08 Grudzień 2024
03-04-2024 przez Iza Janaczek
Jutro zacznę ćwiczyć.
Następnym razem przeproszę.
W przyszłym miesiącu zapiszę się na wizytę u lekarza.
W sobotę zadzwonię do mamy.
W przyszłym roku pojadę na urlop.
Mam czas. Zdążę. Wakacje nie zając, a zdrowie jeszcze daje radę. Teraz są ważniejsze rzeczy.
Poczucie panowania nad czasem to coś, co nam ludziom dolega nagminnie. Przeciągamy go, rozciągamy, dzielimy i myślimy, że mnożymy.
A co, jeśli nie?
foto pixabay
Ostatnio wpadł mi w ręce artykuł o tym, czego żałują dzisiejsi pięćdziesięciolatkowie.
I choć jeszcze nie osiągnęłam tego wieku, zadumałam się nad podobieństwem typowanych tematów w stosunku do życia wielu moich 40+ rówieśników, a także ludzi wiele młodszych.
Mamy czas na wszystko, choć to nie do końca właściwe określenie, choć tym właśnie oszukujemy własne mózgi. To nie tak, że my mamy czas, wszak zewsząd słychać informacje, że wciąż nam go brakuje, że doba jest za krótka, że możemy szybciej…
Myślę więc sobie, że my nie mamy czasu, my tylko prokrastynujemy decyzje. Najczęściej te, które wyłamują się z naszego poczucia komfortu, albo wymagają zaangażowania sfery emocjonalnej, której nie chcemy angażować, bo to boli i sprawia, że zaczynamy za dużo analizować.
foto pixabay
Czego żałują pięćdziesięciolatkowie? Tego, czego żałują 20-, 30- i 40-latkowie też. Straty czasu, którego było tyle w nadmiarze, że zaczęli go trwonić na odkładanie na później tego, co w ich mniemaniu mogło zająć ich czas, który wtedy przeznaczali na coś innego. Zamiast więzi rodzinnych, marzeń, miłości, odpoczynku, lekarza wybrali, hmmmm... wybraliśmy pracę, stabilizację i zabezpieczenie na przyszłość.
Z naszym pokoleniem 40+, 50+ jest tak, jak śpiewał mistrz słowa, Jacek Kaczmarski:
„Żeń się młodo, dzieci rób,
By miał kto o twój dbać grób”.
Ten imperatyw wpajano nam od dziecka, dodając znamienne „wypada” albo „nie wypada”. W pewnym wieku wypada mieć żonę. W pewnym wieku nie wypada trwonić życia na głupoty (czytaj: marzenia). Wypada mieć dzieci, wypada mieć adres w bloku i fiata 126p albo inny symbol luksusu Polski czasów słusznie minionych.
My sami z kolei ten imperatyw wpajamy często naszym własnym dzieciom, niewinnie, nie żeby jakoś nachalnie. Ot, tak jakoś samo wsychodzi:
– Kiedy wnuki?
– Tyle lat razem i nadal nie chcecie ślubu?
– Wypadłoby się ustatkować i myśleć poważnie...
I chyba właśnie dlatego przedstawiciele 50+ mają trudniej. Mają trudniej, bo są za połową tej specyficznej drogi, jaką jest życie, i jadą wciąż tą samą trasą – w zasadzie – na autopilocie, który sam koryguje wahnięcia, nie angażując kierowcy. I tak się już przyzwyczailiśmy do tego komfortu jazdy, że nie czujemy, że nam to przeszkadza. I że coś umyka...
foto pixabay
Młodzi, którzy lubią szybszą jazdę, częściej wymykają się z grania ustawień: „od teraz do na zawsze”. Chcą inaczej, własną prędkością. Czasami się udaje, choć niebywale trudno jest zachować równowagę między młodzieńczą brawurą a statecznością starszego pokolenia. I najsmutniejsze, że nie mają nawet kogo zapytać, gdzie szukać tej równowagi. Ich pokolenie nie ma doświadczenia, a nasze – nasze też...
Bo cóż my wiemy o samodzielnych eskapadach, gdy całe życie na autopilocie?
foto pixabay
Co było złego w tym zbaczaniu z utartej ścieżki?
Co było nie tak, w mocniejszym wciskaniem pedału gazu?
Z jakiego powodu wybraliśmy rutynę zamiast ożywczego, wciąż ćwiczącego umysł i uczucia, elementu niespodzianki?
Czy jest jeszcze szansa zmienić pojazd, albo w ogóle — wysiąść i spróbować, choć kawałeczek na piechotkę? Patrząc co przed nami, nie zawsze i nie każdemu trafi się autostrada.
Myślę sobie – pewnie dodając sobie odwagi i motywacji – że my serio mamy jeszcze czas. Tylko czas przestać go trwonić na złudne poczucie posiadania nielimitowanego czasu, w czasie, gdy czas przecieka nam przez palce; podczas gdy my zaledwie w połowie góry.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
foto pixabay
Napisz komentarz