17-09-2024 przez Iza Janaczek
Gdy byłam małą dziewczynką, w jednym z programów dla dzieci leciała często piosenka, w której refren zaczynał się tak: „Marzenia, te duże i te maleńkie…”
Zauważyłam, że nie marzymy. To znaczy, myślimy, że marzymy, choć to nie do końca tak. My często uważamy, że marzymy, a tymczasem, po prostu mylimy pojęcia, uważając, że marzenia są tym, co powinno być naturalnym następstwem dobrej, pracowitej codzienności każdego z nas.
W tym miejscu być może wielu się zaprze – ale jak to? Przecież każdy ma jakieś marzenia. Tak? To jeśli jesteś tego pewien, spisz je na kartce. I zobacz, co ci wyszło.
I uwaga! Umawiamy się, że na listę nie wpisujemy tego, co powinno być normalnością, a my z rozpędu wpychamy to w rubrykę z marzeniami. Normalność to coś, co się nam należy, na co pracujemy każdego dnia i nazywanie tego „marzeniem”, czyli czymś, co jest trudno dostępne lub wręcz niemożliwe do zrealizowania, jest wielką czerwoną flagą i znakiem, że czas na zmiany. To nie są marzenia – to są rzeczy, które po prostu powinny się w naszym życiu dziać jako konsekwencje naszych poczynań i starań.
Zatem, jeśli w kategorii marzeń rozpatrujemy godny byt, dobre i bezpieczne dzieciństwo naszych dzieci i wnuków lub wolny weekend, podczas, gdy wszystkie te rzeczy wymagają co najwyżej odrobiny dobrej woli i zmiany dotychczasowych priorytetów, to znaczy, że coś jest grubo nie tak…
foto pixabay
Marzę, by się w końcu wyspać.
Marzę, by w końcu odpocząć.
Marzę o wolnym weekendzie.
Marzę, by zjeść domowy obiad.
Marzę, by wyrosło ciasto…
Marzę, by znaleźć chwilę tylko dla siebie.
Brzmi znajomo? Na pewno… Sama łapię się na tym, że używam tych zwrotów – choć teraz, w nowym życiu – zawsze w formie przenośni.
Dlaczego? Ponieważ w przypadku dobrego, zwykłego (choć z reguły zabieganego) życia, to nie są marzenia. To są codzienne cele i nagrody za codzienny trud życia. To coś, co powinno być w zasięgu ręki i możliwości. Pracuję – więc mam prawo do odpoczynku, wolnego weekendu i domowej zupy u mamy. Mam też prawo do gospodarowania własnym czasem tak, by nie zabrakło go dla osób dla mnie ważnych i dla mnie samej.
foto pixabay
Choć jest i druga strona medalu.
Wszystkie wymienione punkty mogą być również marzeniami. I w wielu szerokościach geograficznych, pod różnym niebem – tym właśnie są.
Od wielu dni Europa żyje tematem przetaczającej się przez nią wielkiej wody. Polska też, jako arena ogromnych ludzkich tragedii.
To, co dzieje się poza naszymi zdolnościami pojmowania i działania, przeraża i paraliżuje, choć – również zmusza do działania, a nierzadko też do czynów wielkich.
Przychodzi czas i okoliczność, gdy dobry, bezpieczny sen, jakościowa dieta, stabilny dach nad głową, zupa u mamy i poczucie bezpieczeństwa stają się marzeniem. Stają się nim w jednym zasadniczym momencie – gdy te codzienne zwykłości zostają człowiekowi odebrane w dramatycznych okolicznościach – na długo lub na zawsze.
Taki stan rzeczy dotyczy groźnych, wyniszczających chorób, agresji zbrojnej, ograniczenia swobód i praw, a także kataklizmów, pogodowych anomalii, które prowadzą do tragedii bezdomności, ubóstwa i braku poczucia bezpieczeństwa.
foto pixabay
Wielka woda, która przeszła przez południe Polski, niszcząc codzienność naszych znajomych, przyjaciół lub zupełnie nam nieznanych ludzi, pokazała, że są sytuacje, w których marzy się właśnie o tym, co dla wielu, przy odrobinie dobrej woli i drobnej reorganizacji życia jest w zasięgu ręki. I to w każdym momencie. O domu, czystej, suchej pościeli, o mocnym śnie i kuchni, gdzie można zjeść domową zupę.
Marzenia są potrzebne, lecz w momencie, gdy to, co powinno być codziennością, w jednej chwili staje się trudnym do osiągnięcia marzeniem – potrzebne są działania. Dzięki nim łatwiej odróżnić marzenia (o dalekich podróżach, o wielkiej miłości czy o rezydencji z ogromnym basenem) od codziennej należnej każdemu człowiekowi normalności, którą jest bezpieczny dom, ciepły obiad, zdrowy sen oraz miejsce do odrabiania lekcji
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
foto pixabay
Napisz komentarz