23 Listopad 2024
07-07-2023 przez Iza Janaczek
Dziś dzień czekolady. Światowy, czyli jeszcze ważniejszy niż nasz, taki zwykły, lokalny. Czekolada kusi, zniewala i powoduje, że jakoś łatwiej, choć przez chwilkę, gdy przez większość czasu ciężko...
Dlaczego po nią sięgać? Bo jest i smaczna i zdrowa. Oczywiście nie w nadmiarze. Wszak to, co w nadmiarze to już z czasem ani słodkie ani zdrowe. Co innego tak elegancko i z klasą. Kosteczka, może dwie, lub nawet cała tabliczka rozłożona w czasie zdecydowanie wielu nam służy bardziej niż inne formy ratowania dobrego nastroju, sesji egzaminacyjnej czy wyprawy w góry.
Czekolada doczekała się licznych odsłon w świecie sztuki. Pisano o niej wiersze, śpiewano piosenki, wspominano w książkach i na dużym ekranie.
Mama Forresta Gumpa mawiała: "życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz".
W sumie... racja. Tylko teraz ważne, o jakich łakociach mówimy, bo to rzuca światło na środowisko, w którym popełniamy to nasze życie. Dzień pod dniu.
Czy są to więc drogie czekoladki z markowego kakao z ekoplantacji, z dobrym alkoholem w środku? Takie, żeby i smak był i kolor. A że tego życia na trzeźwo, to ponoć się nie da, to niech będzie w nich i szczypta potrzebnego luzu płynącego nie tyle z kakao, co z tej kropli ajerkonaku czy brandy.
A może mówimy raczej o czekoladkach z przeceny, w smaku takich samych, jak w kolorze, które ocierają się nieubłaganie o upływający termin przydatności?
Co smutne, takie czekoladki jeszcze nie zdążyły być dobre, a już są złe... I nie, nie dlatego, że tanie, lecz dlatego, że nie miały szczęścia podrasować się bardziej szlachetnymi komponentami, co już na starcie układa je na dolnej półce i to w ostatnim rzędzie.
No to, którymi czekoladkami jest to nasze życie?
Jeśli to pytanie zbyt trudne i tendencyjne. by było łatwiej i bez alternatyw, z której to półki - mam inne porównanie, Idealne do sezonu letniego. MALINA.
Życie jest jest jak malina.
Idealne, jak się spojrzy tylko na kształt. Złożone z drobniutkich, idealnie pasujących do siebie segmentów - cudo... Prawda? Szkoda, że to tylko pozory... Gdy się bliżej spojrzy segmenciki mają różny kolor. Niektóre toczy jakaś choroba ale walczą. Inne już są martwe, zgniłe, poszarzałe, choć nadal otoczone życiem pozostałych cząstek... Malina choć nadal ma piękny kształt jest osłabiona, miękka, często z niechcianym lokatorem w środku. Staje się podatna na to, co przyniesie los...
To w sumie tak ja my. Dzień za dniem chronimy nasze zdrowe segmenty. Leczymy te chore, wierząc, że się uda i uciekamy od niechcianych lokatorów. Tych w głowie i tych w otoczeniu. Chronimy to, co się tylko da... Czy mamy wpływ na to, czy się uda? Mocno wierzę, że tak! Bez nadmiernego hurra optymizmu, za to z pokorą i otwartymi oczyma. Tak, by dostrzec i czerwone flagi i wielkie zielone pola nadziei.
Segmencików maliny nie da się naprawić. Po prostu nie da i już. Choćby jak się próbowało. Toczone przez robaka, przemarznięte po niespodziewanie zimnej nocy i "przymrozkowym" poranku obumierają, odmawiają współpracy z resztą organizmu, infekując go, segmemcik po segmenciku tym, co go dopadło.
Brzmi znajomo? Dla wielu ludzi, zwłaszcza stomików z całą pewnością.
Kto jak nie my, walczyliśmy o integralność naszych segmentów. Mimo, że zainfekował je robak, mimo, że przemarznięte, zgnite... Liczyliśmy, że się da coś zrobić. Że jeszcze spróbujemy zawalczyć, do końca trzymając się nadziei, na cud.
Maliny nie da się naprawić, człowieka czasami też nie. Czasami po prostu trzeba usunąć zainfekowany segment, by cała reszta mogła cieszyć się integralnością. Ciut inną ale za to zdrową i znów bezpieczną.
A jeśli ani czekoladki ani malina nie są właściwym porównaniem to mam jeszcze jedną propozycję.
DZIKA RÓŻA.
Życie jest podobne do kwiaty dzikiej róży...
Krzewy tej cudnej wyjątkowej rośliny spotkać można tam, gdzie słońce. Rosną wszędzie, i dają radę prawie na każdym gruncie. Choć bywa różnie, nie pozwalają się zadusić. Niestrudzenie walczą i szukają dla siebie miejsca. W tym niegościnnym nie raz świecie i w tej niegościnnej często glebie. Często same, bez wsparcia. Szukają, kolczastymi ramionami rozgarniając niedogodności, pną się ku niebu. I kiedy już znajdą miejsce, gdzie choć trochę czują się bezpieczne - rozkwitają. I żyją jak umieją najpiękniej.
Po prostu.
Ukazują swe wspaniałe, subtelne piękno i wielką moc... Wtedy właśnie najpiękniej kuszą. Urzekając wyglądem i zapachem. Intrygując mocnym charakterem. By nikt nie wykorzystał tego bezbronnego piękna, matula natura uzbroiła je w kolce... Skutecznie bronią one dostępu do wrażliwej duszy kwiatu, do sedna jego myśli i uczuć i tylko nieliczni dostępują zaszczytu poznania Róży z bliska...
A kiedy już mija czas szalonej młodości, Róża przeistacza się synchronizując z upływem Czasu. Zamienia swe urodziwe kwiaty w dorodne owoce. Kusi dojrzałym pięknem i ukazuje się światu w nowej odsłonie. Róża traci swój czar młodości, ale nie impet życia. Opadające płatki zastępują owalne, czerwone owoce, a jak wiadomo owoce dzikiej róży to prawdziwy naturalny medykament... Wspomaga serce, wzmacnia kości, przeciwdziała rakowi i leczy rany po ugryzieniu psa ( tak uważali starożytni Rzymianie nazywając naszą polną dziką różę - psią różą). A herbata z owoców dzikiej róży wzmacnia, dodaje sił i koi zmysły w długie zimowe wieczory jak nic innego na świecie.
Tak. Życie może być właśnie dziką różą... Samowolną, samowystarczającą i upartą.
Można tak długo porównywać. Bez końca szukając pasujących metafor. Jednak, jakiego by porównania nie uczynić, życie samo w sobie już jest ogromną wartością dodaną. Zawsze. Bez względu na to, ile segmentów będzie w nim zainfekowanych czymś nieodwracalnym i złym i na to, na której sklepowej półce ułoży go los, lub - my sami...
Życie to punkt odniesienia. I naprawdę nie jest ważne, czy w ogóle będziemy go z czymś porównywać.
Owszem. Bywa złe i okrutne. Ponoć niesprawiedliwe też. Jednak, przy wszystkich łzach, w jakich się kąpie być może codziennie, bywa też niewypowiedzianie piękne. Nie, nie cały czas. Czasami.
Kiedy? To już sami wiemy najlepiej. Ważne, by nie przegapić tego momentu i właściwie go sklasyfikować we własnej głowie. Może będzie to ten moment, gdy zmęczeni górską wędrówką, na szczycie góry, dzielimy się czekoladą z kimś dla siebie ważnym. I patrzymy na wszystko, nie tyle z wysokości, co z perspektywy samej trudnej wspinaczki,
A może, gdy znów możemy jeść maliny... Pierwszy raz od wielu, wielu lat, wolni od choroby, choć ze stomijnym woreczkiem przyklejonym do pasa.
My ludzie z reguły jesteśmy zbieraczami, Kolekcjonujemy muszelki, kubki z podróży i torebki... Nic nie stoi na przeszkodzie, by zacząć kolekcjonować dobre wspomnienia. Często poprzedzone są one trudnymi decyzjami. Warto wtedy wyjść na szczyt, nawet nie tak fizycznie. Któż by miał na to siły w galopującej anemii czy gorszym schorzeniu? Zatem tak tylko wewnętrznie, wdrapmy się na szczyt w naszej własnej głowie. I tak po prostu spójrzmy na wszystko wokół. Nieee, nie z perspektywy wysokości lecz drogi, która nas do tego miejsca zaprowadziła...
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz