08 Grudzień 2024
30-11-2023 przez Iza Janaczek
Bawić się można trzeba i należy. No bo, ileż można pracować, martwić się i spędzać czas z kalendarzem, w którym życie codzienne zaplanowane jest co do godziny?
Słowo "zabawa" dla każdego oznacza co innego. Dla jednych to będzie partyjka brydża, dla innych kameralne spotkanie przy winku, a dla jeszcze innych tańce, hulańce i swawole. I sumie, nie ma jakichś specjalnych ramek – która definicja zabawy jest najbardziej zabawowa :)
Wszystkie są fajne, jeśli tylko występują w zgodzie z własną głową.
Jako, że Andrzej - listopadowy solenizant, hucznie zamyka miesiąc, warto przyjrzeć się temu, jak to bywa z chilloutem i luzem u nas, drodzy, kochani Ludzie,?
I - czy bywa w ogóle? ;)
Oraz, czy my przypadkiem, trochę za często sami nie wyluzowując nie odmawiamy tej miłej czynności innym? Hmmm...
Ciekawi mnie to, zwłaszcza, w kontekście pewnego balu andrzejkowego, który tydzień temu odbył się w pewnym zamczysku ;).
Cóż w nim dziwnego? Ktoś zapyta. Ludzie wszak chodzą na bale.
Ano to, że to był bal stomików.
Czyli ludzi, którzy z definicji - według mniej zorientowanych, nie chodzą na bale, bo ze względu na stomię nie chodzą nigdzie. Zwłaszcza, że jak głosi obiegowa opinia, są po prostu na to za starzy.
Taaak, tyle "stereotypedia", a jak się to ma do realiów? Rzecz w tym, że wcale się nie ma :)
Po pierwsze stomicy to ludzie w różnym wieku i różnej płci.
Stomia nie gatunkuje, jak to robią sami ludzie, nie rozgranicza i nie wybiera. Jednakowo przytrafia się dzieciom, nawet tym maleńkim, młodzieży, ludziom w sile wieku i seniorom. Kobietom i mężczyznom, chudzielcom i tym posiadającym tu i ówdzie zapasy. Palaczom, abstynentom, wegelubom i mięsożercom. Wszystkim. Bo stomia to nie "choroba starców", tak, z takim sformułowaniem też się spotkałam. Stomia to efekt, ciężkiej choroby lub wypadku. Efekt, nie choroba.
stomia to nie choroba, to przywilej bycia nadal // foto: Bal Andrzejkowy Stomików
Więc kiedy tak obserwowałam te tańce i wygibasy, jakich nie powstydziłby się Taniec z Gwiazdami, pomyślałam sobie, że my stomicy to jednak dajemy radę.
I że bardzo szkoda, że tak mało osób wie, że tak można...
A można.
I to absolutnie na całego.
I pomyślałam jeszcze, że gdyby więcej osób o tym wiedziało, to podejście stomików do własnej stomii i podejście innych do stomii innych, byłoby bardziej ludzkie.
No sami pomyślcie...
Nie macie pojęcia co to stomia, ale gdzieś tam wam dzwoni, że to zdaje się coś, co się dzieje u seniorów, zdaje się przy raku i że z tego, to się raczej już nie wychodzi (??!)... I nagle trafiacie do pewnego pałacu, w pewną andrzejkową noc, i widzicie że stomicy na parkiecie, przy każdym utworze udowadniają, że nie ma figur, których nie da się zatańczyć.
Widzicie na własne oczy, że ci ludzie, o których myśleliście, że ledwo żyją - żyją o wiele bardziej – absolutną pełnią życia, pokazując, że przy odrobinie dobrej woli da się być - tu i teraz. I to w naprawdę w pięknym stylu. Świat może runąć od tylu nowości, prawda?
Póki serce pompuje krew póty trwa największa zabawa ever. Żadne tam Andrzejki czy Sylwester. To o wiele większa impreza. Nazywa się “zabawa w życie". I choć bawimy się wszyscy, to jednak niewielu jest jakoś tak bardzo widocznie ubawionych. Może temu, że nie bardzo wiemy, jak się w tę zabawę bawić? Jedni więc bawią się od niechcenia, podpierając ścianę i punktując, jak słabo idzie to innym, inni najzwyklej w świecie oszukują, a jeszcze inni - oddają zwycięstwo walkowerem.
I to nie tak, że stomicy nie. Stomicy też. I to niestety często. Jakoś tak założyli sobie, że zamienili jeden koszmar (choroba) na inny (stomia). Niestety, otoczenie nie pomaga w weryfikacji tego często z gruntu błędnego poglądu. Przez to właśnie, gdy pyta się stomików, jak się im żyje tym trochę innym życiem to 87% pytanych odpowiada, że źle... Tak po prostu.
Patrzyłam więc na ten rozbawiony tłum ludzi celebrujący życie. Był tak liczny, kolorowy, żywotny i energetyczny, a stanowił zaledwie niewielki procent wszystkich tych, którym przyszło żyć z woreczkiem przyklejonym do brzucha. I pomyślałam o tym, że świat powinien poznać prawdę o stomikach. Może to pomogłoby zmienić te nie do końca dobre proporcje życia w życiu?
Może życie stomików byłoby wtedy znośniejsze? Może znośniejsze byłoby też życie świata? Rozumiejąc się nawzajem, szanując własne inności, wspomagając i dopingują - idziemy do przodu.. Wszyscy. Bez względu na to, którą stroną siadamy na toalecie i - czy w ogóle to robimy.
To nie tak, że my stomicy domagamy się atencji. Jeśli już czegoś się domagamy to tego, by świat był mniej zamknięty na to, co inne. Zważywszy, że definicja tego, co inne jest bardzo uznaniowa, w zależności od tego, kto, kiedy i w jakim celu coś uzna za słuszne bądź passe.
Kiedyś, naszych praprzodków przerażał ogień. Potem, skrajne emocje budziła kobieta w spodniach. Szokowała szczepionka na wściekliznę i oszałamiała maszyna latająca.
Ale to było wtedy, gdy ludzie nie mieli tak wielkiego i łatwego dostępu do wiedzy. My, ludzie XXI wieku lubimy czuć się lepsi, bardziej światli i wszechstronni. Mamy wszak świat w zasięgu kciuka.
Zrozumieć więc nie potrafię, dlaczego w czasach dostępu do nieograniczonej wiedzy, wielu szokuje fakt, że medycyna poszła do przodu, przedłużając życie ludzi z chorymi jelitami lub pęcherzem? I owszem, dając w bonusie stomijny woreczek, jednak - czy to aż tak dużo zmienia w sposobie postrzegania ocalonego, dzięki temu, człowieka?
Drodzy niedowiarkowie, sceptycy i ci, powielający zdanie głośniejszej większości – zapraszamy na bal. Pokażemy Wam, że można żyć pięknie, pomimo przeciwności.
A bawić się "pomimo", a nie "z powodu" to dopiero jest frajda :)
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz