23-02-2024 przez Iza Janaczek
Ma różne oblicza. Śmieszka lub ponuraka. Ekstrawertyka lub introwertyka. Króla życia lub domatora.
Swą toksyczną uwagę dzieli równo i nikogo nie wyróżnia.
Cierpią na nią dziewczyny i kobiety, mężczyźni i chłopcy, dzieci i seniorzy.
Dotyka czynnych zawodowo i emerytów. Zerówkowiczów i licealistów.
Nie gatunkuje, wybierając tylko bogatych, albo tylko biednych.
Kiedyś zwana chorobą duszy, dziś, często - nowomodą.
DEPRESJA. Schorzenie, które już za 6 lat ma stać się najczęściej rozpoznawalną chorobą świata. Na chwilę obecną, według internetowych źródeł na depresję choruje około 280 milionów osób. Zważywszy, że nie każdy chory choruje świadomie, co oznacza, że nierzadko nie szuka pomocy i nie leczy się, ilość chorujących może być znacznie większa.
Czekolada nie pomogła. Czas na medytację // foto pixabay
Konia z rzędem temu, kto w dzisiejszych czasach nie zna kogoś, kto ma depresję.
I co robimy my, ludzie, obok których żyją osoby z depresją?
Otóż, często, my, ludzie obok ktorych żyją osoby z depresją, zamiast zastanowić się nad faktem niepokojącej częstotliwości występowania tego draństwa i tendencji wzrostowej – twierdzimy nierzadko, że to nowomoda albo nadmierna atencyjność. I to często tylko dlatego, że, zwyczajnie nie wiemy, jak się zachować, gdy ktoś jest przewlekle smutny... Bagatelizujemy więc temat, umniejszamy i lekceważymy, wpędzając chorego w jeszcze większe poczucie winy.
Jak to leci?... Zaraz znajdę kilka najczęstszych "złotych myśli na depresję":
- Depresja? Serio? Masz świetną pracę, dziecko na renomowanej uczelni i dom, jak Carringtonowie. Może jesteś zmęczona?
- Depresja? A co mają powiedzieć ci z rakiem? Oni serio mają problem.
- Psycholog? Ty się masz smarkaczu uczyć. Ja sobie tu żyły wypruwam, żebyś miał wszystko.
- Znajdź jakiś cel w życiu, to zaraz ci się poprawi.
- Nie myśl o tym, to samo przejdzie.
- Zjedz czekoladę. Pomedytuj. Z psem wyjdź.
- Nie przesadzaj, dziś każdy ma depresję.
Ktoś słyszał? Coś ktoś kojarzy? Być może, z uwagi na fakt, że takich pseudopomocnych rad słyszy się wiele. Co smutniejsze, padają one często z ust osób najbliższych. Tych, które pierwsze powinny zauważyć, że dzieje się coś złego.
Ale my, ludzie, jesteśmy mistrzami świata w zaklinaniu rzeczywistości.
- to okres dojrzewania
- przepracowanie
- atencyjność
- menopauza
- zawsze była dziwna
- i kultowe, odbierające siły: nie wiesz, co to problemy, za moich czasów...
Wspólczuć to znaczy współczuć. "Współczuć" to nie znaczy: "oceniać" // foto pixabay
I słysząc, obserwując właśnie takie podejście, a jest go zdecydowanie więcej niż podejścia empatycznego, zastanawiam się wciąż od nowa – gdzie my, ludzie, popełniliśmy błąd? Skąd w nas tak wielki "to-mnie-nie-dotyczyzm". Skąd arogancja i poczucie, że wiemy lepiej, jak czuje się nasze dziecko, mąż lub matka?
Nie wiemy. I co gorsza. Często nie chcemy wiedzieć. Żyjąc na raz wgranych ustawieniach fabrycznych nie przywykliśmy grzebać w instrukcji. Po co majstrować, jak jest ok? Poza tym, nie ma na to czasu.
A szkoda. Bo to by wiele mogło zmienić.
Depresja to choroba. Bolesna i człekożercza. Odbiera siły, światło aż w końcu – wolę życia. Ale, że początkowo nie boli bólem fizycznym, jest lekceważona i okpiwana tak skutecznie, że cierpiący na nią człowiek zamyka się w sobie, wierząc, że to nie choroba, że to on sam jest problemem. Bo przecież:
- ma wszystko, nie to co ludzie w krajach zniszczonych przez wojnę.
- trzeba być wdzięcznym, bo inni mają gorzej.
- ma się tylko uczyć, a nie szukać sobie problemów...
- no i poza tym - kiedyś "tego" nie było (było, ale nikt nie wiedział, bo świadomość była niemal identyczna).
"kiedyś tego nie było" Było, tylko tak jak dziś, wstyd się było przyznawać // foto pixabay
Rozmawiałam ostatnio z pewnym młodym człowiekiem. To wrażliwiec, ale nie bujający w chmurach. Raczej wnikliwy obserwator dzisiejszych czasów, – obserwator – nie bezmyślny gap. Przedstawiciel pokolenia Z.
Tak, zdaję sobie sprawę, że dla wielu moich rówieśników człowiek z gen Z kojarzy się z rozwydrzonymi dzieciakami z TikToka i Instagrama robiącymi challenge, od których włosy się jeżą na głowie. Otóż – to kolejny stereotyp. Młode pokolenie często świeci blaskiem odbitym od swoich mentorów – nierzadko rodziców. Czyli, mówiąc językiem stereotypów: czym skorupka za młodu nasiąknie...
Pamiętajmy, że dzieci uczą się obserwując. Potem naśladują to, co zaobserwowały.
Warto się nad tą myślą pochylić, zanim skrytykuje się młodego człowieka – zwłaszcza – własne dziecko :)
My starsi, przyjęliśmy, że mamy monopol na mądrość. Nie mamy // foto pixabay
Ale wracając do mojego rozmówcy – z wielką odpowiedzialnością stwierdzam, że my starsi powinniśmy częściej słuchać tego, co oni mają do powiedzenia. Zarówno nam, jak i światu. Dlaczego? Bo są młodzi i nie patrzą na świat z przyzwyczajenia, tak, jak robimy to my. A to bardzo cenna umiejętność.
Rozmawialiśmy o tym, co dziś definiuje ludzi. Co nas napędza i co powoduje, że się spalamy. Tak wiem, słowo "definiuje" jest bardzo krzywdzące i przedmiotowe. Lecz o ile jeszcze niedawno nas, ludzi "opisywano", dziś często jesteśmy zaledwie "definiowani". Ze względu na zmianę priorytetów – z "być" na "mieć". Niby mała roszada, a jednak jej skutki już dziś odczuwamy wszyscy. A będzie jeszcze gorzej, patrząc na statystyki WHO, które wieszczą, że rok 2030 będzie czasem zmianą lidera na podium chorób...
Mój młody rozmówca spuentował naszą rozmowę słowami, które do dziś mi dzwięczą w uszach:
Ludzie się sami wybiją. Bez przemocy, atomu i wystrzałów.
Po prostu po cichu znikną.
I myślę sobie, że trzeba przestać zaklinać rzeczywistość. Lepszego czasu nie będzie. Wszystko w naszych rękach. Zróbmy z nich użytek. Dosłownie i w przenośni. Popatrzmy dziś inaczej na swojego syna, na żonę, na tatę i siostrę.
Zauważmy ich.
Przytulmy.
Porozmawiajmy i gdy będzie trzeba, dajmy telefon do psychologa.
Poświęćmy im czas.
Zapalmy im światło.
I nie pozwólmy zniknąć...
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
dłonie mają wiele dobrych, terapeutycznych wręcz funkcji // foto pixabay
Napisz komentarz