08 Grudzień 2024
05-11-2023 przez Iza Janaczek
Pożegnania też bywają piękne... Pokazał to tegoroczny złoto-purpurowy październik, słoneczny, ciepły i jasny. Trzeba mu przyznać, że odszedł w wielkim stylu, w promieniach słońca, w błękitnym płaszczu z samego nieba i złocistej koronie z liści.
Przyszedł listopad a z nim - przyszło nowe. Czy gorsze? Pogodowo pewnie tak. I choć początek wygląda obiecująco, to i tak wiadomo, że to tylko złego miłe początki.
Będzie chłodniej, słotnej, ciemniej i bardziej melancholijnie. Taki stan rzeczy i pogody zdecydowanie przekładać się będzie na to, co w głowie, choćbyśmy jak walczyli...
U jednych humor pogarsza się już w maju na samą myśl o tym, że za kilka miesięcy przyjdzie listopad z deszczem i szaro burym niebem, u innych walka o dobre samopoczucie trwa dłużej. Jednak, jakoś tak, mniej więcej po miesiącu heroicznego boju z akceptacją ciemności i porannych przymrozków – zaczyna się mentalne przysypianie i – odliczanie... Najpierw do świąt, a potem – zdecydowanie do wiosny.
zwyczajne życie, to dobre życie, a stomia to nie choroba
Dobra wiadomość jest taka, że faktycznie idą święta. Kto lubi, ten się cieszy. Kto nie lubi - ten odlicza, że po nich to już naprawdę z górki i do wiosny. Wszak, już od grudnia – z każdy dniem o kilka sekund bliżej do kolejnej pory roku ;) Jakby nie patrzyć, będzie dobrze i tego należy się trzymać, choćby jak bardzo w tej naszej jesiennej szklance widać już było dno...
Życie toczy się utartym cyklem. Odmierzamy je równym rytmem postępujących pór roku, miesięcy, tygodni, dni, godzin.. Piękne misterium przyrody, zarówno odchodzącej jak i tej, na nowo odradzającej się na naszych oczach, trwa dla nas. Póki mamy przywilej budzić się co rano i rejestrować zmiany za oknem .
Ale... choć to wszystko takie cudne i jeszcze przez ludzi nie do końca zepsute, to jednak, może nużyć i męczyć... Tak, tak, może nużyć i męczyć...
I nie ma się co wbijać w poczucie winy, że człowiek nie czuje wielkiej wdzięczności - za wszystko, na zawołanie i w każdym momencie.
Jesień sprzyja melancholii. Zadumaniu i zadziwieniu również. A także, co całkiem naturalne, małemu żalowi za tym, co już za nami. To przyrodzona cecha jesieni. Taka, która celowo i z premedytacją usypia serca i umysły, by mogły choć na chwilę się wyciszyć i przyjrzeć uważnie - sobie samym. I nie, nie w obiektywie kolejnej fotki lecz tak inaczej. Ciszej, spokojniej i bez fanfar.
I choć wokół tyle oszałamiającego piękna nie do końca odczuwamy je jako ciągłą radość. Raczej patrzymy ze strachem, co to będzie, jak wiatr zwieje tę złotą koronę z drzew i uprzątnie spod nóg szeleszczący kobierzec... To skłania ku wyciszeniu i jesiennej melancholii choć social mediowy trend na głośną i zamaszystą wdzięczność ma się dobrze i nakazuje trzymać fason.
Jednak, o tej porze roku, wszechobecna, sugestywna wdzięczność bijąca z internetów jeszcze mocniej przytłacza, dławi i powoduje u wielu poczucie winy... Bo skoro u wszystkich stabilnie to dlaczego u nas inaczej? O co chodzi?
Ano o udawanie w większości chodzi...
Dziś dobrze sprzedaje się radość i szczęście i jakieś takie bezrefleksyjne zadowolenie ze wszystkiego... A wszystko to trzyma się tylko w ramach wykadrowanych fotek powtarzanych milion razy, w poszukiwaniu idealnego ujęcia... Hmmm... Smutne to trochę w całej tej swojej radości...
Nie ma nic złego w jesiennej zadumie nad przemijaniem, zwłaszcza, że za nami święto tych, którzy odeszli. Co ważne, przed nami – kolejne dni, te najbliższe, pełne słońca i szeleszczącego dobra pod stopami i te kolejne, już zdecydowanie inne. I to jest właśnie piękne w późnej jesieni. Ukazanie światu, że życie składa się zarówno ze wspaniałej jak i gorszej pogody. Słońce i deszcz mogą współistnieć i doskonale się uzupełniać, tak jak wdzięczność i zaduma lub dobre życie i stomia. Jeśli tylko we wszystkich tych rzeczach dostrzeżemy wartość, jeśli zrozumiemy, że są częścią biegu życia okaże się, że ta jesień nie była taka ciemna, zimna, długa i bez sensu.
jesień stomika to dobra jesień, tak jak dobre bywa lato stomika, zima i wiosna. Wszystko jest kwestią spojrzenia na ten temat
By dojść do wielu wniosków trzeba cichej, wycofanej jesieni. To taki dobry przerywnik pokazujący, że można z umiarem i w ciszy... Trzeba nam tej jesieni, która szeleści pod stopami złotym liściastym dywanem... Bez fanfar i przesytu. Bez skrajności w radości i instagramowych zachwytach, uwiecznionych na idealnym kadrze, który wyszedł dopiero za czterdziestym drugim razem, jak się już człowiek zdążył z drugim pokłócić. Z resztą, ta fotka, choć rzeczywiście idealna już zawsze kojarzyć się będzie z tą konkretną sytuacją, dla której, de facto, nie warto było psuć dobrego nastroju...
Czego sobie zatem życzyć na ten długi listopad?
Całej gamy uczuć, odczuć i emocji. Choć on senny i nostalgiczny, to wciąż żywy a to oznacza, że i my możemy w różne emocje. Nie tylko w osławioną wdzięczność. Zatem, i wdzięczności i wściekłości i radości i smutków, i śmiechu i łez - wszystkiego po trochu, bo danie najsmaczniejsze jest wtedy, gdy przyprawy w nim w pełnej gamie acz - pamiętać trzeba, by każdej było z umiarem, co by czegoś, za przeproszeniem, "nie spieprz*ć".
Ucztujmy na tym listopadowym stole życia, póki w nas życia. Jedzmy, pijmy. Bądźmy syci lecz nie przejedzeni, Wszak pamiętać trzeba, że do specjalisty to kolejki dłuższe niż listopad, czy nawet dwa pod rząd ;)
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
Napisz komentarz