20 Grudzień 2024
09-07-2024 przez Iza Janaczek
Jesteśmy w kontakcie lub in touch, jak kto woli. Jesteśmy pod telefonem i dostępni całą dobę. Tak na wszelki wypadek, gdyby o 4 nad ranem ktoś potrzebował zapytać, gdzie leży sprawozdanie, które leży przecież na półce przy biurku.
Telefon mówi nam, czy dobrze oddychamy i jakościowo śpimy oraz, ile zrobiliśmy kroków i że, spodziewając się comiesięcznej kobiecej przypadłości – jutro będziemy wkurzone.
Telefon zdominował każdą sferę naszego życia. Pomaga zasypiać i się obudzić. Podpowiada, jak planować dzień i zapewnia rozrywkę.
Wszyscy je mamy i każdy mniej lub bardziej intensywnie z nich korzysta. I konia z rzędem temu, komu choć raz nie zadzwonił w miejscu publicznym, wygrywając, być może neutralny kurant, a być może refren znanego utworu, znanego wszystkim Zenka.
Czasy, w których żyjemy, pełne są historii z cyklu: “matka zapomniała odebrać córkę z przedszkola”, “ojciec udał się do pracy, zapominając uprzednio odprowadzić syna do szkoły, w efekcie czego dziecko zostało na tylnym siedzeniu auta i niebezpiecznie się przegrzało, zanim dotarła do niego pomoc”. Rzeczą praktycznie pewną jest to, że tym, co towarzyszyło każdej tej sytuacji, pośrednio stając się jej winowajcą, był - telefon. W tym wypadku robi on za czarny charakter, jednak, czy zasłużenie?
fot. pixabay
Mówiąc bardzo obrazowo, by w tym niby-sądzie skorupkowym nie używać słowa „telefon”, (bo to byłoby zbyt tendencyjne), chcąc udowodnić, że telefon to "tylko rzecz" w rękach kogoś, kto nim zarządza, użyję innej metafory;
Telefon to taka sama rzecz jak miotła. Choć ona nie ma dumnej ksywki „smart”.
Warto jednak pamiętać, że nikomu krzywda się nie stanie od użycia miotły w celu zamiecenia podłogi… A przynajmniej, gdy będzie się nią posługiwać w sposób umiejętny… Problem pojawia się wtedy, kiedy człowiek postanawia znaleźć sobie w tej miotle najlepszego przyjaciela, któremu ufa absolutnie, usypiając własne przyrodzone umiejętności i, a jakże - także inteligencję.
Podobnie rzecz wygląda z telefonem; może być zabawką i przedmiotem kradnącym czas, duszę i uczucia, a może być też czymś, co sprawia, że rzeczywiście jesteśmy bliżej. Bliżej wiedzy, informacji, technologii, a także tych, za którymi tęsknimy, bo są zbyt daleko, by móc ich przytulić.
Dlatego nie uważam, by jak to się zwykło mawiać: „wszystkiemu winę ponoszą te smartfony”. Myślę sobie, że demonizowanie telefonu i przypisywanie mu złych cech jest z gruntu tak samo złe, jak nieumiejętne i nienormowane korzystanie z niego. Dokładnie tak, jak w przypadku wspomnianej już tu miotły ;)
fot. pixabay
Patrząc, jak wiele pola oddaliśmy temu, co miało nam tylko usprawnić życie, zastanawiam się nierzadko, gdzie są te czasy, gdy wychodząc z domu, zabieraliśmy ze sobą torebkę lub plecak. W nim, w zależności od tego, gdzie się udawaliśmy, był m.in. portfel, dokumenty, aparat fotograficzny i mapa. Dziś przedmioty te zastępuje telefon. Wskazuje nam drogę, robi zdjęcia i płaci rachunki. I także z tego powodu, dla wielu z nas jest absolutnie niezbędny, na tyle, że nie rozstajemy się z nim ani na chwilę. A jak pokazuje życie - to niestety miłe złego początki.
Im bardziej bowiem jesteśmy "w kontakcie", tym mniej przychodzi nam do głowy osób, z którymi być w nim chcemy. No bo i po co? Mając świat pod kciukiem, nie czujemy żadnej potrzeby, by podnieść głowę znad telefonu, wyjść z domu i po ludzku z kimś pogadać. I to, by było jeszcze bardziej egzotycznie - werbalnie, czyli rozmawiając, a nie - pisząc wiadomości i to jeszcze szyfrem.
O czym mówię? Proszę bardzo… Uwaga, przykład:
"Ct? Nwm, lol. A ct?"
Nie, to nie błąd wycinający z tekstu losowe literki. To mini dialog, o którym usłyszałam od zaprzyjaźnionej nastolatki. W wolnym tłumaczeniu oznacza:
"Co tam? Nie wiem, lot of laughter (lol = dużo śmiechu). A co tam?"
I tak sobie myślę, że samotność ma trochę wspólnego z tym, jak do siebie mówimy. A mówimy coraz krócej, coraz dziwniej, coraz mniej zrozumiale, coraz mniej personalnie i coraz bardziej niechlujnie. Totalnie zapomnieliśmy, że inaczej brzmi zdanie wypowiedziane z odpowiednią intonacją, a inaczej pisane i to bez znaków przestankowych, do których jakąś irracjonalną niechęć czuje coraz więcej osób – nie tylko młodych. Tymczasem interpunkcja jest ważna. Dlaczego? Ponieważ jest znaczna różnica w odbiorze tekstu, gdy napiszemy "Kocham gotować babcię i dziadka" lub gdy napiszemy: "Kocham gotować, babcię i dziadka!"
fot. pixabay
Bezrefleksyjność nie jest smart. Smart jest być smart naprawdę. ;)
Bądźmy więc smart, ale tak naprawdę, czyli bardziej niż nasze telefony. Dawkujmy sobie ich używanie. Patrzmy wokół, zamiast wciąż w ich szkiełko, a także - mówmy do siebie nawzajem. Uczmy też tego nasze dzieci. Zwłaszcza te, które przemierzają codzienność w pozycji słonecznika. Co charakteryzuje tę pozycję? Głowa pochylona nad trzymanym w dłoniach telefonem, słuchawki na uszach i brak kontaktu z otoczeniem, z którym te nasze słonecznikowe dzieci komunikują się czasami, pisząc dziwno-komunikaty, tylko i wyłącznie monosylabami. Choć o nie nie proszą, one naprawdę potrzebują wsparcia. Widać to choćby w sklepie wiadomej sieci, gdy podczas zamawiania hot doga blokuje ich stres, niepozwalający wydusić z gardła prośby, by do tego hot doga nie dodawać cebuli.
Nie do uwierzenia?
Zabawne?
LoL??
Nie sądzę :(
Dzień dobry, dobrzy Ludzie. :)
fot. pixabay
Napisz komentarz