23 Listopad 2024
18-06-2024 przez Iza Janaczek
Chyba każdy spotkał się z powiedzeniem głoszącym, że sukces ma wielu ojców. Wielu na własnej skórze odczuło gorycz tego powiedzenia. Wielu – niesmak.
Można zaobserwować, że pomagający i ruszający świat z posad (lub tylko uzurpatorzy) dzielą się na dwie grupy.
Na tych, którzy nie pomagają wcale lub robią tylko tyle, ile leży w granicach ich strefy komfortu, często zapominając o przyzwoitości i pokorze, zawłaszczając z rozpędu także (albo, zwłaszcza) cudze sukcesy, by się nimi dowartościować.
I tych, którzy działają, często poświęcając wiele i machając ręką na ordery, poklepywania po pleckach i dyplomy, które dziwnym trafem często i tak przypadają tym opisanym wyżej.
foto unsplash
Czy taka konstrukcja świata jest dobra? Nie, w żadnym razie. Ale właśnie na takich glinianych nogach on stoi i chyba właśnie temu często drży w posadach. Także mentalnych.
Świat potrzebuje ludzi dobrej woli. My, ludzie, potrzebujemy innych ludzi - dobrych ludzi. Tak już jesteśmy skonstruowani, że potrzebujemy drugiego człowieka. I to, w zasadzie, w każdej sytuacji. Od tej cechującej zwykłą prozę życia, przez dobre słowo, gdy w głowie huczy cisza aż po bycie obok, kiedy wszyscy w magiczny sposób zniknęli.
Potrzebujemy się, bo razem jesteśmy w stanie tworzyć piękne rzeczy. Możemy nakręcać się w kierunku dobra, możemy też utwierdzać się w kolektywnym poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości
Czym w ogóle jest sukces? To zależy od tego, kto pyta i – kto odpowiada.
Sukces to utrzymanie własnej rodziny w integralnym kokonie wspólnego i współistniejącego dobrostanu. Nie, nie tylko materialnie. Mentalnie również.
Sukces to przekonanie choć jednego stomika, że pasmo klęsk i porażek, za jakie uznaje on swoje „nowe życie”, można przekuć w cień nadziei i w marzenia, będące kołem zamachowym wszystkich planów.
To raptem dwa przykłady sukcesów i to na stosunkowo małą skalę. Jednak, gdy weźmiemy pod uwagę, jak wiele rodzin ma problem z integralnością mentalną, i jak wiele osób ze stomią nie potrafi zaakceptować swojego życia, tworzy się nam już skala makro. A ta, gdy się nią dobrze zarządza ma pełne predyspozycje do stania się sukcesem, który, tu - w dobrym słowa znaczeniu, będzie miał (na całe szczęście) wielu ojców.
foto unsplash
I kiedy wszystko już jest zapięte na ostatni guzik organizacyjny i nie ma ryzyka, że coś znienacka się zawali, wchodzi człowiek, którego stać na poświęcenie odebrania za całą tą cudzą pracę nagrody społecznego zainteresowania i szacunku.
Znacie? Kojarzycie? A może doświadczyliście?
Z czego wynika tak wielki pęd do podpisania się pod cudzymi sukcesami? Jestem pewna, że każdy ma swoją teorię.
Czy warto poddawać się, wiedząc, że ktoś zagarnie efekty tej pracy? Myślę, że ludzie, którzy naprawdę wierzą w moc działania i czynienia dobra nawet nie zastanawiają się nad odpowiedzią. Ktoś musi nie spać, by spać mógł ktoś. Najważniejsze, że wieczorem można spojrzeć w lustro z poczuciem, że w nim nadal odbija się dobrze znana twarz o ludzkim odbiciu, a nie maska bez własnej tożsamości i rysów twarzy. A póki się siebie rozpoznaje w lustrze, póty człowiek uprawia dobrą filozofię.
Cichych bohaterów, którzy nie pchają się na scenę, lecz działają na rzecz innych skromnie i bez rozgłosu i to z tylnego rzędu jest wielu. Tak jak i wiele jest ludzi dobrej woli, jak lata temu śpiewał Czesław Niemen. Ani im w głowie obrażać się na wszystko to, co ich napędza i obruszać na własną filozofię życia. Działają, „pomimo”’ „za” pozostawiając tym, którzy nie potrafią tak samo.
foto unsplash
Nie wszystkie sukcesy i gesty mają globalny zasięg mogący zmieniać świat. Po prawdzie historia nie zna szczególnie wiele takich wielkich akcji. Większość gestów, które stają się mniejszymi lub większym i sukcesami to małe dobra mające zasięg lokalny, choć dla wielu ludzi będących ich beneficjentami to prawdziwy festiwal mocy i dobra.
Dlaczego dziś o tym wspominam? Jak zwykle z powodu obserwacji, które domagają się puenty ze względu na naturalny kontrast, jaki pojawia się pomiędzy motywacją „pomimo” a motywacją: „za”. A zauważyć trzeba, że kontrast ten to już nawet nie kanion, lecz wielka głęboka przepaść mentalna.
„Sukces ma wielu ojców”, ale, jak dodał Kennedy parafrazując słowa Galeazzo Ciano podczas swojego znamiennego wystąpienia po nieudanej inwazji w Zatoce Świń, z kolei - "porażka jest sierotą".
I naprawdę wielką sztuką jest tak gospodarować swoją filozofią życia i potencjałem własnych uczyć, by i to niechciane dziecko przygarnąć i wychować jak własne, wlewając w nie energię i dobro, przekuwając dawną porażkę w nowy sukces oparty o wnioski z tego, co było.
Niech ludzi dobrej woli jest więcej! Co ja mówię! Przecież jest ich więcej. Pozostaje tylko dobrze się rozglądać, a na pewno da się ich wypatrzyć, choćby jak się kryli w drugim i piątym rzędzie.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
foto unsplash
Napisz komentarz