07-01-2024 przez Iza Janaczek
Stereotypy. Kto o nich choć raz nie słyszał? Kto im choć raz nie uległ? I... Kto ich choć raz nie zastosował na bliźnim?
Często mylone są z tradycją i z pewnym odwiecznym stylem myślenia i postrzegania świata. Od dziada pradziada tak było i było ok, to dlaczego dziś ma być lepiej? Ano dlatego, że i wtedy nie było dobrze, choć naszych prababek nikt nie pytał, czy pasował im narzucony model życia, nikt też nie pytał naszych pradziadków, czy dawali radę być silni i milczący, gdy świat im się walił. Bo i wtedy świat się ludziom walił na głowy. Oodchodzili ich bliscy, cierpiały ich dzieci, tracili prace i źródło dochodu...
Nadal (za) często słyszy się argument – ale zawsze tak było, to po co coś zmieniać?
Kobieta musi mieć dzieci,
Mężczyzna musi być twardy i zapracować na rodzinę.
Dziecko musi iść na studia.
A chory musi wyglądać jak chory, bo inaczej udaje.
foto pixabay
Stereotypy.
Krzywdzące i wyniszczające.
Bezsensowne i ogólnikowe.
Tworzone przez ludzi bez wyobraźni i empatii. I nie, nie przez "nich", lecz często przez wielu z nas.
Stereotypy.
Krzywdzące i wyniszczające.
Wciąż mają się dobrze.
Nadal pokutuje przekonanie, że kobieta, by być w pełni kobietą, musi mieć dzieci, bo inaczej jest zimnym babochłopem. I jeszcze - o zgrozo, robiącym karierę. Kiedy przez raka traci pierś czy macicę, dla wielu nie jest już w pełni kobietą, bo nie może dać życia. Czy istnieje coś bardziej ograniczonego niż takie bezduszne stwierdzenie?
Istnieje. Oto przykłady.
Mężczyzna winien być twardy, bo trzeba kobietę wspierać, zarobić na dom, wycieczkę, ajfona i korki dla latorośli. Bo facet wytrzyma. W sumie od tego jest, by być silnym. A tymczasem to panowie częściej potrzebują wsparcia, częściej chorują na depresję i częściej kończą swoje życie. Zamknięci we własnej głowie. Sami. Z własną samotnością i brakiem wsparcia...
Dzieci - dzieci to w ogóle mają pod górkę, one nie mają prawa do problemów, bo jakie one mogą mieć problemy? No uczyć się mają i doceniać to, co my dorośli dla nich robimy. A robimy tak dużo. Żyły wypruwamy na kolejne kursy, telefony, ciuchy i korepetycje. Wszystko, by miały lepiej. Nie mamy czasu jeszcze na ich problemy, więc dzieci mają być wdzięczne i nie marudzić, bo nie mają powodu. I tyle. To kolejny stereotyp, za który wielu z nas jest odpowiedzialnym. W dobrej wierze, ale jednak z wielką szkodą dla tych, których powinniśmy wspierać i chronić.
foto pixabay
Prawdziwe święta, to te spędzone z rodziną. Dla wielu osób 30+, 40+ często jest to prawdziwy koszmar, polegający na wytrzymaniu, w imię tradycji (stereotypu?) pełnego, bezpardonowego śledztwa i surowego sądu przy mniej zorientowanych – czytaj, przy reszcie rodziny. Statystyki mówią, że coraz więcej osób ucieka się do wymówek, by nie musieć uczestniczyć w rodzinnych świętach. Ryzykują też powiedzenie prawdy, nawet kosztem popsucia relacji. Uważają, że magia świąt to spokój, cisza i komfort psychiczny.
Stomik ma być wdzięczny za stomię. Bo inni są. Bo stomia to życie. To wybawienie. I wystarczy trochę chcieć, by to poczuć. Cóż, nie do końca i nie zawsze. A już na pewno, nie na gwizdek. Stomia często kończąc chorobę podstawową przypuszcza szturm na psychikę, a że każdy ma inną – inaczej też do wielu rzeczy podchodzimy. Zmuszanie do polubienia się ze stomią bez stworzenia przestrzeni do jej zrozumienia i zaakceptowania jest skazane na porażkę. Może trochę dlatego liczba tych, którzy jej nie akceptują, jest tak wielka?
Stomia to życie, a już na pewno to fizyczne. Nad jego mentalnym aspektem wielu z nas po prostu musi nieco dłużej popracować.
foto pixabay
Mówi się, że świat zwariował. I to też stereotyp. To nie świat zwariował. To my, jego mieszkańcy "zwariowaliśmy go" tak, że sami wpadamy w sidła własnych utartych schematów, pociągając w nie innych. W imię świętego spokoju usiłujemy nadążyć za modą i za cudzymi oczekiwaniami. Do starych stereotypów dokładamy nowe, współczesne, bardziej aktualne. Dlaczego? Bo nie mamy czasu, by zatrzymać się na chwilę i opracować własny - spersonalizowany plan na życie.
Jaki jest efekt takiego machnięcia ręką na własny komfort? Choć spełniamy cudzą wizję świata, odtwarzając narzuconą nam stereotypową rolę – ojca, matki, chorego, stomika, czy dorosłego dziecka zmuszającego się do wspólnej wigilii, to jenocześnie okopujemy się w niemym oporze i zaciskamy zęby.
Wytrzymamy.
Taki strajk we własnej głowie może trwać latami, zanim się zorientujemy, że wcale tak nie trzeba. Że można inaczej. Po swojemu. Może też trwać całe życie – bez tej wiedzy.
foto pixabay
Personalizujemy sobie w zasadzie już prawie wszystko - dietę, meble, odzież, samochody, telefony, breloczki, etui na komórkę, biżuterię. A życie, największe przedsięwzięcie ever, wciąż bierzemy "jak leci", korzystając z ustawień fabrycznych bądź implementując cudze modyfikacje, które choć u nich działają, u nas nie bardzo. W sumie jest to logiczne – chodzi o to, że to wciąż nie są spersonalizowane ustawienia, a jeśli nawet, to nie pod nasze potrzeby.
A może by tak ukuć własny stereotyp? Na przekór malkontentom i tym, którzy zawsze wiedzą najlepiej?
Życie jest po to, żeby żyć. We własnym tempie i na własnych zasadach. Żyj i pozwól żyć innym. Tylko tyle i aż tyle.
Nie, ten tekst nie wygląda jak stereoptyp. Brak mu nachalnego, bedusznego imperatywu. Potraktujmy zatem tę myśl jak dobrą wróżbę, takie życzenie, które ma wielką szansę się spełnić.
Dzień dobry, dobry ludzie :)
foto pixabay
Napisz komentarz