15 Listopad 2024
14-11-2023 przez Iza Janaczek
NIE MARTW SIĘ. Częściej mówimy, czy słyszymy?
Nigdy nie wiedziałam jak zaklasyfikować to sformułowanie, którego, nie przeczę, przecież też używałam. Dopiero, kiedy zaczęłam je słyszeć, jako pokrzepienie i remedium na moje własne rozterki, kłopoty i problemy – przyjrzałam się mu bliżej.
"Nie martw się" to zwrocik zręczny, kulturalny, na miejscu i bardzo taktowny a także – z całym szacunkiem, nic nie wnoszącym do życia. I to bez względu na to czy go słyszymy, czy sami wygłaszamy.
"Nie martw się" wyrażone z troską i ciepłem, ukazujące empatię, zainteresowanie i wrażliwość to prawdziwe bycie obok. Jednak, ten sam zwrot użyty niewłaściwie, kwitujący niejako smutne, dramatyczne czasami wynurzenia, w zasadzie - wyczerpuje temat. Dlaczego? Bo po nim trudno wymyślić coś bardziej zdawkowego, choć kilka kandydatów na pewno by się znalazło.
Nie martw się, stomia to nie wyrok. Razem to ogarniemy // foto pixabay
Bo w sformułowaniu "nie martw się" wielkie znaczenie ma kto owo "nie martw się" mówi i jakie słowa i gesty znajdują się w najbliższym towarzystwie tej rady.
Z moich, wcale nie tak znów skromnych doświadczeń popartych latami obserwacji, rada: "nie martw się"wyłania się podział na:
- nie martw się empatyczne i z serca – nie martw się, poradzimy sobie z tym, nie zostawię cię z tym kłopotem. Nie martw się, jestem obok.
- nie martw się zdawkowe – czyli kultowe - "nie martw się, jakoś to będzie".
- i nie martw się – z pogranicza nieśmiesznego żartu i groteski czyli, "nie martw się, zawsze może być gorzej".
No pewnie, że zawsze może być gorzej, ale – jakim torem (albo totalnie jak poza nim) muszą biec myśli śmieszka - optymisty, który takiego sformułowania użyje w odniesieniu do osoby, która obudziła się ze stomią, choć kiedy wychodziła wczoraj z domu i szła na uczelnię, nawet nie wiedziała, że słowo "stomia" w ogóle istnieje.
Owszem, można podejść do sprawy absolutnie zero-jedynkowo. Potrącił ją samochód, mogła zginąć. Tak, zdecydowanie mogło być gorzej. Ale – czy to oznacza, że trzeba z tym lecieć od razu na gorąco, tak bez grama refleksji?
Często jest tak, że osoba, która znienacka budzi się ze stomią wcale nie jest światu wdzięczna za ratunek. Świadomość utraty dotychczasowego życia, długa i bolesna rehabilitacji, porzucenie planów i marzeń i jeszcze noszenie przyklejonej do brzucha, mało prestiżowej torebki na kupę – nie nastraja dobrze do filozoficznego – "mogło być gorzej".
Nie mogło, bo dla osoby zmuszonej do tego, by zmierzyć się z nową, szokującą rzeczywistością, piekło jest tu i teraz...
mam stomię a wraz nią koniec życia, jakie znałam, czy mogło być gorzej? // foto pixabay
Nie ukrywam jednak, że moim faworytem jest zdecydowanie - "nie martw się, jakoś to będzie".
"Nie martw się, jakoś to będzie" mówią często ludzie, którzy zaraz po wygłoszeniu tych słów wracają do swoich spraw, myśli, dalszego przeglądania social mediów czy robienia zupy ogórkowej.
Zastanawiał się ktoś kiedyś nad tym sformułowaniem, uwagą, złotą myślą, czy, czymkolwiek ono jest?
- "Jakoś to będzie" – to w ogóle jest absolutna abstrakcja, No bo, tak bardziej precyzyjnie - "jakoś" - "co" będzie?
Skoro "jakoś to będzie" - to, czy człowiekowi, który stracił nogę, ona odrośnie? Czy "jakoś to będzie" oznacza może zdobycie zasiłku i zaświadczenia o niezdolności do pracy, bo niezdolność do realizacji marzeń i planów to już w gratisie?
Albo, skoro "jakoś to będzie" to czy ktoś kto po latach "jakoś-to-będzizmu" dorobił się stomii i usunięcia jelita, nagle odzyska stracone lata, albo – straci pamięć o nich a wraz z tym magicznie pozbędzie się woreczka?
A może dzieci, których mama zmarła, nagle ją odzyskają, w myśl surrealistyczne zasady "jakoś to będzie"? Może wróci do domu i znów ugotuje rosół? A może skoro "jakoś to będzie" - to osoba, która te pokrzepiające słowa wypowiada sama zgłosi się na ochotnika by pomagać, pocieszać, lekcje wspólnie zrobić i utulić do snu?
Owszem, można uznać, że to przecież tylko taki tam nieszkodliwy zwrot. "Taki tam" - może i jest, ale czy także "nieszkodliwy"? - tu można polemizować.... Bo, kiedy się człowiek tak głęboko zastanowi, jak zwrot ten może być odbierany - zmienia to z automatu jego kategorię. Dla wypowiadającego, to zręczna formułka w miejscu, w którym wypada coś powiedzieć lecz dla odbiorcy tych słów, to cała wieża złożona z wielu znaków zapytania.
Jak sobie dam radę? Skąd wezmę pieniadze na leczenie? Kto mnie teraz zatrudni? Jak dam radę z woreczkiem? Jak mam znaleźć czas dla dzieci, skoro po śmierci żony muszę więcej pracować, by je utrzymać? Jak mam dalej żyć, skoro nikt nie chce mnie zatrudnić w gastronomii z powodu stomii? Gdzie mam mieszkać skoro nie stać mnie na to mieszkanie?
Czy wobec takich spraw "nie martw się, jakoś to będzie" serio jest opcją sugerującą rozwiązanie, wsparcie czy najmniejszą choć pomoc? Czy tylko razi nietaktem i powierzchownością?...
Tak, też odnoszę takie wrażenie...
mam stomię i nie mam pracy, "jakoś to będzie" to kolejny kamyk do już i tak zbyt ciężkiego plecaka ... // foto pixabay
Właśnie ta wieża pytajników, która i przede mną się kiedyś piętrzyła, podczas gdy żadne "jakoś to będzie" jej nie rozwiązało, spowodowała, że unikam tego, nic nie wnoszącego do życia, sformułowania.
Wrzuciłam je na indeks sformułowań drażniących. To takie hasło demolka, wodotrysk, sztuczny tłok. Jest tak pomocne, jak upiększający filtr w instagramie, zamieniający na parę chwil żabę w księżniczkę.
Nie dość, że ono nie pomaga i nie zdradza wskazówki, co mogłoby pomóc, to jeszcze zaburza obraz sytuacji, dając nadzieję, na prawdziwe wsparcie. A finalnie pokazuje, już bez filtrów, że człowiek musi liczyć tylko na siebie.
Zdecydowanie wolę "nie martw się – jestem obok". Choć ono jakoś tak rzadziej dziś w przyrodzie występuje. Bo choć to nie zawsze rozwiąże problem, to pomaga trochę zmniejszyć jego siłę rażenia i daje przestrzeń do wspólnego mierzenia się z nim.
Żaden problem nie znika od mówienia o nim. Nie odrasta amputowana kończyna czy organ. Nie odwraca się proces prowadzący do wyłonienia stomii i nie wraca ktoś, kto odszedł już tak bardzo daleko, że próżno wołać, bo i tak jest poza zasięgiem i głosu i marzeń...
Dlatego nie kwituję cudzego cierpienia słowami "nie martw się, jakoś to będzie" albo: "mogło być gorzej". To wszystko prawda, ale nie tego oczekuje ktoś, kto potrzebuje wsparcia. Często ktoś taki nie potrzebuje wielkich i mądrych słów lecz po prostu tego, by ktoś z nim posiedział i potrzymał go za rękę. Bo wsparcie oznacza bycie obok. Takie zwyczajne, bliskie i w pełni.
Do moich dzisiejszych dywagacji nad złotymi radami, pasują słowa Marii Czubaszek . Ujęła temat tak, że w zasadzie nie trzeba już nic dodawać, bo ta obserwacja Pani Marii - nad wyraz celna, wyczerpuje temat, czyniąc z niego puentę. "Nie lubię mówić o swoich problemach. Zazwyczaj i tak nikt ich za mnie nie załatwi. To po co ? Żeby usłyszeć: ,,Nie martw się jakoś to będzie" ? To sama to sobie mogę powiedzieć."
dzień dobry, dobrze Ludzie :)
czasami podanie dłoni, dosłownie lub w przenośni znaczy więcej niż milion razy powiedziane "nie mart się"//foto pixabay
Napisz komentarz