20 Grudzień 2024
20-07-2023 przez Iza Janaczek
- W życiu nie dam sobie zrobić tego dziadostwa. To o operacji wyłonienia stomii.
- Nie znam cię ale i tak cię nienawidzę. To do kobiety z Azji
To dwa cytaty z dwóch autentycznych wypowiedzi... Czy coś je różni? W zasadzie tylko semantyka. Co łączy? Abstrahując już od braku taktu, empatii i galopującej niechęci ocierającej się w drugim przypadku o typowy hejt – te dwie wypowiedzi łączy jedno. Niewiedza.
Niedługo dzień ofiar nienawiści. Ważne święto, tym bardziej, że bardzo aktualne. W nienawiści, my ludzie XXI wieku stajemy się ekspertami. Choć to absolutnie nie naukowe stwierdzenie, nienawiść można by nazwać chorobą. Chorobą duszy. Wiem, to trochę oksymoron, bo, po pierwsze, nienawiść to nie choroba.
Po drugie - bo nie wszyscy wierzą, że dusza istnieje.
No i po trzecie, dusza nie może chorować, bo nie może i już. A z resztą, jak? - skoro wielu nie wierzy, że istnieje?
Tak więc, skoro już to wybrzmiało głośno, przyjmijmy, że to tylko moje własne określenie na użytek tychże skromnych rozmyślań.
Zatem, nienawiść jest chorobą duszy, która idąc po rekord, w mojej skali postrzegania, doczekała się niezaszczytnego miana "epidemii"...
Na nienawiść chorują pojedynczy ludzie. Choć nie tylko. Infekowane są nią całe rodziny, społeczności a nawet narody... Możemy nosić maseczki, szczepić się a także zdrowo jeść i spać 8 godzin... I też możemy się zarazić.. Jak? Pozwalając sobie na niewiedzę. Zaniedbując umysł i ograniczając dostęp do rzetelnej i obiektywnej wiedzy, Mam tu na myśli wiedzę na wszelkie tematy. Począwszy od zdrowia, przez uczucia, politykę, wiarę, poglądy. Aż do wiedzę o drugim człowieku... Odcinać się od możliwości jej zgłębiania to tak jakby odcinać się od tlenu. Jakiś czas pociągniemy na bezdechu tylko - co potem?
Nienawiść nie jest żadnym samorodkiem. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod lupę szlachetność materii... To prawdziwy zlepieniec, że użyję tu nomenklatury geologicznej. Tak samo jak on składa się bowiem z różnych elementów. Nienawiść to zlepek wielu złych, negatywnych emocji, które pojedynczo nie są tak groźne, ale już zbite w litą grudę nienawiści tworzą broń. Często śmiercionośną.
Co się na nią składa? Wiele rzeczy. Między innymi: niechęć, zawiść, złośliwość i bezwzględność. A także bezrefleksyjność. Często idąca pod rękę z brakiem empatii. A wszystko to klamruje brak wiedzy.
To ten szczegół powoduje, że cała reszta tak doskonale i trwale się ze sobą klei.
Ludzie patrzą z odrazą na wszelkie inności. Obrzydza ich trądzik, łuszczyca czy pląsawica. Grymas niechęci powoduje kulawy starszy pan, w swetrze nie pierwszej świeżości, bezzębna staruszka sprzedająca na targu jajka. I dziecko z zespołem downa albo - stomik.
Odrobina wiedzy pomogłaby zrozumieć, że łysienie to nie powód do drwin lecz tak jak trądzik jest chorobą, która i bez cudzych komentarzy obniża własne poczucie wartości. Pląsawica to nie opętanie a problem neurologiczny, nieuleczalna choroba, podobnie jak starość, która przecież różne ma oblicza, choć nazwanie jej przewrotnie - "chorobą", jest małym eufemizmem... Nie wszyscy staruszkowie wyglądają jak Harrison Ford, a starsze panie jak Hellen Mirren. Po prostu.. Starość często nie jest ładna ale to nie sprawia, że brak jej godności, klasy i szlachetności. Choć bez podstawowej wiedzy i obserwacji świata, trudno do takiego wniosku dojść.
Podobnie rzecz ma się ze stomią. Stomia to nie fanaberia, czy kwestia wyboru. To zazwyczaj trudny kompromis. Świadomy lub wymuszony przez okoliczności To zgoda na inność i jej konsekwencje. A one, przez niewiedzę, która jest spoiwem wielu negatywnych emocji, powodują, że coś, co w dużej grupie przypadków jest tylko dodatkiem do życia, nagle urasta do roli "dziadostwa", Czegoś, czego należy się wstydzić i przez co zawsze trzeba dwa kroki za "normalnymi"...
Brak podstawowej wiedzy w temacie stomii powoduje, że ludzie podchodzą do niej, jak jaskiniowcy do tematu ognia. "Nieznane" - czyli "straszne" i trzeba się kryć, najlepiej za lub pod mentalnym kamieniem ;)
Nic bardziej mylnego. My stomicy nie jesteśmy niebezpieczni.
Ani trochę ;)
Z resztą przekonajcie się sami. Jesteśmy obok was. I to bardzo często. Choć nawet o tym nie wiecie, bo się z tym nie obnosimy. Nie ma takiej potrzeby. Stomia to nie anomalia, przed która trzeba ludzi ostrzegać w specjalnych komunikatach sms czy nalepkach na czole... Jesteśmy normalni i to na tyle, że gdybyśmy siedzieli obok was w kinie – a często siedzimy to w życiu byście się nie zorientowali ;)
Jesteśmy kierowcami taksówek, kucharkami w szkolnych stołówkach, instruktorkami fitness i nauczycielami wf. Siostrami zakonnymi, stomatologami, fryzjerkami a także psychologami. Czasami kelnerami w ulubionej włoskiej knajpce a nawet - waszymi sąsiadami :)
Czy gdybyście to wiedzieli, nie wsiedlibyście z nami do samochodu? Wypisalibyście dziecko z obiadów szkolnych? A może zmienili siłownię, psychologa i fryzjera?
Pewnie część z Was tak. Ale ta druga część poczułaby, że, skoro nic się nie stało, to może warto dowiedzieć się więcej. A warto. Naprawdę.
Zwłaszcza po to, by utwierdzić się w przekonaniu, że stomia to trochę jak Wasze okulary, sztuczna szczęka czy tupecik. Owszem, stomia to coś, z czym nie przyszliśmy na świat, ale czy Wy urodziliście się w okularach i to od razu Ray-Ban? No właśnie. :) To coś, co ułatwia życie. Po prostu.
Tylko, o ile Wy możecie zdjąć okulary z nosa w knajpce przed podaniem deseru rozmasowując przeciążony nos, o tyle my z woreczkiem jesteśmy totalnie na zawsze. Bez możliwości swobodnego ściągnięcia go w miejscu publicznym, jak Wy swoich okularów. Bo byłby mały skandal ;) Ot i cała różnica. Dlatego poprosimy o ciut więcej empatii i zrozumienia. Jeśli można ;)
Stomicy tak jak i "normalni" ludzie mają pasje, marzenia i ulubione danie. Gdy się wściekają nierzadko rzucają mięsem i płaczą, najczęściej na komediach romantycznych lub z bezsilności. Uwielbiają podróże i sport. I co ciekawe, często robią obie te rzeczy częściej niż "normalni". Pewnie dlatego, że "pomimo".
Niewiedza nie jest trendy. Jest obciachem. Złodziejem, który niepostrzeżenie lecz systematycznie ograbia z wielu wspaniałych rzeczy, doznań i przyjaźni.
Czytając w internecie komentarze, od których zaczęłam dzisiejszy wpis, oraz podobne w treści i wydźwięku, przychodzi mi na myśl utwór Tadeusza Różewicza. "List do ludożerców" to wiersz, który chciałabym zadedykować wszystkim uważającym, że hejtować można. Bo w sumie, to kto zabroni? Trochę szkoda i trochę głupio tak na własne życzenie pozbawiać się czegoś bardzo cennego. Czegoś, czego się nie dowygląda i nie dostanie na kredyt. Mam tu na myśli szacunek. Zwykły, staroświecki, trącący myszką. Staromodny i przez niektórych zapomniany...
Tadeusz Różewicz - List do ludożerców
Kochani ludożercy
nie patrzcie wilkiem
na człowieka
który pyta o wolne miejsce
w przedziale kolejowym
zrozumcie
inni ludzie też mają
dwie nogi i siedzenie
kochani ludożercy
poczekajcie chwilę
nie depczcie słabszych
nie zgrzytajcie zębami
zrozumcie
ludzi jest dużo będzie jeszcze
więcej więc posuńcie się trochę
ustąpcie
kochani ludożercy
nie wykupujcie wszystkich
świec sznurowadeł i makaronu
nie mówcie odwróceni tyłem:
ja mnie mój moje
mój żołądek mój włos
mój odcisk moje spodnie
moja żona moje dzieci
moje zdanie
Kochani ludożercy
Nie zjadajmy się Dobrze
bo nie zmartwychwstaniemy
Naprawdę
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz