08 Grudzień 2024
16-06-2023 przez Iza Janaczek
"Zrozum to, co powiem, spróbuj to zrozumieć dobrze"... Jak życzenia najlepsze te urodzinowe..." śpiewał Krzysztof Myszkowski z SDM...Dlaczego te urodzinowe życzenia są takie ważne? Dlaczego tak istotne są same urodzimy, że traktujemy je wyjątkowo i odświętnie?
W sumie trudno powiedzieć, dlaczego w sposób często głośny, huczny i zabawowy oznajmiamy światu, że znów się postarzeliśmy. Że znów jesteśmy starsi i mamy rok więcej, niż w zeszłym roku o tej porze.
Czasu, jaki wtedy był i minął, nic już nie wróci. Być może nie naprawimy szkód, jakie wtedy powstały. Być może nigdy już nie powiemy komuś kilku ważnych słów, na które miało być tyle czasu, a w końcu go zabrakło. I może za późno też na niektóre ważne decyzje... Jednak, w dniu urodzin spora część z nas świętuje, bo być może na szczęście, nie na wszystkie decyzje jest zbyt późno..
Myślę sobie, że to dobrze. Bo póki życie trwa, póty za wcześnie na własną stypę. Urodziny są zdecydowanie fajniejsze. Nawet jeśli nie zdołaliśmy zrobić, dokonać czegoś ważnego, dostaliśmy czas, by coś wykombinować, żeby temat jakoś godnie ogarnąć. A że odbędzie się to przy optymistycznym toaście i kwiatach - tym lepiej :)
Jednak załóżmy, że przez ten rok udało się niczego nie zaniedbać i zdążyć na czas i z planem działania i z decyzją. I choć to urodziny któreś tam z kolei i to może nawet z kopką, dla kogoś mogę być absolutnie pierwsze. Dlaczego? Bo udało się zdążyć na czas…. Podjąć decyzję. i choć, być może, zostało to zrobione nie pomimo, a wręcz wbrew to i tak jest wielki powód, by świętować… Być może to śmiech przez łzy i dopiero urodziny - kolejne metrykalnie i pierwsze w nowej odsłonie, ukażą wspaniały potencjał, który uaktywnił wielką wolę życia i moc sprawczą, człowieka, który zdobył się na odwagę i zmienił swoje życie powodując, że nadal mogło trwać. Jak Gosia.
To pierwsze urodziny Gosi. Choć ma ich bez mała 49, te są wyjątkowe. Po 15 latach smutnych rocznic bezwolnej wegetacji, wreszcie dostała szansę na zmianę. Jakoś tak, przez cały ten czas nie składało się, by przemyśleć temat wcześniej. Wmawiała sobie, że leki działają, że to chwilowy kryzys, że inni mają gorzej. i że trzeba się cieszyć z tego, co jest. Trzymała się kurczowo życia, jakie znała. Choć biegło ono niezmiennym torem bólu, upokorzeniu, samotności, niemocy i braku nadziei. trzymała się go z całych sil. Nie było szans na spontaniczne wypady do kina, na rower, do teatru czy znajomych. ale nawet wtedy, nie myślała, że naprawdę może coś zmienić. Dopiero będąc absolutnie pod ścianą, Gosia postanowiła działać. Przestała się łudzić i dziś dziękuje wszystkim dobrym mocom, że choć późno, to dla nie nie było za późno.
Operacja wyłonienia stomii odbyła się wczesną wiosną. A jej urodziny przypadały w lecie. Teraz, jak śmieje się Gosia, nie potrzebuje imienin, bo urodzony obchodzi dwa razy w roku. W dniu urodzin "licznikowych" biegnących cyklicznie od startu życia oraz w dniu wyłonienia stomii.
To pierwsze urodziny od dnia wyłonienia. Gosia spogląda w myślach wstecz. Ileż zmieniło się w stosunku do zeszłego lata, gdy świętowała swój dzień. wreszcie ruszyła do przodu, w drogę pełną życia. I choć nie było łatwo, nie było też trudno. Było inaczej.
Dziś Gosia nic nie musi. Nie musi zdążyć do toalety i prosić często bezskutecznie o wpuszczenie poza kolejka. Ani znów nadrabiać miną przedkładając kolejne zwolnienie lekarskie. Nie musi także nosić pieluchomajtek czy kolejnej bielizny na zmianę. I płakać bezgłośnie w długie noce, też już nie musi….
Dziś, w dniu urodzin świętuje naprawdę. Tak, jak nie robiła tego przez wiele, wiele lat. Już prawie zapomniała jaki smak miało prawdziwe życie. Życie Gosi, jak życie nas wielu składało się z małych puzzli, na które, gdy występują osobno, mało kto zwraca uwagę. Wystarczy jednak spojrzeć obiektywnie i bez pobożnych życzeń... Wtedy często wyłania się z tej układanki coś innego, niż byśmy chcieli. Nagle okazuje się, że to już nie życie, a wegetacja. I pobożne życzenia. I zaklinanie rzeczywistości. To ułuda faszerowana farmakologią, ale nie prawdziwe życie. tak było u Gosi. Choroba odebrała jej zdolność połączenia puzzli, by wyszedł obrazek. Gdyby się jej to udało wcześniej, od razu zobaczyłaby, wiele czerwonych flag. I to jest właśnie cały dramat sytuacji - choroba odbierając właściwą optykę odebrała Gosi możliwość podjęcia decyzji. Trwała więc w niebycie całe długie lata
Moment obudzenia się z tego złego, chorego snu przypadł na poprzednie urodzin. Te w zeszłym roku. Gosia akurat wyszła ze szpitala. Nie liczyła już, który to raz. Poprawy nie było. Było zaklinanie rzeczywistości i zwiększenie dawki sterydów....
"-Kochanie zawalcz o siebie, zasługujesz na lepsze życie. Nie stać nas na to, by Cię stracić' - usłyszała n-ty już raz, ale tym razem usłyszała to usłyszała. I zobaczyła całą tą wegetację oczyma najbliższych.
Polało się wtedy wiele łez. Ciepłych, dobrych i serdecznych ale i tych gorzkich opłakujących stracony czas. Decyzja została podjęta. Gosia znów zapragnęła naprawdę świętować urodziny.
Dziś, żyje pełnym życiem celebrując ten dzień na własnych warunkach. Zamiast koktajli leków - sok ze świeżych pomarańczy, zamiast łez rozpaczy, łzy szczęścia. Zamiast ciemności oślepiające słońce i cudny błękit...
Patrząc wstecz zastanawia się czego się bała. Operacja przebiegła pomyślnie, choroba została całkowicie usunięta. Przed nią zdrowe życie... Dlaczego czekała? Nie potrafi zrozumieć. Choć usiłuje i ma swoją teorię. Zawsze boimy się tego, czego nie znamy. Rzadko chcemy o tym lęku z kimś porozmawiać tłumiąc go w sobie i wspinając się na wyżyny samooszukiwania... Bo o czym tu gadać. Jest jak jest i ważne żeby nie było gorzej. To przecież tylko chwilowa słabość, to przejdzie, wystarczy wziąć więcej leków. Dopiero spojrzenie obiektywne na obrazek, jaki ułożyły nam puzzle naszego życia pokazuje, jak wiele na nim ciemnych plan i czarnych dziur, w których znika wszystko, nawet nadzieja. Strach jest dobry, pozwala zachować czujność i otwarte oczy ale strach połączony z uporem i zamknięciem się na to, co nowe, dobry już nie jest.... dlatego tak ważne jest chcieć usłyszeć: "zawalcz o siebie. Zasługujesz".
Gosia świętuje nowe urodziny. Wreszcie żyje. Woreczek stomijny w żadnym wypadku nie ogranicza. Pozwala jej żyć na własnych warunkach. Oczywiście kompromisem jest higiena w toalecie, ale czy to taki problem, gdy cały świat znów stoi otworem i to tym właściwym? No właśnie.
Pierwsze urodziny inaczej. - Jak wielu z nas jest dziś Gosią, która miała szansę zadziałać na czas i teraz odcina dobre kupony od tej decyzji? Idąc już tylko jasną drogą i tylko w blasku wewnętrznego słońca?
A ilu, ile z nas wciąż układa pogmatwane rozsypane puzzle nie umiejąc ułożyć obrazka, bądź spojrzeć na niego z właściwej perspektywy?
Decyzje bywają trudne - nawet bardzo. Powodują, że myśl o nich odbiera siły i paraliżuje strachem. Czasami jednak warto wyjść poza ten zaklęty krąg strachu i spojrzeć z zewnątrz. Urodziny to dobro limitowane, po co skracać mu termin, skoro możemy znów żyć i cieszyć się każdym dniem, jak dawniej. Może warto zaryzykować mimo strachu paraliżującego ruchy. Gosia pokazała że warto. Warto do utraty tchu. Choćby tylko po to, by znów móc patrzyć w słońce i to nie ze szpitalnego łóżka lecz z najlepszej możliwej miejscówki życia.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz