08 Grudzień 2024
04-02-2024 przez Iza Janaczek
Mamy na naszym ojczystym języku wiele słów. Takich sobie - zwyklaków i słów ważnych. Głębokich i pełnych przesłania bądź zupełnie pozbawionych tego imperatywu dobra.
Ja osobiście bardzo lubię słowa złożone z dwóch różnych. Weźmy więc na tapet takie najbardziej dźwięczne i znaczące.
Współczuć, współtworzyć, współrozumieć, współpracować, współistnieć– ale i by było równo - także współodpowiedzialność.
Słówko współ daje poczucie, że nie jesteśmy sami – ani do czynów wzniosłych, ani do odpowiedzialności i za nie, i za to, co nie do końca wyszło przy tworzeniu tychże.
Czy współczucie jest tożsame z współrozumieniem, a one oba z współistnieniem? Im dłużej żyję, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu – że nie do końca i nie bardzo.
Częściej współczujemy niż współrozumiemy i z tego powodu dość rzadko też współistniejemy.
foto unsplash
Ponoć, jak wspomniano w wielu mądrych tekstach, czyny się liczą, nie słowa. I choć powiedzenie to ma głęboki i mądry sens, ja znów staję w obronie tych ostatnich. Słowa są ważne. Słowa dają napęd czynom. I w zależności od tego, czy niosą symboliczne kwiaty czy truciznę, właśnie w taką moc sprawczą się zamieniają, pchając świat, jaki znamy, do przodu, bądź po prostu go cofając.
Dlatego właśnie słowa, jak wiele razy tu podkreślałam, mają wielki sens.
I trzeba praktykować ich mądre używanie. Trzeba ćwiczyć wspólną wymianę myśli i trzeba do ludzi mówić – a nie tylko trajkotać.
Uczmy samych siebie, uczmy się nawzajem i uczmy nasze dzieci, tego, że nie trzeba zakrzykiwać ciszy, że czasami warto się w nią wsłuchać. Bo wyłączenie własnej fonii i przestawienie się z nadawania w odsłuch daje wymierne efekty.
Pomijając fakt, że człowiek, gdy milczy, wygląda na bardziej inteligentnego, warto zdać sobie sprawę, że słuchając można się dowiedzieć czegoś nowego, cały czas mówiąc – słyszymy tylko siebie.
foto unsplash
Dlatego warto słuchać i rozmawiać – nie zaś, wciąż mówić. Warto też praktykować dobre słowo, a nie zdawkowe komplementy.
Takie postępowanie sprawi, że znów zaczniemy się traktować jak kiedyś się ludzie traktowali. A mianowicie - bezpośrednio i wprost. Skąd takie "utrudnienie" i dyskomfort? Cóż, my ludzi wieku "sprzed ajfona", byliśmy na siebie skazani z uwagi na fakt, że nie mieliśmy komunikatorów i telefonów komórkowych.
Wtedy – by pogadać – spotykaliśmy się. Jeździliśmy do siebie lub razem na wspólne niezapomniane wypady, z których przywoziliśmy jakieś 36 zdjęć, bo tyle mieściło się na kliszy w aparacie. Wtedy też jakoś lepiej się współrozumieliśmy.
Dziś za to jesteśmy nowocześniejsi, bardziej praktyczni i mentalnie - mniej samodzielni.
Miliony zdjęć cudnych chwil trzymamy w chmurze, zamiast w albumie i choć są pewnie piękniejsze niż te stare, analogowe, zaglądamy do nich rzadko albo wcale. By pogadać, wywołujemy się na internetowym czacie, zamiast spotkać w knajpce czy parku. Składamy sobie życzenia w internecie zamiast osobiście lub zamiast zadzwonić. Także w sieci, często rozpoczynamy i kończymy związki. Co ciekawe, nierzadko nie używając znaków przestankowych, co w sumie, gdyby nie dotyczyło spraw smutnych, tworzyłoby sytuację, prawie że komiczną.
Podobnież współczujemy i współrozumiemy. Na szybko, po łebkach i często skrótowo. Najważniejsze, to nie zostawić tematu bez feedbacku.
Z braku czasu (chęci? sił?) nie zagłębiając się w to, jaki efekt wywrze takie współczesne współczucie, ani czy ktokolwiek sobie go w ogóle życzy. Uprzejmie i zdawkowo konwersujemy. Wielkodusznie współczujemy, zwłaszcza w internecie, bo to można kciukiem i w przerwie na lunch. W realu przestaliśmy ludzi słuchać, dziś często są zaledwie szumem w tle. Przestaliśmy ich też widzieć – stali się tłem, które szumi. Co smutne, często także ci najbliżsi. Obiecujemy sobie, że już niedługo wszystko się zmieni, że znów będziemy mieli czas, by pobyć razem, że wtedy pogadamy, jak dawniej... I nagle okazuje się, że dzieci dorosły i nie są już zainteresowani rozpoczynaniem tam, gdzie wiele lat temu przerwaliście. Podobnie partner czy żona.
foto unsplash
I wtedy właśnie dociera do nas wyraźnie i boleśnie, że my chyba wcale nie zrozumieliśmy, co oznacza współczuć – współrozumieć i współdziałać. Że kiepscy się okazaliśmy w duetach i pracach zespołowych. To gorzka konkluzja, zważywszy na fakt, że to całe samotne, jak się okazuje, tango na życiowym parkiecie było przecież nie dla siebie, lecz dla tych, do których droga gdzieś się zupełnie zgubiła, bo zbyt sfokusowaliśmy się na celu.
Spróbujmy znów nauczyć się słów. Tych dobrych i zatrzymujących. tych wskazujących drogę.
I to wszyscy, nie tylko ci, którzy zapominają o urodzinach swoich bliskich i nigdy nie mogą zdążyć na ich ważne życiowe momenty.
Nauczmy się mówić zarówno:
- Jesteś mi potrzebny, nie chcę nowego samochodu, tylko ciebie. Tęsknię za tobą.
Jak i:
- Przejdziemy przez to razem, nie zostawię cię z tym samego. Jestem obok.
"Wspólnie" to fajne słowo i warto na nowo je odkryć. Pomaga znaleźć spokój i punkt zaczepienia, którego można się trzymać, gdy wokół szaleje burza.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
foto pixabay
Napisz komentarz