POD-GORKE (7).jpg

Pod górkę - i o tym, że pojęcie lepszej perspektywy bywa szalenie względne

  01-05-2024 przez Iza Janaczek

Całe życie człowiek słyszy, że trzeba piąć się w górę, bo wtedy i widoki lepsze i satysfakcja większa. I bardzo dobrze.

I bardzo pięknie, bo fakt to niezaprzeczalny, ale – co, jeśli najpierw jest z górki, a potem pod -
i to wtedy, gdy się człowiek nie spodziewa, że będzie się musiał zdobyć na spory wysiłek i szybsze tempo?

Hmmm.... Najpierw z góreczki więc fajnie i na luziku, a potem ciężko i z zadyszką… Idealna alegoria życia wielu z nas, prawda?

Ponoć wszystko jest kwestią punktu widzenia. Ja dodałabym jeszcze nieśmiało, że także - miejsca, z którego się patrzy ;)

Bo zdecydowanie lepiej patrzyć na wszystko z góry, napawając oczy cudnymi widokami, niż stojąc pod szczytem – zadzierając głowę.
Jako że to jednak los, a nie człowiek, pisze najdziksze scenariusze, warto pracować nad kondycją - także tą mentalną. To tak na wszelki wypadek, gdyby przyszło cieszyć się tym życiem trochę na opak – nie z lotu ptaka, a z perspektywy co najmniej przyziemnej ;)
 

POD-GORKE (8).jpg

Czy to zła perspektywa? Wcale nie. Jest inna, to prawda, ale - idąc do góry człowiek na nowo odkrywa w sobie moc zarówno trwania, jak i przetrwania.

Skąd wiem? Bo mnie samej zdarzyło się dostąpić takiego losowego fikołka.
Będąc w miejscu zwanym przez wielu rajem na ziemi, zamarzyłam, by zobaczyć ukrytą zatoczkę z rajską plażą i turkusową wodą na tafli, której opierało się jasne niebo - błękitne jak oczy niemowlęcia. Według poczytnych blogów droga wiodła łagodnie w dół i była niespecjalnie długa, potem – wieść miała tak samo łagodnie - tyle, że w górę.

Nic wielkiego – ot, mały spacer, jak na plażę w Jastrzębiej Górze.


W tym miejscu warto się zatrzymać na małe spostrzeżenie co do źródła, z którego pozyskałam te informacje. Po całej wycieczce doszłam do dwóch wniosków – po pierwsze, mimo wszystko - absolutnie było warto, po drugie – z blogami podróżniczymi jest jak z diagnozą u lekarza – lepiej skonsultować z innym specjalistą - nie wierzcie, póki tego nie zrobicie ;)

Czytając, że droga będzie kamienista, z gatunku tras trekkingowych - przytomnie wzięłam buty mało kojarzące się z rajską plażą, ale zdecydowanie zapobiegające wizycie u ortopedy ;)

POD-GORKE (6).jpg

Zatem – ruszyłam. Droga była rzeczywiście kamienista i rzeczywiście nie pod górkę. I właściwie na tym kończy się wszelkie podobieństwo do przeczytanych informacji. Cudna kamienista trasa biegła bowiem bardzo z górki i wiła się dość stromym zboczem, praktycznie wcale się nie kończąc… Widoki były wspaniałe, po prawdzie zapierały dech. Ja jednak z tyłu głowy wciąż miałam myśl, że tą samą drogą będę musiała wrócić. A to psuło odbiór tego, co emitowało to magiczne miejsce.
Szło się lekko i przyjemnie, pochylone ku morzu zbocze samoistnie pchało do przodu. Narzucone przez nie tempo nie dawało wiele czasu na dłuższą refleksję nad faktem, że z powrotem może już nie być tak szybko i energicznie.

Jak w życiu – pomyślałam, zatrzymując się chwilę przy drogowskazie, pokazującym, że pokonałam już 2500 metrów w dół i zostało mi ich jeszcze tylko 1500.

POD-GORKE (3).jpg

Czy przyszło mi do głowy, by zawrócić i tym samym oszczędzić sobie półtora kilometra w górę? - W żadnym wypadku.

Jak w życiu – pomyślałam. Bo przecież codziennie człowiek staje przed takimi dylematami i z reguły - nie zawraca, mimo tego, że taki wybór nierzadko wiąże się finalnie z niewygodą i utratą komfortu odczuwanego podczas miłego marszu w dół, z wiatrem we włosach i pięknymi widokami wokół.

Półtora kilometra mignęło mi w okamgnieniu. Jeszcze tylko jedna skała, kilkadziesiąt kamiennych wysokich schodków i zobaczyłam to, co w ciemno obstawiłam jako cel warty późniejszego bólu mięśni i zakwasów.
I zaiste było warto. Niebieskie jak oczy dziecka niebo łączyło się tu z obłędnie turkusową gładką jak stół taflą wody, a wszystko to ogrodzone było wysokimi skałami i zamknięte w ich ramionach, jak perła w muszli.

POD-GORKE (5).jpg


Pomyślałam sobie, że to dziwne otrzymać tak piękną nagrodę totalnie bez wysiłku. Nie miałam jednak czasu analizować tej niepokojącej myśli, bo w dość krótkim czasie tafla wody zaczęła się marszczyć i uginać pod naporem kropel deszczu, rzęsiście moczących rajską plażę. Pod skalnym nawisem przeczekałam pierwszy impet deszczu i ruszyłam bez większej zwłoki w drogę powrotną. A ta nie różniła się zbytnio od moich o niej wyobrażeń.

Było zatem bardzo pod górkę.
A dodatkowo kamienie, które w drodze w dół dawały bezpieczne oparcie stopom, teraz mokre i śliskie, stanowiły dla nich realne zagrożenie.
Deszcz zaczął padać z większą intensywnością. Wiatr wiał niemal poziomo.
Smagana deszczem, przewiana do szpiku kości, czułam, że spalam zasoby sił i energii, które miały mi starczyć na całą trasę. A nie byłam nawet w połowie.

Kilka razy myślałam, że zaszyję się gdzieś między skałami i przeczekam....

POD-GORKE (2).jpg

Jak w życiu – pomyślałam z wisielczym humorem. W życiu przecież też często trzeba podjąć jakąś trudną decyzję, a równanie matematyczne, które ma dać odpowiedź, czy warto, nie daje żadnej opcji, bo wszystkie tworzące je cyfry ukryte są pod symbolami oznaczającymi niewiadome…

By nie opisywać tej trasy kamień po kamieniu i przystanek po przystanku, zaspoileruję i napiszę od razu – dałam radę. Choć sama nie wiem, ile razy chciałam się poddać i poczekać na lepszy moment, by iść dalej.
W tamtej chwili, gdy suche miałam tylko stopy w wysokich nieplażowych trekkach, parking, na którym zostawiliśmy samochód, był najwspanialszym widokiem tego dnia.
Nie, nie dezawuuję rajskiej plaży z jej turkusami i błękitem. Po prostu mordercza droga na górę - w deszczu, lodowatym wietrze i w równie morderczym tempie sprawiła, że diametralnie zmienił mi się punkt odniesienia definiujący to, co naprawdę wartościowe, piękne i stałe, a co zaledwie magiczne i urocze choć bardzo ulotne i w swej magii, totalnie chimeryczne.

POD-GORKE (1).jpg

Pod wpływem okoliczności ośrodek odczuwania piękna przeniósł mi się z głowy na stopy, które przezornie obute we właściwe obuwie, przetrwały we względnym komforcie.

Z rajskiej plaży pozastały wspomnienia i cudne fotki, z trasy w górę – nowe doświadczenia w postrzeganiu własnej sprawczości, która spisała się bez zarzutu, choć zmokła do cna..

Czy z tej przedziwnej wycieczki pojawiły mi się jakieś wnioski? Nawet całe mnóstwo, ale tu wymienię raptem 3:
1. Bez względu na to, gdzie człowiek idzie, warto przygotować się psychicznie na każdą (mentalną) pogodę. Z rajskim jak rajska plaża błękitem w głowie nawet burza z gradem nie będzie się jawić jak koniec świata a jedynie jako przerywnik w dostawie życiowej energii .

2. Zadyszka nie oznacza przegranej, brak sił – również nie. To tylko pauza na zebranie motywacji przed powrotem na górę, z której się właśnie zeszło, by zdobyć inną (lepszą?) perspektywę.

3. Rajska plaża to tylko krótkotrwały miraż daleko od domu i jeszcze dalej od spokoju ducha, nierzadko by odkryć coś ważniejszego i piękniejszego trwałym i bezpiecznym pięknem, trzeba zawrócić i w deszczu, prąc przed siebie, szukać bezpiecznego schronienia na górze, z której się zeszło w poszukiwaniu pięknych widoków.

Zupełnie jak w prawdziwym życiu, prawda?

Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
 

POD-GORKE (13).jpg

Napisz komentarz
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Napisz odpowiedź
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na