08 Grudzień 2024
24-09-2023 przez Iza Janaczek
Chyba każdy ma czasami tak, że wstaje lewą nogą.
To oczywiście eufemizm. Chodzi o to, że nagle znienacka i bez większej przyczyny świat wygląda mniej fajnie niż wczoraj. Wkurza, drażni i powoduje, że krew zalewa nawet człowieka, który na co dzień bywa stoikiem.
Skąd taka zmiana nastawienia? Przecież jeszcze wczoraj, świat był w miarę kolorowy i do ogarnięcia. Dziś natomiast jest szaro-szary i bez smaku.
Może to temu, że dopiero co zdążyłaś zmrużyć oczy, a już zadzwonił budzik oznajmiający, że się wyspałaś i czas do pracy. A może temu, że gdy już wyostrzyłaś wzrok i spojrzałaś w okno, to zobaczyłaś świat tonący w deszczu. Choć w radio zapowiadali słoneczną pogodę i wyprasowałaś sobie na dziś do pracy jasnobeżowe spodnie i kremową bluzkę.
Bez względu na przyczyny, jest tak, że czasami totalnie bez ostrzeżenia, pod skórą buzuje złość. Jakaś taka irracjonalna, bo przecież nie wyspałaś się, ponieważ późno zasnęłaś, a rozpadało się bo to początek jesieni. Żaden tam deszczowy spisek.
Niemniej, złość i zmęczenie, które coraz bardziej dochodzą do głosu biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Człowiek więc irracjonalnie zżyma się na wszystko. I choćby jak się jednak przejaśniło – i tak jest już z góry na „nie”.
Jak sobie z takim zjawiskiem poradzić? Internet stoi gotowymi rozwiązaniami, które bardzo często ani na jotę nie pomagają wyjść z impasu. Nie wiem jak innych, ale mnie osobiście rady w stylu: „musisz się uspokoić’, „musisz się wziąć w garść i patrzeć pozytywnie” niespecjalnie pomagają. Słowo „musisz” w takich sytuacjach niesie w sobie taki ładunek irracjonalnego imperatywu, że działa jak benzyna w kontakcie z ogniskiem. Czyli, bynajmniej nie stabilizująco. Bo, „musisz” i dalej – pewien nakaz, nie rozwiązuje problemu lecz tworzy nowy.
Uczymy się więc, metodą prób i błędów. Co i rusz, wszyscy solidarnie, dając się czymś zaskoczyć – jak drogowcy zimie. Ponoć, najważniejsze, to nazwać problem. Z imieniem, łatwiejszy jest do ogarnięcia i rozbrojenia.
I w tym wypadku aż się prosi, by użyć słów „”musisz nazwać problem”. By problemu nie pogłębić – lepiej tego nie robić, zamieniając słowo „musisz” na – „spróbuj”.
Spróbujmy więc nazwać problem, być może w ten sposób uda się wyczarować instrukcję do jego obsługi. A takich instrukcji mamy na podorędziu wiele. Życie zaskakuje przecież różnymi scenariuszami i w zasadzie, tak naprawdę, na wiele z nich człowiek jest przygotowany. Lepiej lub gorzej, ale jednak. Choć rzadko kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, to jesteśmy bardziej samowystarczalni, niż myślimy, że jesteśmy.
W sumie, to nasze zmaganie się z życiem wygląda trochę tak, jak układanie puzzli. Jeśli życie porównać do tej układanki, to wszystkie elementy generalnie znajdują się w pudełku – z naszym imieniem. To taki prezent DIY, jaki dostajemy na starcie życia. Wystarczy zdjąć wstążeczkę, otworzyć i układać, żeby wyszedł ładny obrazek. A to na tyle absorbujące, czasochłonne i skomplikowane, że na tę naszą imienną układankę schodzi całe życie.
Więc, jeśli życie rozpatrywać właśnie pod kątem takiej dziecięcej układanki – to, czy chcemy, czy nie, każdy z nas ma w głowie tysiące puzzli i ich ułożenie wcale nie jest dziecinnie łatwe.
Z nich składają się wspomnienia, marzenia, plany i codzienne życie. Niektóre są radosne, jasne i słoneczne, inne mocno melancholijne. I w kolorze i w deseniu…. Jak obrazek na którym jest i ciemny, złowrogi tajemniczy las i jasna, skąpana w słońcu łąka z tysiącem kwiatuszków.
Czasami te puzzle mieszają się, tworząc kakofonię planów i celów do zrealizowania… Przytłaczają nadmiarem spraw na wczoraj i ilością treści, w której przebija się słówko „muszę”. Im większy pośpiech, tym częściej w rękę wpada niewłaściwy puzel. Wybierając z bezwładnej masy na chybił – trafił, nierzadko myślimy, że będzie szybciej i jakoś „się poukłada”. Ale nic bardziej mylnego. Niedopasowane puzzle trzymają się całości tylko przez moment – później odpadają od całości, bądź nie dają się z niczym innym połączyć. Harmonia gubi się, powstaje chaos. I – zamiast iść do przodu, powtarzamy źle ułożony fragment.
Dlatego – pozwólmy sobie na chwilę pt.: „mam dość”. Przecież nie da się szybciej i efektywniej siedzieć, jak usłyszałam kiedyś. Choćby jak się starać, to nie wysiedzi się więcej efektu. I wtedy właśnie wchodzi opcja: „mam dość”, która wymusza pauzę i do której mamy prawo, bo jest częścią naszej życiowej puzzlowej układanki. Ta wymuszona pauza pozwala wyostrzyć wzrok, wyrównać oddech i – sięgnąć po właściwy puzzel.
Bo, pozostając w metaforycznej narracji, o ile życie przypomina puzzle, o tyle my jesteśmy jak takie czerwone kubeczki, do których lejemy wartościowy, ożywczy płyn. Jeśli będziemy umiejętnie i po troszku dozować, to wszystko jakoś się zmieści i ułoży, a niepotrzebne – odparuje. Lecz, gdy wlejemy jednym chlustem, cieczy w jednym momencie zrobi się po prostu za dużo i cała treść wychlapie się na boki. Bez podziału na to, co ważne i na to, co mniej ważne lub w danym momencie, niepotrzebne…. Tak po prostu. Tej życiowej fizyki nie oszukamy, choćby dłużej siedzieć i chcieć
Dziś pierwsza niedziela jesieni. Za oknem niebo w kolorze mopa do podłogi i w dodatku – deszcz nie chce przestać kapać. Na to wygląda, że Pani Jesień wybrała kreację w stonowanych szarościach – bez dodatków. Tę w złocie i burgundzie chowając na nieokreślone bliżej „później”.
Patrząc na to, co za oknem w kontekście tego, że przecież to weekend i miała być piękna złota jesień – po ludzku – można mieć dość. Zwłaszcza, jeśli to pierwszy weekend od wielu tygodni, który wizualizowaliśmy sobie w hamaku, na rowerze czy w górach. Przyroda jednak, jakby chciała udowodnić, że nie jest lodami czekoladowymi, usiłuje się pokazać z drugiej strony. Testując tym samym nasze do niej przywiązanie, kreatywność i pomysłowość.
Nie pozostaje zatem nic innego niż usiąść do tej życiowej, niedzielnej układanki i wyciągnąć z różnobarwnej masy puzzli te, z kroplami deszczu i w kolorze mopa.
Może po ułożeniu fragmentu okaże się, że całkiem fajnie się komponują i nawet nie wyglądają tak źle, jak się zapowiadało. A układanie puzzli, jak głosi legenda – uspokaja, wycisza i koi.
Zwłaszcza, w dobrym towarzystwie i przy marchewkowym cieście
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
Napisz komentarz