08 Grudzień 2024
17-12-2023 przez Iza Janaczek
JA Z TYM WSZYSTKIM NIE ZDAŻĘ. Ciekawe, ile razy to stwierdzenie padnie, zanim zasiądziemy do wigilijnej kolacji? Jeśli w ogóle zasiądziemy, bo przecież nie ma jakiegoś odgórnego nakazu, że każdy musi. Choć wielu siada, bo musi zadowolić innych, choć sami absolutnie po takim wspólnym wieczorze lepiej się nie poczują. Spędzamy jednak czas rodzinnie, by nikogo nie urazić, nie obrazić i nie zranić.
Spotykamy się więc z ludźmi, których unikamy w ciągu roku, bo zwyczajnie źle na siebie działamy i usiłujemy przetrwać godnie ten wyjątkowy wieczór, który miał być piękny, ale znów nasze wyobrażenie pięknie nie pokryło się z wyobrażeniem innych. Cóż, o gustach się nie dyskutuje. Każdy ma swoją wizję. Tylko, że my, jeśli to zbyt wiele nas kosztuje - wcale nie musimy być jej częścią.
foto pixabay
Owszem w obiegowej opinii to wszyscy obchodzimy święta, tylko niektórzy bezobjawowo.
I ok, jesli to powoduje, że są zdrowsi - to nikt nie powinien w tym widzieć niczego złego.
Tylko tak trochę głupio, że ci, którzy z jakichś ważnych powodów chcieliby podobnie, muszą wymyślać wymówki, by nie dotrzeć na coroczny roast świąteczny, na którym rok w rok pada zestaw pytań, które z już definicji powinny nigdy nie paść:
- kiedy ślub?
- kiedy dzieci?
- kiedy schudniesz?
- kiedy zgrubniesz?
- kiedy go rzucisz?
- kiedy się oświadczysz?
- kiedy znów przyjedziesz?
Jest jeszcze zestaw z komentarzem – taki specjalny, chorujący na jelita znają go dobrze
- serio jesteś chora? Nic nie widać. Do pracy chodzisz, na wakacje jeździsz, to pewnie nic poważnego.
- a może się skusisz na kapustę z grzybami? Domowa to ci na pewni nie zaszkodzi.
- ale dlaczego już wychodzicie? Mogłabyś choć dziś się postarać i wytrzymać, skoro jest cała rodzina.
I jeszcze dodatkowy dla stomików
- nie możesz tego jakoś ogarnąć? – my tu jemy (to w temacie odgłosów, nad którymi nie da się zapanować)
- stomia to jakaś choroba? - pytam, bo byśmy się z ciotką nie chcieli czegoś złapać na stare lata. He he he...
Czasami odnoszę wrażenie, że słówko "Kiedy" pada w święta częściej, niż całe powiedzenie "wesołych świąt", a wszelkie mocno "nie teraz" pytania – częściej niż dobre, serdecznie życzenia, na które właśnie teraz czas jest najlepszy :)
Co zrobić? Wytrzymać? Zacisnąć zęby? Odburknąć, że to nie cioci sprawa? Zmienić temat?
Każda z tych opcji jest zła i każda i tak będzie ranić, choćbyśmy nawet odnieśli mały sukces zatykając chwilowo buzie natrętom...
Dlatego, by nie dążyć do konfrontacji, która ani chybi zakończy się zderzeniem czołowym, i to bez otwarcia poduszek powietrznych, coraz więcej nas wybiera święta ciche i kameralne.
Czy jest w tym coś złego, że nie chcemy głośno, rodzinnie i na forum... być przepytywani ze swoich często bolesnych i intymnych spraw?
Nie, w zasadzie to całkiem naturalne tak po prostu zadbać o własny dobrostan.
foto pixabay
Czy jestem przeciwniczką rodzinnego świętowania? Nie, że w żadnym wypadku.
Jestem natomiast gorącą przeciwniczką robienia krzywdy. Zarówno sobie nawzajem jak też – sobie samej.
Oko za oko, to metoda budząca mój wewnętrzny sprzeciw. Cóż bowiem pozostanie po tej całej magii jak się weźmiemy za łby albo – własny oddamy na tacy?
Wielkim przywilejem jest spędzać czas, nie tylko święta w dużym, życzliwym i empatycznym gronie. Przywilejem jest też zdecydować, o tym, że spędzi się ten czas bardziej kameralnie gdy oczekiwania nie idą w parze z rzeczywistością.
Nie jestem wielką fanką mocno social mediowej akcji dopieszczania własnego wewnętrznego dziecka, bo w kształcie, jaki się często doradza w sieci, z tego dopieszczania dziecka można wyhodować nie lada bachora. Gorąco jednak popieram wszelkie apele psychologów mówiące o daniu sobie przestrzeni. Sobie - a nie cioci Meli, mamie czy dziadkowi Frankowi.
Dać przestrzeń na święta - właśnie sobie to chyba najlepszy prezent, jaki można sobie samej ofiarować. Bo tak naprawdę, być zmęczoną, czy zwyczajnie mieć dość albo nie chcieć kolejnej upokarzającej i męczącej konfrontacji to nie egoizm i fanaberia lecz troska o zdrowie i dobrą kondycję psychiczną.
foto pixabay
To tylko święta.
Wytrzymasz, ten jeden wieczór.
Nie bądź znów taka niedotykalska.
Nie rób przykrości matce.
Jakbyś żyła jak człowiek, to nikt by nie pytał.
Kiedy pytania to tylko pytania, a uwagi to zwykłe neutralne uwagi, a kiedy poważne naruszenie naszej strefy komfortu i wewnętrznego spokoju? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Każdy ma swoją granicę. Dlatego warto ją zdecydowanie zaznaczyć, nawet kosztem niezadowolenia tych, którzy w takich zachowaniach nie widzą nic złego.
Dlaczego to takie ważne?
Bo od tego zależy nasze zdrowie. Bo nie warto chorować. Bo mamy prawo czuć się dobrze. Po prostu.
A stres, poczucie bycia gorszą, wciąż ocenianą, nierzadko z przyzywczajenia lub złośliwości - krytykowaną i niesłuchaną, bardzo często są przyczynkiem do konkretnych, wieloletnich, wyniszczających chorób, także tych mających swój wielki, smutny finał w operacji wyłonienia stomii.
Świętami wiele z nas stresuje się już od początku grudnia. Męczą porządki, gotowanie i zakupy. Ale dopiero na samą myśl o tym, że znów się będzie tematem przewodnim kolacji, jeszcze mocniej skręca w dołku, jeszcze trudniej zasnąć i jeszcze mniej wszystko cieszy.
To nie tak, że człowiek nie wytrzyma. Wytrzyma. Ale jakim kosztem?
Czekamy na święta. Romantyzujemy je. Idealizujemy, w wyobraźni układając słodki plan nicnierobienia. Wyśpimy się, odpoczniemy, pooglądamy wspólnie filmy, wreszcie spokojnie posiedzimy i pospędzamy razem czas, przeczytamy odkładaną na później książkę. Pobędziemy z sobą. Odpoczniemy....
foto pixabay
Tymczasem kiedy przychodzą święta nie mamy odwagi spędzić ich tak, jak chcemy i tak, jak potrzebuje tego zmęczony organizm.
W zasadzie określenie: "święta" choć brzmi potężnie i jakoś tak bez końca tak naprawdę obejmuje czas zaledwie 2 dni.
2 dni, a my robimy bądź godzimy się na plany, na jakie brakłoby tygodnia. Spotkania, wizyty, kolejne porcje ciasta, następne talerzyki sałatki i filiżanki barszczu.
Jemy tak, jak nie jadamy zazwyczaj - ale nie wypada odmówić.
Akceptujemy, że ktoś układa, jak ma przebiegać nasz czas wolny - bo nie wypada zaoponować, skoro to tylko raz do roku.
Godzimy się na nieeleganckie włażenie nam do życia - bo nie wypada zareagować, skoro oni nie umieją inaczej...
Cud świąteczny nie polega na tym, by się łudzić, że tym razem odpuszczą, bo jesteśmy bardziej dorośli niż rok temu. Skoro nie odpuścili do tej pory, raczej nic nie drgnie w dobrym kierunku.
Cud świąteczny polega na tym, bo to wreszcie zrozumieć i przeżyć te święta tak, jak my, my sami marzymy, by je przeżyć.
Dzień dobrzy, dobrzy Ludzie :)
foto pixabay
Napisz komentarz