03 Kwiecień 2025
03-04-2025 przez Iza Janaczek
Nigdy specjalnie nie ukrywałam, że mocno frapuje mnie zasadność zbiorowej histerii w kierunku dążenia do ideału Chodzi o to, że nie potrafię zrozumieć jej imperatywnej konieczności aplikowania jej (często na siłę) sobie i bliskim, choć przyglądam się tematowi z mniejszą lub większą świadomością od bez mała 40 lat z dużym hakiem.
I tak:
- kobiety, w drodze na skróty do dobrej sylwetki, sięgają często nie po sok i warzywa, a bieliznę wyszczuplającą
- mężczyźni po argumenty – że liczy się charakter, poza tym, brak czasu na siłownię, jak trzeba na tę wyszczuplającą bieliznę dla księżniczki zarobić.
- dzieciom wmawia się, że mają być najlepsze we wszystkim, bo inaczej będą miały w życiu gorzej i nie dadzą rady, choć właśnie tym sposobem produkujemy całe pokolenie dwóch typów ludzi: - niedowartościowanych, niemocnych, niepewnych siebie lub przesadnie roszczeniowych, nieempatycznych i pozbawionych, choć cienia refleksji na temat siebie i świata, za który przecież będą kiedyś odpowiedzialni.
foto: pexels
- Starszym z kolei elegancko się sugeruje, że ich czas minął, więc najlepiej, żeby się za bardzo nie wychylali, nie wychodzili, nie zabierali głosu, no i nie pokazywali zmarszczek. Te, wiadomo, trzeba albo wypełnić, albo przykryć chustką. Z godnością i w ciszy.
- Chorym – że skoro już są chorzy, to mają „nie narzekać”, bo przecież wiadomo, że boli. No i że „inni mają gorzej”, co jest wyjątkowo skuteczną metodą odbierania ludziom prawa do wyrażania emocji
.
- Zwierzęta – też objęto presją – mają być grzeczne, cichutkie i wiedzieć, jak się zachować. I w wielu wypadkach to działa na tyle doskonale, że mam wrażenie, patrząc na latorośle w takich idealnie wyglądających rodzinach z idealnym psem, samochodem i domem z ogródkiem, że lepiej tu poszło wychowanie czworonoga, niż własnych rodzonych dzieci, które dla odmiany często nic nie muszą, a wszystko mogą. Zwłaszcza w samolocie, restauracji, na basenie, w pociągu czy autobusie.
foto pexels
I choć może zabrzmi to dziwnie, wszystko to w imię zbliżenia się do pewnego „ideału”. Do kanonu, który dziś daje legitymację bycia na czasie.
Bo dziś nie wystarczy być tylko sobą. Trzeba być „dobrze zaprojektowaną wersją siebie”.
Z plikiem do pobrania, opcją subskrypcji i zakładką FAQ.
Brzmi zgryźliwie? O, zdecydowanie. Ale w sytuacji, gdy wypada zapłakać nad tym, co robimy z życiem – pół biedy, gdy tylko własnym, straszne – gdy własnych dzieci i starszego pokolenia – uratować nas może tylko zdrowy sarkazm i uczciwa autoironia.
foto pexels
Rodacy kochani, do luster zatem. Stańmy w prawdzie, choćby szeptem i tylko przed samymi sobą.
Jak to zrobić? Otóż: zostawmy telefon na półeczce w przedpokoju. Wejdźmy do łazienki, będzie intymniej. Zamknijmy drzwi. Najlepiej na rygiel. Zmyjmy wszystkie warstwy makijażu. Jeśli nie damy rady inaczej, to najpierw wklepmy kremik pod oczy i na dekolt (tak, tak, panowie, jeśli chcą, to też mogą – dziś o tym przeczytałam na Instagramie). A potem spójrzmy sobie w oczy. Spójrzmy na kąciki ust. Omiećmy wzrokiem całą twarz...
Co widzimy? Spojrzenie najczęściej zmęczone, zniechęcone i pozbawione blasku, usta zaciśnięte, układające się w łuk z kącikami w dół. Twarz pozbawiona trzymającego ją makijażu i siły woli – zmęczona i bezbronna.
Czy to już ten ideał? Śmiem przypuszczać, że nie do końca.
foto: pexels
Cytując więc klasyka – nie idźmy tą drogą, a już na pewno nie pchajmy w nią naszych dzieci i psa.
Zatem, skoro ten ideał wciąż daleko, może by tak, dla odmiany, włączyć własny kompas, zamiast korzystać z cudzych ustawień? Kto wie, dokąd nas zaprowadzi taka ożywcza zmiana...
...a co, jeśli do własnej, prywatnej definicji własnego prywatnego ideału?
Dzień dobry, dobrzy Ludzie, odważycie się?
Napisz komentarz