07 Czerwiec 2025
03-06-2025 przez Iza Janaczek
Stare chińskie przysłowie mówi: „obyś żył w ciekawych czasach”. I choć fraza ta brzmi dość neutralnie, wierząc przekazom - jest raczej przekleństwem niż dobrym życzeniem. No to żyjemy. Czy się nam podoba, czy nie, w czasach, które w dużej mierze – czy się nam taka analiza podoba, czy nie – w dużej mierze sami kreujemy.
Po prawdzie, żyjemy w czasach, które można by opisać jednym słowem – chaos. Informacje zalewają nas z każdej strony, terminy gonią terminy, a my często czujemy się jak na statku z połamanymi żaglami i nieczynnym radarem, który nie wie, w którą stronę płynąć. I nie ma co zakłamywać rzeczywistości – ten chaos wyczerpuje nas do cna. Choć nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że to rozdrażnienie, niepokój, brak chęci do robienia planów – to nadmiar bodźców i chaos, panujący wokół i wewnątrz głowy.
Jednak, co ciekawe, mimo tego całego zamieszania, wiele z nas odnajduje w sobie spokój. Jak? Skąd bierze się ta harmonia w świecie, który zdaje się nie mieć ładu?
Stąd, że on jest... Tylko trzeba się dobrze rozejrzeć :)
Mylimy zdrowy rozsądek ze słabością. Dla wielu wyciszenie i zwolnienie tempa to okazanie słabości, wymiękanie, pękanie... O wiele mamy słów okazujących, jak mocno pogardzamy zachowaniem, którego… nie potrafimy zaimplementować do własnego życia.
To duży błąd, bo zamiast nastawić się na obserwację i odbiór – czyli naukę samą w sobie, kłapiemy i nadajemy. Nie zawsze zasadnie, ale zawsze tracąc w ten sposób szansę na obserwację czegoś, czego sami nie byliśmy w stanie wymyślić...
Dlaczego tak? Bo myślenie boli?
O tak… ale nie w ten prześmiewczy sposób, jaki znamy z przykrych docinków… Myślenie boli wnioskami… I tu dochodzimy do sedna. Bo spokój w chaosie wymaga... wysiłku. Paradoksalnie, w świecie, który tak bardzo nas bombarduje, spokój wewnętrzny staje się luksusem, na który trzeba zapracować. A praca nad sobą, analizowanie, wyciąganie wniosków – to wszystko wymaga myślenia. A myślenie, jak wiemy, boli wnioskami. Dużo łatwiej jest dać się ponieść prądowi, narzekać, obwiniać innych za swoje niepowodzenia. Trudniej wziąć odpowiedzialność za kreowanie zmian i siłę na wykonanie tego planu.
I choć to wymaga wyjścia ze swojej strefy niekomfortu, warto się odważyć. I to bez zwłoki. Ważne, by zdążyć, nim w tej bańce do cna braknie już tlenu.
Czasem, by odnaleźć ten legendarny spokój w tych ciekawych czasach, trzeba... odwrócić trochę kota ogonem. Ponoć, jeśli nie można kogoś pokonać, należy znaleźć sposób, by go przechytrzyć.
Zamiast więc walczyć z chaosem, czasami warto zaakceptować go jako część naszego życia.
Zamiast dążyć do perfekcji, polubić niedoskonałość.
Zamiast gonić za sukcesem, docenić to, co już jest w głowie, w dłoniach, w ramionach, w domu.
Kompromis z chaosem nie oznacza rezygnacji z ambicji, ale zmianę priorytetów. To znaczy, że zamiast skupiać się na tym, czego nam brakuje, spójrzmy, co już mamy. Gdy spojrzymy na to obiektywnie, być może okaże się, że to całkiem solidne podstawy do zadowolenia z życia.
Może czasami po prostu trzeba je podziwiać segmentami, zamiast brać za dobrą monetę oferowany (a nie wybrany) życiowy misz masz?
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
wszystkie foto w artykule: pexels
Napisz komentarz