europy, jest to bardzo przemyślana oferta Przy każdym garnku z potrawą widoczna jest prośba: weź tyle, ile potrzebujesz, jeśli to za mało – przyjdź i nałóż znów. Nie nakładaj za dużo od razu, żebyś nie musiał niczego wyrzucać. Nie marnuj jedzenia.
Na Sri Lance jedzenie jest ważne, wiedzą to mieszkańcy wyspy, czerpiąc z jej zasobów i dzieląc się tymi darami z turystami, wiedzą głodne psy z wystającymi żeberkami, których na wyspie jest bardzo wiele.
Jedzenie ważne jest w Ukrainie, gdzie systemowo niszczone są i zasoby, i miejsca, by nie rodziły i nie dawały możliwości najedzenia się do syta..
Jedzenie ważne jest też w naszym kraju. Być może w domu mniej majętnej rodziny, którą znasz z widzenia, bo mieszka na sąsiedniej ulicy. Być może dla dziecka, które chodzi z Twoim do klasy.
Nie trzeba jechać na koniec świata, by przekonać się, że problem głodu współistnieje obok problemu przesytu, a przez to – bezrefleksyjnego marnowania.
Według Banku Żywności, w Polsce, z powodu skrajnego ubóstwa niedojada wiele osób. Na głód cierpią także osoby chore i dzieci. Może warto pomyśleć o tym niewygodnym fakcie, który nas na szczęście nie dotyczy, zanim wyrzucimy nadprogramowy bochenek chleba, czy 3 słoje śledzia, który się nie zjadł przez święta, ale grzech było nie kupić, chociaż nie miał ich kto zjeść. No ale, po pierwsze tradycja, a po drugie - był w promocji, więc okazja. Podobne sytuacje obserwuje się na wyjazdach typu all inclusive. Nasi rodacy czasami sprawiają wrażenie, że by zjeść pod (a nawet ponad) korek, czyli wszystko z karty i więcej, głodzili się ze dwa tygodnie. No ale – skoro zapłacone, to trzeba jeść, choćby miało grozić zgagą lub niestrawnością. Zapije się darmowym (??!) alkoholem i można jeść dalej ;)
Ubóstwo i przesyt.
Marnowanie i rozrzutność.
Te dysproporcje dotyczą nas. Naszego świata, a nie biednej Liberii gdzieś daleko w Afryce…
Czy wobec tego mamy się ograniczać? To kwestia nazewnictwa. Myślę, że jedzenie do syta to jedno, a ponad miarę, to zupełnie co innego. I właśnie to drugie zjawisko ograniczyć należy. Dla dobra własnego i planety.
Jedzmy więc tyle, ile potrzebujemy, cieszmy się tym, co na stole, róbmy piękne fotki, tego co w talerzu i zapraszajmy znajomych na wspólne celebrowanie.
Jednocześnie - nakładajmy tyle ile zjemy, a nie na zapas. Jedzmy tyle, ile trzeba, a nie tyle, ile się da, bo jest okazja. Pamiętajmy, że choćbyśmy ile zjedli, jutro znów trzeba będzie operację powtórzyć. Warto jeść więc jakościowo i z planem. Tyle, ile się zmieści i tego – co zdrowe. Pamiętajmy też, że wyrzucając, okazujemy brak szacunku i pogardę tym, którzy trudzili się by to, co mamy na talerzu mogło się tam znaleźć.
Co z tego będziemy mieli? My ludzie z Zachodu lubimy to pytanie
Same korzyści – lepsze zdrowie, wygląd, sylwetę i poczucie, że naprawdę zasługujemy na miano istot myślących.
A i planeta odsapnie, nie musząc spełniać często egoistycznych, zupełnie niepotrzebnych i zwyczajnie głupich zachcianek istot noszących nazwę nadrzędnych nad innymi.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
Napisz komentarz