23 Listopad 2024
08-11-2024 przez Iza Janaczek
Śmiech to zdrowie. Maksyma, którą znamy wszyscy. Od najmłodszych lat wpaja się nam ją jako antidotum na całe zło świata. I choć to bardzo dobra metoda na długofalowy spokój ducha, jest też jednocześnie pułapką.
Bo trzeba wiedzieć, z czego się śmiać i kiedy..
Tymczasem, nie mając za grosz dystansu do siebie, śmiejemy się często ze wszystkich i to nie śmiechem przyjacielskim, a tym niemiłym. Śmiejemy się też, by pokazać, że dajemy radę. Tym głośniej, im głośniejszym bezgłośnym krzykiem nasze wewnętrzne „ja” wyje, obijając się o nasz własny prywatny i spersonalizowany siódmy krąg dantejskiego piekła.
foto unsplash
Śmiech nie zawsze leczy. Nie zawsze koi i nie zawsze jest bezpieczną przystanią.
Nie każdy śmiech jest dobry. I nie każdy dobro znamionuje.
Śmiać można się ze wzgardą. Śmiech towarzyszy poczuciu bezsilności. Śmiechem, tym drwiącym, można tłumić empatyczne odruchy. Krótkie parsknięcia bądź szyderczy rechot znamionują lekceważenie i brak chęci podjęcia dialogu. Rozpaczliwie radosny tłumi wewnętrzny żal.
Śmiech ma wiele odmian. Czy umiemy je wszystkie rozpoznać… być może - także u siebie? To nie lada sztuka, bo w każdej z tych odmian śmiechu, które nie mają nic wspólnego z „dobroterapią”, kryjemy się przed światem, a często, czego sobie być może nie uświadamiamy – także przed nami samymi.
W śmiech uciekamy, nie umiejąc bądź nie chcąc udzielić odpowiedzi, nie umiejąc lub nie chcąc się deklarować, nie umiejąc lub nie chcąc przyznać się do tego, że śmiech to zarówno tarcza, maska, jak i pewna rola, w którą wcielamy się, wychodząc do świata pełnego ludzi.
foto unsplash
Coraz częściej mam wrażenie, że dzisiejszy świat zatracił trochę to, co zwykliśmy nazywać górnolotnie radością życia. Radość życia kiedyś objawiała się spokojem ducha, pomimo różnych okoliczności i zawirowań, spontanicznymi planami i właśnie śmiechem. Dziś objawia się ulgą, że udało się jakoś godnie dotrwać do wieczora, weekendu, końca miesiąca lub roku.
Ulgą, nie śmiechem. A jeśli nawet śmiechem, to często wymuszonym i mechanicznym. Takim zawodowym, jaki obserwuje się u pań na recepcji w fancy hotelach. Niby uprzejmie i miło, ale uśmiech nie sięga oczu, przez co jest tylko maską, pewną pozą i sposobem na światowy spokój.
.
Dlaczego? Bo ludzie nie patrzą tak daleko, tak głęboko i tak wnikliwie. Patrzą, wcale nie widząc. Dlatego właśnie wielu wystarczy zobaczyć wygięte w górę kąciki ust, bez skupiania się, czy iskierki śmiechu pojawiają się też w oczach.
.
foto unsplash
Kto wie, może to właśnie przez tę naszą coraz większą „siebie-nieuważność” prawdziwy śmiech, ten, który leczy, powoli staje się kruchą i ulotną rzadkością?
Dzień dobry, dobrzy Ludzie,
tylko szczerego uśmiechu Wam dziś życzę – zwłaszcza tego, do własnego odbicia
foto unsplash
Napisz komentarz