08 Grudzień 2024
07-06-2024 przez Iza Janaczek
Cicho albo wcale. Tak mówimy o seksie. Myślimy o nim podobnie. Z reguły po ciemku. Często zadaniowo. Że w piątek i sobotę. Albo jeszcze rzadziej. Bo zmęczenie. Bo praca do późnej nocy. Bo brak chęci, sił i motywacji.
Seks jest dla ludzi.
Wszystkich.
Oczywiście – by było jasne, wszystkich, ale w granicach wieku, o jakim jasno mówi prawo.
Tymczasem o seksie cicho sza. W zasadzie tak bardzo, jak o zdrowiu psychicznym. Większość zna, kojarzy, nawet czasami zaszaleje i uprawia – ale żeby dzieciom wyjaśnić, by same po sieci nie buszowały, to już jednak nie ma przestrzeni, czasu i pomysłu – jak?
A no tak, jak się powinno działać – także w kwestii intymności we dwoje – z pasją i przekonaniem.
foto pixabay
Pamiętajmy, że czym skorupka za młodu nasiąknie, z tym na starość będzie miała spory problem.
A my ludzie 30-40-50- i więcej plus, nasiąkaliśmy w czasach, gdy o seksie mówiono tylko ciuchutko i to już po usłyszeniu (przez rodziców weselnych) sakramentalnego: "TAK" przy wtórze marszu Mendelssohna.
I wtedy buntowaliśmy się, przyrzekając sobie, że my będziemy inaczej – po pierwsze mówić, po drugie robić. Bo przecież chcieć to móc. A móc trzeba, żeby nasze dzieci miały lepiej. I co?
I w sumie to nie bardzo nam wyszły te plany.
Seks ten dla przyjemności, w przestrzeni publicznej funkcjonuje na dwa sposoby:
- po pierwsze - obrzydza się nam go i zohydza – często grzmiącą interpretacją tego, co trzeba i należy, a czego nie wypada, bo po prostu nie wypada..
- po drugie - wpadając w kolejną skrajność polegającą na nachalnej promocji seksu, jako sposobu na luz i spontan.
foto pixabay
Niełatwo dziś znaleźć film, teledysk, sztukę. reklamę lub social mediowy profil większej lub całkiem malutkiej celebrytki, który by nie przemycał treści mających być w założeniu wyrafinowanymi czy kuszącymi informacjami jak u nich w temacie wspaniale, a będący co najwyżej kopią tego, co widać u innych. I co najwyżej kwiaty i baloniki unoszące się pod sufitem mają inny kolor.
Seksualnie stymulowani jesteśmy codziennie. Przez billboardy widziane z okna tramwaju czy autobusu, przez szkiełko telewizora, kolorową prasę i social media we własnym telefonie.
I jest to doznanie tak intensywne, że kładąc się późnym wieczorem do łóżka czujemy się już tak na maxa zseksualizowani, że brakuje sił nawet na szybkiego całusa na dobranoc.
foto pixabay
I tak się zastanawiam, co się podziało, że wiek wolności, wiedzy, tolerancji i możliwości – sprawił, że fetyszem, o jakim marzymy przez cały dzień lub tydzień pracy i spinania się, jest pachnąca pościel i brak budzika.
Ponoć do wszystkiego trzeba czasu i klimatu. I trochę motywacji oraz sił. Nie pomaga fakt, że jesteśmy przepracowani i głowa nam puchnie od codziennych spraw, tematów i bodźców. Nie pomaga dostępność treści, które kiedyś zarezerwowane były dla naprawdę dorosłych i na specjalne okazje.
Oczywiście, jest i dla nich miejsce. Jednak nie jest dobrze, gdy zajmują one przestrzeń zarówno własną jak i tę przeznaczoną dla innych treści, kolonializując głowy często także bardzo, naprawdę bardzo młodych ludzi kulturą braku intymności.
foto pixabay
Chcąc wyrwać się z mentalności:
– "pożycie?... oczywiście, ale tylko małżeńskie i to w celu jasno określonym”,
wpadliśmy w mental: – "wcale nie muszę w ten sposób, później zdążę”…
Pracujemy dużo za dużo, choć martwimy się tym, że jednak za mało, bo wciąż za mało mamy. Podróżujemy i robimy karierę – a to oznacza, że nie potrzebujemy seksu. Stymulantem, który nas nakręca, jest często zupełnie coś innego niż wspólna intymność, dotyk i piękne wspólne bycie. Dziś zastępuje to często awans, dominująca, wyeksponowana pozycja społeczna, postawa, jaką na potrzeby świata kreujemy w social mediach, kolekcjonując lajki od tych, którzy się jeszcze nie połapali, że nie wszystko złoto, co błyszczy na żółto…
Dotyk, czułe spojrzenie, zachęcający uśmiech, wspólne łóżko i splecione szczelnie sny. Niby banalne. Niby nudne. Niby: - pfff… o czym tu gadać, skoro każdy wie…
Ale skoro każdy wie, to skąd tak alarmujące dane o samotności, także we wspólnej sypialni? Kto to wie, skoro nikogo nie dotyczy…
Ponoć wszystko jest dla ludzi.
I pięknie.
Problem w tym, że nam, ludziom, to „wszystko” przestaje wystarczać.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
foto pixabay
Napisz komentarz