20-09-2024 przez Iza Janaczek
Wielkie do niej przywiązanie obserwować możemy, podglądając zwyczaje Anglików, którzy nie wyobrażają sobie dnia bez kilku filiżanek tego napoju.
Przyznam, że choć lubię herbatę, to jednak ze wszystkich znanych mi gatunków, wybiorę jednak kubek świeżo zaparzonej kawy z odrobiną mleka - i żeby nie było zbyt wykwintnie, zbyt idealnie i zbyt instagramowo dodam, że – absolutnie z cukrem. Życie jest zbyt gorzkie, by celebrować je nieposłodzoną kawą. ;)
To oczywiście żarcik. Absolutnie nie chciałabym urazić tu świętokradczymi przepisami na psucie kawy, znawców i koneserów, którzy od razu powiedzą, że cukier zabija jej wyjątkowy smak.
Być może. Nie przeczę. I jeśli ktoś woli bez cukru, absolutnie nie mam nic przeciwko. Ja mimo wszystko zaryzykuję jednak kilka kryształków białej słodyczy, które zniwelują słuszną, ale jednak - gorycz tego wspaniałego napoju.
Zatem, by nie pomijać żadnego teamu, poszerzam dzisiejsze rozważania o kolejny napój.
W czym więc tkwi magia picia herbaty lub kawy? Za co je tak bardzo lubimy? Za co Wy, kochani Ludzie – to nie mam pojęcia, ale ja uwielbiam chwilę picia gorących napojów za możliwość trzymania w dłoni pełnego płynu kubka.
O!
Choć kawę lubię bardzo, a i dobrą herbatą nie pogardzę, to w pewnych chwilach wcale nie chodzi o smak napoju, z cukrem, czy bez. W momencie, gdy potrzebujemy krótkiej pauzy na zebranie myśli i uspokojenie oddechu, cała terapeutyczna wręcz przyjemność brania do rąk kubka z aromatycznym płynem to możliwość trzymania go w dłoniach. Tylko i li. Wtedy, nawet wykwintny smak tego co w nim, schodzi na dalszy plan..
Tak naprawdę, kawa, herbata czy gorąca czekolada to tylko pretekst, by na chwilę się zatrzymać i skupić na tym, co w dłoniach, a nie - z tyłu głowy.
I chyba właśnie dlatego lubię trzymać w dłoniach taki parujący kubek gdy w głowie i na zewnątrz deszcz, śnieg, grad i zawierucha. Lubię też wtedy, gdy świat wita rześki poranek i myśli jeszcze jasne, jak on. I lubię gdy daje mi chwilkę na to, by dostrzec, jak piękne i słoneczne jest dzisiejsze popołudnie. Ale chyba najbardziej lubię, gdy udaje mi się trzymać go w dłoniach, siedząc wprost na trawie lub na zwalonym pniu, gdzieś pośrodku gór i lasów.
Te paręnaście minut, zanim w kubku zobaczę dno, to mój czas.
To moment, gdy – będąc w domu, mogę oprzeć się wygodnie, podwinąć nogi i zamknąć oczy. Gdy kawę zabieram w teren, wdycham zarówno jej zapach, jak i zapach lasu. A wierzcie mi, zwłaszcza ten jesienny nie ma sobie równych i idealnie komponuje się z aromatem kawy (nawet posłodzonej).
Wielkimi krokami zmierza ku nam jesień. I trzeba przyznać, że nie skrada się za bardzo. Już od połowy sierpnia chłodnymi porankami i wieczorami daje znać, że stoi w progu. Jesień to czas idealny, by odkryć w sobie nawyk trzymania gorącego kubka w dłoniach. W sumie to może być świetny substytut dla telefonu, którego wielu z nas prawie że wcale nie wypuszcza z ręki.
Tylko sobie wyobraźcie. niecałe pół godzinki absolutnego spokoju, bezruchu i czasu, w którym liczy się tylko to, by sobie rąk nie oparzyć tym celebrowanym wrzątkiem ;)
Ponoć dobrze jest mieć w ciągu dnia coś, na co człowiek czeka. Pędzimy i gnamy. Karmimy się stresem, presją i oczekiwaniami. Żyjemy od deadline’u do deadline’u. Pijemy też kawę i owszem, ale po to, by nie zasnąć, a nie po to, by odkryć, że można z tego czerpać przyjemność. Odkładamy wszystko na bliżej nieokreślone „później”, żyjemy, wciąż łapiąc oddech.
To może dziś, na przedprożu jesieni, spróbujemy inaczej... Usiądźcie, Drodzy Kochani, i mówicie, co podać? Kawę czy herbatę?
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz