25-09-2024 przez Iza Janaczek
Lubię sobie czasami poprzeglądać zakamarki internetu.
W zależności od tego, na co trafiam, czasami przypomina mi to wizytę w antykwariacie, czasami w secondhandzie, a czasami – na wysypisku śmieci.
Internet jest pełen treści. Na szczęście udaje się w nim znaleźć też coś, co zachwyci, zatrzyma i zmusi do refleksji.
I właśnie na coś takiego trafiłam ostatnio, myszkując po sieci. To była grafika. Na niej Charlie Brown i piesek Snoopy. Siedzieli sobie pięknie wyrysowani, wpatrując się w dal. Nad postaciami dwa dymki. Znaczy - rozmawiają. Chłopiec mówi: żyje się tylko raz, Snoopy. A piesek na to – nie, to nieprawda. Raz to się umiera. Żyje się każdego dnia.
Genialne w swej prostocie i – nadal przez wielu rozumiane w sam raz na opak. Skąd takie przypuszczenie? Z powodu obserwacji roszczeniowego podejścia do siebie nawzajem i do miejsca, w którym żyjemy.
Za ciepło w lecie, za zimno w zimie, pada jesienią, a wiosną przymrozki. W autobusie miejskim tłok, to samo u lekarza. Rachunki coraz wyższe, żarcie coraz droższe, dzień coraz krótszy i w sumie noc też. Tylko budzik tego jeszcze nie załapał i bezlitośnie wyrywa z krótkiego snu, zanim człowiek na dobre zaczął jakiś sen.
Brzmi znajomo? No pewnie. Mnie samej też ;) Narzekamy, Kochani, narzekamy i marudzimy, choćbyśmy się jak zarzekali. Robimy to wszyscy – choć na szczęście, każdy z innym natężeniem.
Narzekamy i wkurzamy się. Trochę z automatu, trochę z przyzwyczajenia, a trochę, bo z braku ciekawszych, malkontenctwo weszło nam w krew i w charakter.
Narzekamy, jak nie na głos, to w duchu. Sama łapię się na tym, że zdarza mi się to częściej, niżbym chciała. Odkąd moja trawa znów jest naprawdę zielona, niebo niebieskie a życie tylko moje, irytuje mnie niewiele. Ale – jak już irytuje, to tak solidnie i do syta.
Dajmy na to – ruch drogowy. Temat naszego sposobu jazdy to coś co wkurza i zadziwia. I tak na przemian. Obserwuję, że my Polacy mamy problem z zasadą złotego środka. Przeginamy albo w jedną albo w drugą stronę. I albo prujemy z ponaddźwiękową prędkością przez obszar zabudowany, albo wprost odwrotnie i jakiś kierowca albo i kierowczyni – jadą tak, jakby ktoś im nałożył blokadę na wciśnięcie pedału gazu. Ta niewidoczna blokada powoduje, że nie są w stanie przekroczyć szalonych 80 km/h. Jadąc autostradą, gdzie serio można ciut szybciej.
Podobnie przed rondem. Rondo to w ogóle jest totalny raj dla myślicieli i filozofów. Dojazd do ronda to taki moment, gdy wielu kierowców (a i kierowczyń) włącza tryb myśliciela rozważającego egzystencjalne problemy świata. Jechać? Nie jechać? A może ktoś właśnie wyjeżdża z sąsiedniej miejscowości i za parę minut dojedzie do ronda. Dobra, to ja może jeszcze poczekam…
Stoję za takim samochodem. Czekam i czekam i by czymś zająć myśli - narzekam w duchu. Narzekam, że musiałam w ogóle wyjechać, że akurat wybrałam to rondo, że się jesień zrobiła i przez nią słaba widoczność, a to oznacza, że nim ten człowiek w seicento dumający przed rondem dojrzy gościa wyjeżdżającego z sąsiedniej wsi, to wieki miną…
Otrzeźwienie przychodzi, gdy w domu mąż pyta, jak mi minął dzień. Myślę sobie wtedy, nooo, gdyby nie gość z seicento to…
I wtedy przychodzi opamiętanie. Stara – wyluzuj, dojechałaś bezpiecznie, siedzisz w ciepłym fotelu, cieszysz się chwilą ze swoim najbardziej ulubionym na świecie człowiekiem i robisz plany na najbliższy czas.
Świat się nie skończył tylko dlatego, że gość w seicento przyspał na skrzyżowaniu, nie skończył się też dlatego, że komuś innemu uciekł autobus, a jeszcze ktoś musiał odebrać dziecko z przedszkola, bo się okazało, że mały ma ospę.
To nie są końce świata. To zwykłe życie. Dzień jak co dzień.
Być może jutro nie ucieknie komuś autobus, czyjś synek poczuje się lepiej, a ja nie spotkam wolnojada w seicento. Z kolei po jutrze, będzie pojutrze, a to oznacza aktywny weekend, potem kolejny i następny.
Bo tak jak powiedział Snoopy: żyjemy każdego dnia. I to jest dziś najlepsza wiadomość.
Pytanie. Co z nią zrobimy?
Dzień dobry, dobrzy Ludzie, miejcie się dziś pięknie. Jutro też :)
Napisz komentarz