08 Grudzień 2024
27-06-2024 przez Iza Janaczek
My ludzie lubimy myśleć, że jesteśmy fajni. Bo często jesteśmy. Choć nie wszyscy tak od razu i nie wszyscy tak - "na maxa".
W ogóle mamy w zwyczaju gatunkować tę fajność. Zwłaszcza u innych. Mocno rozróżniając, która jest bardziej fajna, a która – mniej.
Fajna matka to taka, która się nie czepia. Fajny ojciec daje hajs i nie robi halo o szkołę. Fajne dziecko jest cichutkie, dobrze się uczące i najlepiej bez własnego zdania.
Fajny zięć zawsze zgadza się z Mamusią nr 2. Fajny kumpel pożycza kasę, a fajny uczeń nie wymaga nauczania, bo przychodzi na lekce po domowych korepetycjach. Fajny pacjent z kolei nie ma uwag i o nic nie pyta, a fajny lekarz to miły i czarujący gość, niekoniecznie już tak samo fajny w kompetencjach.
Niefajne to podsumowanie, nie? Być może to mocne uproszczenie tego, co dziś powoli wkrada się w nasze życie. A wkrada się właśnie - uproszczenie. Dziś lepiej być takim jak wszyscy, bo się przynajmniej człowiek nie wyróżnia. Bycie fajnym powoduje, że świat jest dla nas złudnie łaskawszy i nie ocenia aż tak wnikliwie, to, w czym często już tak fajni nie jesteśmy. Choć być powinniśmy. Bo nic nie stoi na przeszkodzie poza naszym strachem przed byciem innym,
foto pixabay
W obliczu rankingu fajności, kompetencje mają zdecydowanie drugorzędne znaczenie. Co powinno budzić niepokój, a nie budzi. A to z kolei budzi niepokój podwójny.
Słowo „fajny” zastępuje nam dziś cały wachlarz emocji i oczekiwań. Coś jest fajne i nie ma się co czepiać, zwłaszcza, że wszyscy tak sądzą, więc niefajnie by było wyrwać się z własną, inną refleksją.
Fajność w ogóle jest fajna. Uniwersalna i wygodna.
Określa akceptowalny i wymagany styl zachowania a nawet życia.
Stanowi zasłonę dymną dla własnej osobowości a także, refleksji nad światem i własnego miejsca w nim.
Fajnością wymuszamy określony styl zachowania innych. Fajnością tuszujemy zagubienie, brak pewności siebie, strach, odrzucenie, smutek a także depresję...
foto pixabay
Fajnością przesiąknęliśmy już tak bardzo, że z trudem przychodzi zmyć ją z twarzy wieczorem przed lustrem razem z makijażem. Przesiąknęli nią celebryci i politycy, którzy prześcigają się w okazywaniu fajnego luzu w social mediach, zwłaszcza przed każdymi wyborami.
Czy fajność to pokazanie się z najlepszej strony? Nie. Dziś już nie. Dziś fajność to pokazanie się ze strony, która pasuje innym.
Bo fajność to naśladownictwo. To przybieranie pozy, która powoduje, że inni odpuszczają kąśliwe lub roszczeniowe uwagi i biorą człowieka za swojego. To trochę bycie jak wszyscy tylko po to, by uniknąć ostracyzmu.
foto pixabay
Czy to moralnie przystoi? Pewnie nie. Ale czasami lepiej być fajnym, czyli „normalnym”, niż niefajnym, czyli stomikiem. Człowiek nie jest traktowany jak dziwadło, a i z pracy go nie wyrzucą, albo fajnym, czyli wiedzącym, co powiedzieć, niż wolnomyślicielem. A to nie lada sztuka, bo dziś naprawdę niewiele trzeba, by – nawet przez przypadek – zyskać status wywrotowca mentalnego.
Wiek XXI to czas pędu kulturowego i zmiany definicji wielu kluczowych dla wieku poprzedniego haseł. To także czas zatarcia się sensu kolejnych kluczowych, dla poprzednich pokoleń, słów. Dziś zostały one uproszczone i zamienione na coś łatwiejszego do ogarnięcia.
Żyjemy w ciekawych czasach. To ponoć przywilej. Korzystając więc z niego, dobrze byłoby znaleźć odpowiedź, czy kiedyś wrócą czasy, że się różniliśmy od siebie czymś więcej niż maską fajności?
W sumie, fajnie by było.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
foto pixabay
Napisz komentarz