08 Grudzień 2024
06-12-2023 przez Iza Janaczek
Dziś imieniny tego słynnego Mikołaja, który dał przykład, jak można czynić dobro, pokazując jednocześnie, że pieniądze jednak dają szczęście – zwłaszcza, kiedy można je rozdawać.
I owszem, ktoś powie, że roztrwonił majątek, na który nie pracował. Bo fakt faktem Mikołaj urodził się w dość zasobnej rodzinie, był jedynakiem, w dodatku – wymarzonym i długo wyczekiwanym. Któż więc by szczędził na takim szczęściu?
Cóż, faktycznie, gdy tak na to spojrzeć, sprawa wygląda rzeczywiście odrobinkę dyskusyjnie... Ale, jak się rozważy, że w sumie mógł całą tą forsę wydać na wino, kobiety i szybkie karoce, to argument ten, zdecydowanie zmienia postać rzeczy.
Mikołaj był dobrym człowiekiem. Skromnym i pobożnym. Być może stwierdził, że skoro nie pracował na pieniądze, które dostał – to na nie nie zasługiwał i dlatego właśnie tak lekką ręką je rozdawał tym, którym były bardziej potrzebne. Czy tak właśnie było? Tego nigdy się już nie dowiemy. Wiemy natomiast, że został biskupem, co zawdzięczał nie tylko przymiotom ducha, ale również przypadkowi.
Mikołaj został biskupem, bo wszedł do kościoła, by się pomodlić.
Nie, nie każdy człowiek wchodzący do kościoła, by się pomodlić zostaje biskupem. Tu sytuacja była wyjątkowa. Z jakiegoś powodu miasto Mira nie miało biskupa i trzeba było go szybko powołać., Czyniono więc starania, by szybko go znaleźć.
Jak? Ano, wymyślono, że biskupem zostanie ten, kto określonego dnia pierwszy wejdzie do świątyni, by się pomodlić. Wszedł Mikołaj, człowiek stworzony do czynów dobrych i wzniosłych. Ulga to wielka zważywszy, na fakt, że historia zna przypadki, iż stanowiska wszelakie obsadzane były ludźmi niekoniecznie tam pasującymi.
Mikołaj pasował. Pokazał też, że wysokie stanowisko nie przeszkadza w dalszym byciu porządnym człowiekiem. Mimo biskupich zaszczytów i zapewne też obowiązków, nadal praktykował uważność i empatię. A czynił z takim zaangażowaniem, że pamięć o jego czynach przetrwała do dziś.
Tyle historia o człowieku wielkim i godnym naśladowania. A co na to czasy obecne?
prawdiwa magia mikołajek polega na tym, by jej zanadto nie ulegać// foto pixabay
Dzisiejszy świat, zwłaszcza w okresie świątecznym roi się od Mikołajów. Niekoniecznie już takich świętych. Obecnie niestety są oni, nie tyle wspomnieniem wybitnego i wielkiego świętego darczyńcy, co skomercjalizowanym sposobem na zmonetyzowanie czasu świąt. Ot i cała magia ;)
Wylewający się zewsząd przekaz jawi nam świąteczny czas, jako czas absolutnie wspaniały, magiczny, pachnący pierniczkami i dostatkiem, pokazanym na scence ukazującej święta statystycznych Polaków.
Cóż to takiego? Nic wielkie, taka tam zwykła scenka życia zwykłego Polaka przedstawiona w zwykłej reklamie kawy, eleganckiej biżuterii, majonezu czy telefonu komórkowego.
Jak to wygląda w praktyce? W zasadzie zawsze podobnie.
Rodzina 2+2 +pies+kot+uczynna, miła teściowa i cichy teść. Pani domu w sukience od wiodących projektantów, w pełnym manicure klei uszka i pierożki, sieka sałatkę i obsypuję mąką swego męża wyglądającego jak losowo wybrany Polak, czyli jak skrzyżowanie Brada Pitta i Jasona Momoa. Wszystkiemu temu przygląda się z promiennym uśmiechem teściowa wyglądająca z kolei, jak siostra swej synowej - rzecz jasna dzięki dobrej diecie, genom i genialnemu kremowi pod oczy i na dekolt.
Obrazka statystycznej polskiej rodziny w reklamie świąt dopełniają dzieci - ubrane w odświętne ubranka, zajadające się czekoladą tak umiejętnie, że wszystko wokół lśni jak łazienka w reklamie domestosa.
Dom z reklamy też – normalka. Zwykły, jak u każdego z nas. Skromny salon z choinką wielkości tej stojącej na placu świętego Piotra, stół od Armaniego branży meblowej i puchaty perłowoszary dywan, któremu niestraszny żaden świąteczny barszczyk, kompot z suszu czy makowiec. Nuda.
Do tego wszędzie słodkie aż zęby bolą dialogi dające nam do zrozumienia jak powinniśmy widzieć i przeżywać święta i dlaczego robimy to źle...
Taaak... Magia świąt ma się dobrze... A nasza?
świąteczna magia to też zagubienie i zmęczenie // foto pixabay
Obserwuję, że z każdym rokiem u wielu z nas – jakoś tak, coraz mniej magicznie a coraz bardziej pragmatycznie. Z hasłem: "przetrwać", bierzemy na klatę cały ten rozgardiasz, świąteczną kolację i rodzinne spotkania, z powtarzanymi co rok pytaniami i kąśliwymi uwagami.
Chyba każdy z nas ma choć jedno takie pytanie lub uwagę, którą słyszał wiele razy, przez co wryła się mu na tyle w pamięć, że może ją przytoczyć nawet obudzony na Pasterkę, czyli w środku nocy ;)
I o ile ten wigilijny roast potrafimy jakoś wkomponować w święta, jako coroczny koszt pysznej sałatki i makowca, o tyle cały ten słodki imperatyw atakujący na każdym kroku sugestią i radą, już trochę mniej.
Może to kwestia wieku i świadomość ciągłego oddalania się od daty narodzin, a może zwyczajnej analizy i obserwacji, niemniej z roku na rok jesteśmy coraz bardziej zniechęceni i po ludzku zmęczeni wspomnieniem tego co było "last christmas", które natarczywą nutką atakuje nasze głowy na długo przed czasem świąt....
Może właśnie dlatego z każdą coroczną edycją Kevina lub za każdym razem gdy słyszymy wiadomą piosenkę rozpoczynającą świąteczną gonitwę, i to już 2 listopada, tak po prostu po ludzku mamy dość?
I jakoś tak, nie wiadomo w zasadzie kiedy, smutniejemy, samotniejemy i mimowolnie zamykamy się w sobie... Czujemy się zmęczeni na samą myśl, jak wiele trzeba będzie ogarnąć, by móc powiedzieć: "święta, święta i po świętach" i wrócić do swojego zwykłego życia,...
codzienna rutyna to coś, za czym tęsknimy// foto pixabay
Może czas otrząsnąć się z tej instrukcji mówiącej: "jak przeżywać ten czas", którą ładuje się nam do głów już od listopada, i która przyspiesza nadawanie z dniem 6 grudnia?
Może warto mniej instagramowo a bardziej dla siebie i dla kogoś, kto tuż obok, czeka na naszą uważność?
Po co fantazjować w mediach społecznościowych, na potrzeby zasięgów, jak wspaniale można spędzić mikołajki, skoro można to zrobić naprawdę? Twarzą w twarz z kimś ważnym, a nie z telefonem?
Kiedy dawno, dawno temu ten pierwszy Mikołaj przemierzał ulice miasta, w którym mieszkał i pochylał się nad prawdziwymi ludźmi z uwagą i troską ofiarując im uśmiech i drobny podarek, pojęcia nie miał, jak wspomnienie tych czynów wyewoluuje. A wyewoluowało mocno.
Dziś w masowej kulturze, tego wyciszonego i łagodnego biskupa zastąpił zażywny dziadek w czapie z pomponem i w szytym na miarę kubraczku, który nocą zostawiając prezenty śpiącym dzieciom, pokrzykuje radośnie ho ho ho wsiadając do swych latających sań...
I w zasadzie w takim zmienionym obrazie pierwszego cichego darczyńcy nie ma nic złego. Nadąża za naszymi czasami, wygląda medialnie i świetnie się kojarzy. Wprost idealny produkt na dzisiejsze czasy.
I w tym cały szkopuł.
Mówimy że nie wierzymy w świętego Mikołaja, co w sumie jest dość logiczne. Bo, jak tu wierzyć w dziadka, który lata na reniferach, sankami i zakrada się do domów przez komin. Po pierwsze konia, a raczej renifera z rzędem, jak ktoś znajdzie komin do każdego mieszkania w bloku z wielkiej płyty albo tym ciut nowszym, po drugie - w którego Mikołaja wierzyć, skoro tylu ich codziennie człowiek mija w galerii handlowej, na ulicy, w kawiarni?....
w świecie wielu duplikatów trudno poznać się na autentyku// foto unsplash
Zamiast w Mikołaja, niekoniecznie dziś świętego, uwierzmy w siebie.
W każdym z nas tkwi dobro, które przyświecało temu pierwszemu Mikołajowi i pomagało mu czynić małe rzeczy dające wielki efekt. Dlaczego więc nam ma się nie udać? Wszak, ono jest nadal żywe, w wielu z nas. Tylko czasami pod naporem okoliczności chowa się w zakamarkach głowy, chcąc przeczekać gorszy czas.
Święty Mikołaj istnieje. Żyje w każdym z nas. Pojawia się gdy uśmiechamy się do kogoś w sklepie, gdy przepuszczamy przed siebie w kolejce, gdy tulimy swoje dziecko tak bardzo potrzebujące naszej obecności i gdy znajdujemy czas dla kogoś, kto mocno potrzebuje być wysłuchany.
Bądźmy dziś świętym Mikołajem. To nie jest takie trudne. Wystarczy zatrzymać się i wyczulić na drugiego człowieka. Patrzmy, by widzieć i słuchajmy, by słyszeć. Kto wie, może takie działania pokażą nam tę prawdziwą magię, za którą podświadomie tak bardzo tęsknimy.
I może właśnie dlatego, choć mało kto wierzy, że się zdarzy, to każdy gdzieś tam w najgłębszym zakamarku duszy jednak wciąż czeka na mały mikołajkowy cud :)
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
foto pixabay
Napisz komentarz