08 Grudzień 2024
04-06-2024 przez Iza Janaczek
Nie mówimy sobie słów dobrych, bo to truizmy.
Nie przytulamy, bo to niemęskie i nic nie wnosi do życia.
Tak... Brzmi znajomo, prawda? No to idźmy dalej…
Nie odpoczywamy, bo szkoda czasu.
Nie dbamy o zdrowie, bo jak nie swędzi, to się nie drapie, a po co wywoływać wilka z lasu?
Niby logicznie. Niby merytorycznie. Ale jednak, człowiek się zastanawia - co nas powstrzymuje, by (znów) spróbować? Czemu my, ludzie XXI wieku, jedzący kiełki, pijący mleko sojowe i suplementujący co tylko się da, dbając o ciało zaniedbujemy ducha?
I nie żeby wszyscy od razu i ochoczo w te zdrowe nawyki żywieniowe, ja sama mogę jednym tchem wymienić co najmniej 10 osób, które zamiast soi i kiełków wybiorą karkówkę i piwko ;) Chodzi o to, że o ile jesteśmy jeszcze skłonni zrobić przestrzeń dla zdrowia fizycznego, o tyle mocno zaniedbujemy to mentalne.
foto unsplash
Skąd takie rozterki? Z powodu przytulania, które ma dziś swoje święto. I fajnie, że taki dzień jest, bo to powód do refleksji nad brakiem przytulania w życiu wielu z nas.
- Ale to nie ma żadnego sensu.
- Oj, daj już spokój z tymi fanaberiąmi.
- To takie babskie.
I moje ulubione:
- Przecież cię przytulam! (ostatnie przytulenie rok temu w wigilię podczas życzeń opłatkowych)
I żeby nie było – nie tylko panowie mają z tym problem. Dziś także wiele kobiet nie widzi w nim żadnego sensu, a tym samym – w myśl zasady, że czym skorupka za młodu nasiąka… - także dzieci rosną w przeświadczeniu, że ściskają się tylko słabeusze, bo silni nie potrzebują.
Patrząc, jak wielu z nas mocuje się z życiem, odnoszę wrażenie, że te nierówne zapasy to jedyna forma uścisku, jaką uprawiamy na co dzień.
A szkoda, bo czuła obecność drugiego człowieka zamykająca w ramionach, gdy świat staje się zbyt męczący, to ogromny zastrzyk mocy. Ale trudno zachwalać na sucho jak pastę do zębów z reklamy. Przytulania trzeba spróbować na sobie, by uwierzyć, że naprawdę działa. Trzeba próbować znów nauczyć się wyciągnąć do kogoś otwarte ramiona, ale i – skorzystać, gdy ktoś zrobi to samo.
foto unsplash
My ludzie potrzebujemy siebie nawzajem. Nie, nie w krzykliwym, udowadnianiu sobie, kto ma lepsze buty, dzieci, samochód i wynagrodzenie. Właśnie taka forma kontaktów międzyludzkich sprawia, że tracimy siły i opadają nam ręce. Dosłownie i w przenośni.
My ludzie potrzebujemy siebie nawzajem, by ratować się przed brakiem sił do życia. Tak po prostu.
Człowiek przytulany czuje się tak, jakby wrócił do miejsca, w którym było mu dobrze. Nie, niekoniecznie jest to dom, choć w stereotypowym podejściu tak właśnie widzimy bezpieczeństwo. Jednak, co nie jest rzadkością, dom nie zawsze i nie dla wszystkich oznacza bezpieczeństwo i miłość. I to on także może być powodem braku umiejętności przytulania.
foto unsplash
Mamy ten problem z przytulaniem z jeszcze jednego zasadniczego powodu – a mianowicie – z powodu mocnego przekazu kreującego nas ludzi jako:
1/ osoby niezależne,
2/ samodzielne i samowystarczalne i...
3/ niepotrzebujące polegać na kimkolwiek, z uwagi na punkt 2.
Z drugiej jednak strony social-mediowi często samozwańczy guru bombardują nas radami, jak dopominać się dbania o nasz dobrostan. Bo zasługujemy i nie musimy wszystkiego robić sami.
Czy tylko ja widzę tu niejaki, nazwijmy to - konflikt interesów?... No właśnie.
A efektem tych sprzecznych komunikatów jest to, że ani nie dbamy, ani się nie przytulamy. Tkwimy gdzieś pośrodku, samotnie mierząc się z tym, z czym wcale nie trzeba w pojedynkę.
W przytulaniu najważniejsze jest, że w ciągu tych kilku, kilkunastu chwil tkwienia w ciepłym uścisku drugiego człowieka, czas staje w miejscu. W całym tym spokoju, jaki nagle jest wszędzie tam, gdzie jeszcze chwilę temu był nieskoordynowany, rozedrgany, i ciężki od złych emocji ruch, przebija teraz silne poczucie, że w tej chwili jest się w absolutnym centrum uwagi drugiego człowieka. Bez względu na to ile mamy lat i kto przytula.
Niosące spokój ramiona ojca, przyjaciela, partnera, siostry, a także dziecka to ciepło, dobro i światło latarni morskiej, podczas sztormu gdy my w łódce na pełnym morzu...
foto unsplash
Bycie w zasięgu dobrych ramion powoduje, że życie jakoś tak mniej boli i mniej spala. W głowie robi się jaśniej i nawet czasami otwiera się okienko pogodowe, przez które wdzierają się do niej promienie słońca.
Choć przytulenie nie rozwiązuje problemów egzystencjalnych, pomaga w mierzeniu się z nimi. Przeświadczenie, że gdzieś niedaleko jest ktoś, kto zamknie w ramionach i na chwilę sprawi, że problemy znikną, jest absolutnie nie do opowiedzenia, a tym bardziej – do przecenienia. Po takiej terapii, choć nadal ciężko, to jednak jakoś lżej mocować się z życiem w kolejnych, nierównych zapasach.
No więc… co by się stało, gdybyśmy tak spróbowali inaczej niż codziennie? I zamiast pohukiwać na siebie samych i na siebie nawzajem zamknąć buzię i otworzyć ramiona?
W sumie, co nam szkodzi spróbować i sprawdzić na własnej skórze?
Może się wtedy okazać, że taka ręczna terapia dobrem idealnie uzupełni dietę z kiełków i soi, czyniąc z tego przechodzącego z rąk do rąk dobra, najlepszy deser. Tym wspanialszy, że absolutnie naturalny i bezpieczny nawet dla życiowych alergików.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie, ściskam Was dziś mocno :)
foto unsplash
Napisz komentarz