09-08-2024 przez Iza Janaczek
Przepis na fajne życie...
Jak wygląda? Jak powinien wyglądać? Z czego musi się składać? Co go buduje?
Kasa? Uroda? Wysokie IQ? Pozycja społeczna?
Czy #stomikmoże mieć fajne życie? No skąd! Fajne życie to życie jak z instagramowego kadru – kolorowe, bez trosk i pełne szczęścia. A jak można być szczęśliwym ze stomią, skoro to STOMIA, czyli koniec normalności??
Oceniamy po pozorach, zazdrościmy też bez specjalnego pochylenia się nad obiektem zazdrości. Wystarczy nam wiedzieć, że obiekt ten jest zgrabny lub przystojny, elokwentny i oczytany, dobrze odziany i z charyzmą. Taki jest – a przynajmniej tak się przedstawia w social mediach lub podczas zdawkowego small talku na odległość...
fot. pixabay
Ależ ja Ci zazdroszczę… Ty to masz fajne życie… Też bym tak chciał/chciała…
Czasami słyszymy takie teksty pod własnym adresem, czasami – wypowiadamy je na głos lub tylko we własnej głowie.
Jakie kryteria trzeba spełniać, by zasłużyć dziś na podziw i zazdrość? Wystarczy się uśmiechać do świata i nie narzekać? Czy wręcz przeciwnie, należy mieć zawsze wiele do powiedzenia?
Wystarczy nie dzielić się każdym szczegółem ze swojego życia? Nie meldować z każdej kawy na mieście? Nie wspominać o stomii?... A może wprost odwrotnie, bo wtedy jest się bardziej „normalnym”?
Dzisiejszy świat lubi poradniki, coaching i mentorstwo. Co tam świat! Zawęźmy nieco kryteria. My – dzisiejsi ludzie lubimy być prowadzeni, uczeni, objaśniani, coach’owani. Nie, nie tak oficjalnie. Nikt w sumie nie będzie nam mówił, jak mamy żyć, skoro sami wiemy. Co to to nie! Ale już samemu podglądać i być może mimowolnie naśladować innych – to już zupełnie co innego. ;)
fot. pixabay
Choć nierzadko nie mamy wielkich powodów do narzekań – to bywamy znużeni własnym życiem. Nawet pomimo tego że często okazuje się ono całkiem fajnym życiem, choć trudno to dostrzec, skoro życie kogoś innego w naszej ocenie jest barwniejsze i ciekawsze. I to tylko dlatego, że nie jest nasze.
Wciąż porównujemy się do innych i, dostrzegając zaledwie błahostki, uważamy, że obrane przez nas kryteria są najlepsze. Stosujemy taki powierzchowny research w stosunku do siebie i, co gorsza – do swoich bliskich.
- Co dostał Jacek ze sprawdzianu? +4? A Ty tylko 3? Serio nie możesz się postarać, by mieć takie stopnie jak on?
Szkoda, że w tej tyradzie zabrakło refleksji, że może i Jacek jest dobry w macierzach, ale za to Twój syn ma wspaniałe pióro i Jacek nie dorasta mu w tej dziedzinie do pięt.
- Widziałaś ostatnio Aśkę? Wygląda jak milion dolarów, skoro ona mogła, to Ty też dasz radę schudnąć.
Cóż, może i Aśka mogła, ale to tylko dlatego, że ma chore jelita i spędza życie w toalecie lub w szpitalu, a Twoja synowa, dzięki wszystkim dobrym mocom – nie, choć problemy z tarczycą skutecznie torpedują każdą inicjatywę w temacie zawalczenia o lepszą sylwetkę.
- Krzysiek dostał podwyżkę, a Ty nie? Serio nie stać Cię na więcej?
...
fot. pixabay
Tak, trawa w naszym ogrodzie z reguły jest mniej zielona niż u sąsiada, samochód tańszy, a żona grubsza, dziecko nie tak inteligentne, a dom mniej okazały...
Czy mając to wszystko, czego nie mamy, czulibyśmy, że mamy fajniejsze życie? Myślę sobie, że raczej nie...
Dlaczego? Z powodu płytkiego, powierzchownego researchu, a może intuicji?
A co, jeśli gość, któremu zazdrościmy fury i chaty, ma ciężką depresję i oddałby wszystko, co ma, by znów żyć dobrym życiem, które nie boli fizycznym bólem?
A co, gdy szorstka i wyniosła szefowa, na miejscu której chcielibyśmy być, bo stać ją na wszystko, trzy razy w tygodniu odwiedza cmentarz, gdzie wraz z jedynym dzieckiem spoczywa cały jej spokój i szczęście i to, co widzisz, czyli pozycja, prestiż i podróże cztery razy w roku, to tylko próba zagłuszenia pustki?
A co, gdy kobieta, którą podziwiamy za uśmiech, energię i wieczny optymizm, zastanawia się, co by było, gdyby jednak nie wyraziła zgody na stomię, której mimo wdzięczności za uratowanie życia, nie potrafi tak do końca polubić?
Serio chcielibyśmy zamienić się z nimi na życia, tylko dlatego, że na oko wyglądają one lepiej niż nasze?
A może zamiast wciąż podziwiać trawę u sąsiada, warto pozwolić sobie na szalone spostrzeżenie, że i to nasze własne życie może być całkiem do rzeczy, jak się je tak troszkę polubi, dopieści i przestanie krytykować...
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
fot. pixabay
Napisz komentarz