23 Kwiecień 2025
16-04-2025 przez Iza Janaczek
Guilty pleasure. Dwa słowa, chyba dość modne, bo często stosowane (na wyrost) przez różnego rodzaju celebrytki i gwiazdki, przekazywane prawie jak wyznanie grzechów. Brakuje jedynie teatralnego bicia się w piersi i innego egzotycznie brzmiącego zwrotu, a mianowicie: mea culpa... Tylko… dlaczego i po co aż tak...?
Po co sprowadzać do grzesznej, niestosownej czy wstydliwej przyjemności coś, co się nam po ludzku należy, uznając jednocześnie, że to, co może być guilty w małych ilościach nie szkodzi? ;)
Guilty pleasure, jest niby zabawne, dowcipne i błyskotliwe, ale jednak dziwaczne w swym przekazie... A po rozbiorze na części pierwsze - zastanawiające...
Guilty pleasure - przyjemność, ale taka trochę wstydliwa. – nawet gdy dotyczy jedzenia lodów ze słonym karmelem?
Guilty pleasure - radość, ale taka, do której nie wypada się przyznawać – nawet gdy dotyczy oglądania teleturniejów?.
Guilty pleasure - coś fajnego, ale z adnotacją: "wiem, że nie powinnam" – nawet gdy dotyczy spania przy otwartym oknie nawet zimą?
Odnoszę wrażenie, że mylimy małe nieszkodliwe dziwactwa sprawiające radość z modnym, ale jednak niepasującym zwrotem, który nadaje im zupełnie inny wydźwięk.
Szkoda, bo tak naprawdę nie ma nic złego w spaniu przy otwartym oknie, ale jednak w skarpetkach, doprawianiu lodów, przytulaniu drzew, skakaniu na skakance zamiast uprawianiu joggingu czy oglądaniu teleturniejów.
Sformułowanie guilty pleasure używane nieadekwatnie do sytuacji to trochę budowanie poczucia winy z powodu braku ciągłej produktywności.
I tak żyjemy w tym dziwnym rozdwojeniu – śmiejemy się z własnych małych słabostek, wrzucamy posty o wieczorze z chipsami i serialem, ale gdzieś w środku często czujemy, że powinniśmy być... lepsi, bardziej wydajni i produktywni.
Bo przecież "poważni" ludzie nie marnują czasu na śpiewanie pod prysznicem starych przebojów.
"Dojrzałe" kobiety nie ekscytują się trzynastym sezonem ulubionego reality show.
"Ambitni" nie spędzają soboty w dresie, czytając po raz trzeci tę samą powieść, którą krytyka uznała za mało ambitną.
A może właśnie powinni?
A co, jeśli największą guilty pleasure jest nie, chwila oddechu i troska o własny dobrostan, a właśnie budowanie wokół tych miłych odskoczni, humorystycznego, ale jednak – poczucia winy?
A co, jeśli to mylnie nazwane guilty pleasure jest jedną z ostatnich enklaw wolności w naszym zapracowanym, wystudiowanym, ocenianym na każdym kroku świecie?
Wciąż się zastanawiam, kiedy dokładnie zaczęliśmy traktować przyjemność jak coś podejrzanego i budzącego poczucie winy? Kiedy błogie, kontrolowane lenistwo po czasie wytężonej pracy jest czymś, co trzeba zastąpić czymś bardziej produktywnym?
Kiedy zaczęto nam wmówić, że czas wolny trzeba wypełniać kursami językowymi, szkoleniami, treningami osobowości i warsztatami zarządzania czasem i tymi uczącymi nas nomen omen – szukać małych (niekoniecznie zakazanych) przyjemności.
Kiedy zapomnieliśmy, że życie samo w sobie jest wystarczającym powodem do świętowania?
Zatraciliśmy gdzieś prawo do zwykłego "chcę, bo chcę".
Zastąpiliśmy je "muszę, bo tak wypada" albo "powinnam, bo tak będzie lepiej wyglądać".
Tylko że życie, w którym każda przyjemność musi być "uzasadniona", przestaje być życiem.
Staje się projektem. Wyzwaniem. Przestrzenią do produktywnego zagospodarowania, w której zamiast czuć, że żyjemy – czujemy, że nie nadążamy.
I właśnie dlatego guilty pleasure powinny przestać być guilty.
Bo jeśli masz ochotę na tę niezbyt wyszukaną komedię — siadaj i oglądaj..
Jeśli lubisz tańczyć jak szalona w salonie do hitów sprzed dwudziestu lat — zapomnij się i tańcz.
Jeśli twoją największą radością w sobotnie popołudnie jest leżenie na kanapie w piżamie i czytanie książek o wampirach — zrób sobie ciepłego kakao, umość się w fotelu i czytaj.
Czy musimy się z tego tłumaczyć, wymyślając błyskotliwe i jednocześnie rozpaczliwe wymówki? Nie.
Czy musimy udawać, że to "tak raz za czas, spontanicznie i na chwilę"? Nie.
Jedyne, co musimy lub powinniśmy, to to, by zapamiętać, że właśnie te małe radości najczęściej ratują nas przed wypaleniem, zmęczeniem i smutkiem. I nie ma w nich nic guilty…
Wręcz przeciwnie.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
wszystkie zdjęcia: pexels
Napisz komentarz