08 Grudzień 2024
04-09-2024 przez Iza Janaczek
Egzamin pojutrze, a Ty z wielkim zaangażowaniem myjesz okna? Do oddania projekt, a Ty spełniasz się kulinarnie, piekąc tyle ciasteczek, że starczyłoby dla całej drużyny bardzo głodnych zuchów? W pokoju dwie wielkie jak Mont Blanc sterty prania, a Ty patrzysz na nie i myślisz, że ogarniesz je jutro, bo dziś totalnie nie masz na to siły?
Siadasz więc i patrzysz z boku, spod przymkniętych powiek, na ten cały bałagan, który trzeba posprzątać. Fizycznie lub mentalnie - i to nie kiedyś tam, ale na wczoraj, bo sprawy nie czekają, tylko biegną i się piętrzą jak to pranie...
Wiesz, że musisz zachować się dorośle, wstać i zrobić to, co trzeba. Powtarza ci to matka, a jeśli mieszkasz już poza domem, to mówisz podobnie brzmiące słowa sama do siebie. Dokładnie tym samym tonem.
Wiesz, że trzeba zrobić te wszystkie rzeczy. Że wypada. Że co ludzie / znajomi / szef powiedzą. Że przecież powinnaś to ogarnąć, a jeśli nie umiesz, to co z ciebie za: żona / córka / studentka / matka?
I co robisz z tą coraz większą presją?
Nic. Odkładasz na później, choć wiesz, że to bardzo kiepski pomysł.
Prokrastynujesz. Ni mniej ni więcej i myślisz o sobie coraz gorzej.
foto unsplash
Tymczasem prokrastynacja to nie jakieś tam chwilowe lenistwo, to wielkie głośno nieme "NIE", jakim nasz organizm manifestuje kolejny puzzel presji, oczekiwań i rzeczy do zrobienia, jaki sobie dorzuciliśmy, albo – jaki nam dorzucono do naszej układanki życia.
Czasami, eech, co ja mówię, nie czasami. Coraz częściej słyszę od ludzi, z którymi rozmawiam, że są zmęczeni. Że potrzebują odpocząć. I ok, można doczołgać się jakoś do weekendu i odespać. Można wyjechać w góry lub na żagle, ale jak mówią – to nic nie daje. Kiedyś to działało. Ale dziś nie działa. Dziś nie działa już nic. Jesteśmy zmęczeni zmęczeniem ludzi, którzy przebyli długą i morderczą drogę, a na jej końcu zamiast kubka chłodnego napoju, wygodnego fotela lub gorącej kąpieli - tylko budka kontrolna, gdzie pobrać należy mapkę dalszej trasy.
Długo wyczekiwany i wyidealizowany cel okazał się zaledwie kolejnym etapem. Maraton trwa.
Świat, jaki sobie umeblowaliśmy, nie znosi próżni. Cały czas trzeba coś robić. Nie zawsze pamiętamy, po co to wszystko, ale inni tak żyją, więc i my sobie dokładamy do listy, żeby nie odstawać. Trudno więc, by dziwiło to, że w którymś momencie po prostu, na ten osobisty multitasking, zwyczajnie zaczyna brakować sił i przekonania o słuszności tego wszystkiego. Odkładamy więc na później coraz więcej spraw, tematów, zadań. Chcemy zdecydować, co dalej z tym życiem, bo tak jak jest, to się już zwyczajnie nie da ale i tę rzecz odkładamy.
foto unsplash
Prokrastynujemy coraz więcej, coraz częściej i coraz bardziej świadomie, czyniąc z czegoś, co wielu krytykuje - swoisty wentyl bezpieczeństwa. To trochę odłożone w czasie (raczej pewne) ryzyko mierzenia się z konsekwencjami takiego działania, ale póki nie mamy siły na poczucie winy – idziemy w to.
Znacie ten stan? Mieliście tak kiedyś? Nie ma co się oszukiwać. Każdy miał, albo ma. Pytanie, co z tym robimy? Przerażająco często – nic. I nic w tym dziwnego – bo prokrastynacja hibernuje moc sprawczą.
Perfekcyjnie więc odwlekamy tematy, sprawy, licząc na przypływ energii, gdy nadejdzie godzina zero i trzeba będzie się po prostu spiąć, w myśl zasady, że pod presją lepiej i bardziej efektownie. Czy u każdego metoda ta działa - to już rzecz dyskusyjna.
foto unsplash
Przeczytałam gdzieś w sieci, że co czwarty mieszkaniec naszej planety prokrastynuje.
I zastanawiam się, skąd taki szok i niedowierzanie, skoro na prokrastynację nie ma skutecznego sposobu. W każdym razie – ja się go nie doszukałam w zalewie dobrych e-rad. Tak naprawdę, gdy widzę rady mające pomóc w walce z tym zjawiskiem, które brzmią tak:
„nie narzekaj, tylko działaj"; "spisz listę wszystkich rzeczy, które masz zrobić i zacznij dzień od zrobienia tego, co odkładasz" (- a co, jeśli ktoś ma już taką listę??) i moje ulubione - "po prostu zrób to…” to mam ochotę usiąść i poczekać na bardziej empatyczne i przemyślane propozycje ogarnięcia tego zjawiska.
Czy to będzie prokrastynacja?
Owszem. Ale zdecydowanie — uzasadniona ;)
foto unsplash
„Po prostu zrób to”… Serio? Wystarczy tylko tyle, by uruchomić i zmotywować szwankującą, przebodźcowaną, nieradzącą sobie psychikę i natchnąć ją chęcią do działania, zmian i życia w ogóle? „Po prostu to zrób” w chwili, gdy człowiek coraz bardziej pogrąża się w mentalnym bałaganie i poczuciu winy, działa mniej więcej tak jak: „zjedz czekoladę na depresję” i „musisz zaakceptować stomię i być za nią wdzięczny", podczas gdy wdzięczny byłeś w czasie, gdy jej nie miałeś.
Kiedyś mieliśmy przyjaciół, takich zwykłych, niewirtualnych. I kiedy było nam ciężko, często to u nich szukaliśmy pomocy. To właśnie ci zwykli ludzie (nie - kołczowie, nie - doradcy, nie celebryci-mentorzy) służyli nam radą. Co powiedzieliby nam, słysząc o prokrastynowaniu?
Tego nie wiemy, ale być może coś w stylu: „A może wzięłaś sobie na głowę za dużo, co? Odpuść coś, wrócisz do tematu, gdy będziesz miała czas i siłę. Zamiast dopisywać na kartce, co masz jeszcze do zrobienia, skreśl to, co nie jest w tej chwili priorytetem.
Nie musisz być we wszystkim taka idealna. Wyluzuj, bo zwariujesz.”
Dzień dobry, dobrzy Ludzie:)
foto unsplash
Napisz komentarz