24-03-2023 przez Iza Janaczek
Przyznam, że nie do końca potrafię pojąć fascynację kwiatem róży i fakt, że właśnie do niego przyrównuje się, zwłaszcza - płeć piękną. Angielska róża – to o kobiecie w ogóle, różane policzki, skóra jak płatki róży... Hmmm.... A kolce? Ktoś? Coś? Czy nie ma tu o czym wiele gadać, by nie zgrzytnęło? ;)
Dlaczego nie ma tak wielu porównań do nasturcji, kaczeńca, fiołka, kalafiora (tak, tak, to smaczne białe w środku zielonego, to kwiat - kalafiora). Dlaczego nikt nie mówi: masz cerę gładką jak irys lub tulipan?
Dziwi mnie to o tyle, że nie przypominam sobie, by inny kwiat, podobnie, jak osławiona Róża, Małego Księcia, przyczynił się do tak wielkiego cierpienia człowieka, który kwiat ów darzy bezbrzeżnym uczuciem.
Piękna, choć próżna, kapryśna i okrutna... To właśnie Róża z "Małego Księcia" stała się symbolem miłości i wyrafinowania.
Dlaczego? Trudno pojąć.
Na szczęście w rodzinie Matki Natury nie ma rośliny, która by się jej nie udała i cieszę się z tego, bo tyle typów piękna, ile kwiatów. Nie każdy więc jest "skazany" na różę.
Weźmy na przykład wspomniane już... TULIPANY :)
Tulipany to wdzięczne kwiaty, kojarzone często z Holandią, choć ich droga do tego kraju była długa i kręta. Pochodzą bowiem z Iranu, Afganistanu i Kazachstanu. Stamtąd trafiły do Turcji, gdzie zaczęto hodować je w przydomowych ogródkach. Ze względu na bezsprzeczną urodę i chłodną elegancję, szybko znalazły miejsce na dworach i w domach szlachetnie urodzonych, stając się ich ulubionym kwiatem znamionującym luksus, dobrobyt oraz klasę samą w sobie.
Nazwę natomiast, ta wdzięczna roślina, zawdzięcza Persom (dziś Persja to głównie tereny Iranu). Słowo "tulipan" oznacza: turban. W dawnych czasach było to męskie nakrycie głowy oznaczające wysoki status społeczny. Nawet ułożenie płatków trochę je przypomina ;)
Choć istnieją tysiące odmian tulipana, a w holenderskim ogrodzie Keukenhof rośnie ponad 4,5 miliona tych kwiatów w różnych gatunkach i kolorach, to jednak najczęściej wybieramy te żółte i czerwone, uznając je za najpiękniejsze.
Żółte tulipany oznaczają miłość – pierwszą nieśmiałą, romantyczną i delikatną, czerwone z kolei - miłość wielką, namiętną, wspaniałą i - bez kolców, przynajmniej tych widocznych.
Podobnie jest z ludźmi :) Są absolutnie różnorodni i kolorowi. Na zewnątrz i w środku. Nieśmiali, delikatni, eleganccy, chłodni ale też ciepli i pełni dobrych uczuć. Cisi i niepozorni, jak ogródkowe tulipany, my ludzie potrafimy jednak zaskoczyć, stając się prawdziwymi gwiazdami.
Nasza droga do celu też nie raz bywa długa i skomplikowana, jak droga tulipanów do Europy, gdzie w pewnej chwili stały się nawet bitcoinami swoich czasów. W XVII wieku moda na tulipany osiągnęła kosmiczny wręcz poziom absurdu. Były pożądane i chciane, przez wszystkich. Ich posiadanie oznaczało wysoki status ekonomiczny i windowało społecznie. Za cebulki niektórych gatunków można było kupić rezydencję lub wielki dom i to w samym Amsterdamie. Tulipany stały się symbolem niewyobrażalnego bogactwa i cennym przedmiotem kolekcjonerskim. Owszem, z perspektywy czasu to nienaturalne pompowanie cen ich cebulek i konsekwencje, jakie to zrodziło, okrzyknięto pierwszą bańką spekulacyjną w historii.
Fakt pozostaje jednak faktem. To tulipan nieźle namieszał, nie róża czy stokrotka ;) Dlatego właśnie bardziej przypomina mi człowieka, niż piękna, wyniosła i jakaś wiecznie nieobecna duchem róża, czy cichutka, zawsze niepozorna stokrotka.
Dlaczego tak lubię tulipany?
Bo są trochę alegorią ludzi i ich losów...
Są piękne - w pączku - takie młode, startujące w życie, strzeliste i pełne barw. Nie wiedzą jeszcze, co z nimi będzie. Czy zostaną w znanym już sobie ogrodzie, od początku ich życia aż po jego kres? Czy trafią do ciepłego domu, pełnego miłości i szczęścia? A może ich przeznaczeniem jest śmietnik za znanym dyskontem, w którym, na półce z innymi kwiatami, pyszniły się, kusząc kolorem i delikatnością? Stały tam takie dumne, pełne oczekiwania, w ciemnych wazonach i promocyjnej cenie. Czekały z nadzieją na to, co się ma wydarzyć. Dla wielu nie wydarzyło się nic, choć czekały i marzyły o zmianach. Nikt jednak ich nie chciał. Może temu, że były jak inne i niczym się nie wyróżniały? Może temu, że zbyt schowały się za resztą, bardziej pewnych siebie, kwiatów? A może po prostu miały skazę, "defekt", który w oczach innych je dyskredytował? Jaki by nie był powód, ich czas przeminął w ciszy oczekiwania.
Są piękne - w pełnym rozkwicie, nasycone i pełne godności. To ich najlepszy czas, wydawać by się mogło. Mają wszystko: urodę, dobre towarzystwo, samoświadomość swej mocy przyciągania, plany i wiedzę, jak je zagospodarować. Trafiły im się dobre karty. Nie wylądowały na śmietniku-cmentarzysku kwiatów. Nadal żyją i to w cieple, miłości i akceptacji otoczenia...
Tulipany są także piękne, a według mnie, chyba najbardziej, już po szczycie swych możliwości. Wtedy, gdy ich płatki już nie są tak sprężyste, gdy łodyga nie jest tak strzelista. Gdy główka chyli się od nadmiaru spraw i czasu, jaki z każdym dniem pochyla ją coraz niżej... Przez to, że dopadło je przemijanie, jak każdego z nas, stają się niemal ludzkie...
Może w czasie swej stosunkowo krótkiej tu bytności cieszyły się pełnym pięknem. A może, właśnie z czasem zaczęły być podatne na różne przeciwności, które chciały zniszczyć to, czym były, odebrać im spokój i siły. Może ogród, w jakim przyszło im żyć nie zapewnił im bezpieczeństwa. A może nikt nie zawinił, tylko po prostu miały pecha i zachorowały. Ich płatki zaczęły wypadać, listki blaknąć i chorować, a łodygi giąć się ku ziemi. Nie miały już sił, by podjąć nierówną walkę zarówno z wiatrem, jak i z zimnem, z brakiem wody a także, z brakiem pomocy z zewnątrz.
Tulipany przywędrowały do nas z baśniowego wschodu. Z krain pachnących cynamonem, imbirem anyżem i tajemnicą. Same też są tajemnicą. Potrafią zaczarować i zauroczyć. Powodują, że człowiek zakochuje się w nich bez pamięci, bez względu, na to, czy są doskonałe czy też nie.
Podobnie jest z nami, ludźmi. Też jesteśmy pełni tajemnic, wewnętrznego piękna i – niedoskonałości, bez względu na wiek i płeć. Wielu z nas przychodzi na ten świat z ogromną wolą życia i chęcią walki z przeciwnościami. Siła ta, wydawać by się mogło, nie do pokonania, z czasem, często zostaje jednak mocno zachwiana. Wtedy, jak łodyżki tulipanów gniemy się ku ziemi lub łamiemy, żyjąc jeszcze chwilę tym "nie-życiem". Czasami od razu poddajemy się i odchodzimy, nie godząc się na te nowe warunki...
Mamy zdrowie, albo i nie, mamy szczęście lub stomię, albo jedno i drugie, bo to się absolutnie nie wyklucza. Bez względu na to, co mamy, a czego nie – resztę można jakoś "dowyglądać", z lepszym lub gorszym efektem.
Najważniejsze to nadal być - żyć życiem kwiatów, choć na szczęście ciut dłuższym. Kto wie, kiedy ktoś oszaleje na naszym punkcie tak, jak onegdaj Holendrzy na punkcie tulipanów? :)
Dzień dobry, dobrzy Ludzie! :)
PS. Widoczna na jednym ze zdjęć, piękna, kobieca twarz, zdobi okładkę powieści Carli Montero "Szmaragdowa tablica", do przeczytania której bardzo zachęcam :)
Napisz komentarz