08 Grudzień 2024
03-08-2024 przez Iza Janaczek
„W życiu piękne są tylko chwile” (Rysiek Riedel, Dżem) - wiele lat upłynęło od momentu, gdy słowa te można było usłyszeć na żywo. Dziś, dzięki technologii – nadal cieszą, wzruszają i zmuszają do refleksji. Wielu z nas lubi ten utwór. Nucimy go często z nostalgią, wspominając młodość, dawny czas, coś, co minęło i nie wróci… I choć wspominać jest pięknie, zastanawiam się, skąd pomysł, że to wszystko już było i nie ma szans na nowe rozdanie?
Dlaczego wszystko, co piękne, już nie jest dla nas? Bo jesteśmy, hmmmm… starzy?
Cóż, w takich kategorycznych kategoriach myśleć mogą o sobie ludzie, którzy nigdy nie byli na wakacjach typu all inclusive albo w sanatorium, w Ciechocinku ;)
„Starość” to słowo bardzo względne. Zgodnie z definicją wiek senioralny swój start ma w przedziale wiekowym 60-65 lat. Tyle statystyki, prawdą jest natomiast to, że dziś wiele osób zdecydowanie dalekich od tych widełek czuje się staro, staro myśli i staro planuje – jeśli w ogóle.
Bo co tu planować, skoro całe życie już zaprogramowane, pardon... zaplanowane...
Najpierw była szkoła, potem - być może studia, praca, małżeństwo, kredyt na mieszkanie lub dom, dzieci. Następnie ze dwa lata oddechu i teraz - wnuki. W takiej opcji szczytem luksusu staje się wyjazd na działkę lub raz do roku na urlop, nierzadko w to samo miejsce, co rok temu.
I to wcale nie jest coś, co dotyczy "starych". Obserwuję, że syndrom: „jest, jak jest i nie trzeba drapać, kiedy nie swędzi” dotyka coraz młodszych ludzi. Pogodzenie się z zaplanowanym do cna życiem kultywują dziś już nie tylko 50-latkowie, lecz też ludzie dekadę młodsi, a nierzadko – także ludzie młodsi. Strasznie to smutne, choć zrozumiałe. Totalne, chroniczne zmęczenie pożera nas nie patrząc na wiek i płeć, odzierając z marzeń i mocy sprawczych.
Dobra... Bądźmy uczciwi. Trochę na to pozwalamy, jadąc tą życiową autostradą w wyrobionych przez lata stałych koleinach. Wygodnie jest uważać, że wszystkiemu winien jest świat, pęd i technologia. Prawda jest jednak taka, że choć wszystko jest dla ludzi, nie trzeba od razu z gwinta, lub wielką chochlą, bo w nadmiarze zwyczajnie — szkodzi.
Niepomni jednak tej starej prawdy, wciąż nakładamy na ten nasz życiowy talerz za dużo. A że taka porcja jest nie do przejedzenia – szybko osiągamy znużenie tym, co w misce i rozglądamy się za kolejnym daniem.
Nie cieszą nas więc małe rzeczy. W zasadzie, by być precyzyjną – małe rzeczy niepomiernie nas irytują.
W zapłaconych darmowych drinkach jest za mało alkoholu.
W kuchni afrykańskiej za mało frytek i – o zgrozo, zupełny brak hamburgerów i dzieci zawiedzione.
Podczas urlopu w sierpniu w Grecji – jest za gorąco, a piasek na plaży jest mniej biały, niż był na zdjęciu w ofercie biura podróży.
Skoro nie cieszą nas detale, jak zatem mają nas cieszyć chwile?
Nie widać związku? Bynajmniej. Chwila, która cieszy, to coś, co mija zdecydowanie (za) szybko. Pozostaje pytanie — jak się zorientować, że to właśnie ona, skoro często całą uwagę skupiamy na narzekaniu?…
Może warto jednak spojrzeć na to, co wkurza, z większym dystansem?.. Także, a może przede wszystkim - do siebie?
Kto wie, czy wtedy nie odkryjemy, że skoro piasek nie cieszy, można pójść na basen, i że regionalne danie z esencjonalnymi przyprawami jest w stanie zrobić konkurencję nawet najlepszemu hamburgerowi, nie wspominając już o tym, jak mocno poszerzy horyzonty poznanie innej kuchni niż nasza krajowa…
A co do drinków – te pite w dobrym towarzystwie totalnie nie potrzebują alkoholu – ale by to odkryć, trzeba przestać narzekać jak stereotypowy Polak na wakacjach.
Cieszmy się chwilami, to one są piękne i choć to tylko chwile, potrafią zrobić dzień. Cieszmy się więc buziakiem skradzionym podczas spaceru po plaży, trzecią lampką wina, gdy można następnego dnia pospać bez nastawiania budzika, niebieskim kolorem wody i nieba czy też, spontaniczną wymianą poglądów z totalnie obcymi ludźmi spotkanymi w kolejce po lody.
I przestańmy narzekać, że za długa ta kolejka, że lody jakieś oszukane, bo małe a drogie, że życie jest ciężkie, że w drinkach za mało alkoholu, że kelner za wolno się rusza, a przecież zapłaciliśmy za super serwis (jak 1600 innych osób w tym ośrodku) i że za tydzień znów do roboty…
Być może to wszystko fakty, ale co zmieni się na lepsze, gdy będziemy na nie wciąż patrzeć przez pryzmat wiecznego niezadowolenia ze wszystkiego? I to nawet (lub zwłaszcza) na wakacjach?
Żyjemy, oddychamy, jesteśmy. Być może stoimy w tej długiej kolejce i zaraz kupimy lody, albo zamówimy coś do picia. Potem spojrzymy w cudnie błękitne niebo, skradniemy całusa komuś, dla siebie ważnemu i będziemy planować wspólnie kolejny taki wyjazd. Przy lampce wina, nie martwiąc się tym, że jutro trzeba wstać, bo urlop wciąż trwa - będziemy snuć plany i marzenia…
Po co więc psuć ten, bądź co bądź, stosunkowo limitowany czas beztroski łyżką dziegciu, skoro można kolekcjonować w pamięci tylko roześmiane i dobre kadry?
„W życiu piękne są tylko chwile” – a skoro tak, to dlaczego by z nich nie ułożyć całej życiowej układanki, tworząc wartą wspomnień mozaikę?
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz