08 Grudzień 2024
30-09-2023 przez Iza Janaczek
Były bilety do kina, w planach także knajpka i wieczór przy świecach. Taki Dzień Chłopaka „wersja romantic”…
„Wersja życie” natomiast wyglądała tak, że trzeba było ratować dobytek, bo rura strzeliła i nowa podłoga pływająca naprawdę była pływająca. A po tym, jak już wypompowaliście z domu cały ten olimpijski basen, to jedyne na co mieliście ochotę to kieliszek wina, koc i dobry film… Byle nie o wodzie.
Innym razem, w innej rzeczywistości, nagle znów, jak na gwizdek, dziecko się rozchorowało – w sumie, to żadna niespodzianka. Wszak sezon przedszkolno-glutowy właśnie się zaczął i to taka mała inauguracja tego, co przed Wami. Do tego z psem trzeba do weta skoczyć, bo się bestia przepadlista nażarła chleba co to dla kur sąsiadki był przygotowany i przypomina teraz piłkę lekarską (piłkę bo taki okrągły, a lekarską, bo taki ciężki), no i nie ma rady. I znów trzeba odwołać to wino i świece w Waszej ulubionej knajpce, na którą jak wariatka cieszyłaś się już od 3 tygodni…
My kobietki może byśmy z tego i zrobiły dramę w czterech aktach, jakby trafiło w drugą stronę, ale na szczęście dla świata – nikt nas nie pyta o zdanie
Chłopaki z kolei, ooo, chłopaki to już zupełnie inna myślowa galaktyka…
Przy opcji z podłogą pływającą, najpierw spojrzą na to bagno, które wygląda, dokładnie jak to, u Shreka, wypuszczą powoli powietrze, może “zasekurują” się klasycznym hasłem wzmacniającym koniecznie w łacinie a potem ruszą do akcji. Zdejmą kapciuchy i osuszą tę podłogę. Nawet w dniu ich święta.
W opcji dziecko z glutem – skoczą do apteki, a potem spożywczaka. Dla Kaszojadka będą żelki na gardło i gluta, dla Ciebie – czekolada i ulubione wino.
A jeśli chodzi o te alternatywność z psem w roli głównej, to usiądą z nim na tej wycieraczce, na której kazałaś siedzieć sierściatemu winowajcy aż zmądrzeje i schudnie, podrapią go za uchem, nie tykając brzucha, żeby nie wybuchnął i powiedzą, że następnym razem to już serio z nim siedzieć tu nie będą, bo ileż razy w miesiącu można
I już. Po krzyku. Bo świat chłopaków nie jest aż tak pokomplikowany. Zauważcie że napisałam „pokomplikowany”, nie – „skomplikowany”. Skomplikowany jest i to bardzo, tak jak i skomplikowani są chłopacy.
Nam, kobietom, samozwańczym istotom wyższym, to się wydaje czasami, że oni to tak trochę potrzebują supportu, słowniczka, tłumacza, suflera i w ogóle, czegoś specjalnie dla ciapków i żuczków…
Trochę, po kobiecemu, nie pojmuję, dlaczego? Bo rozumieją dość dobrze logiczny świat… a nas nie? Hmmm
Myśl warta rozważenia i spojrzenia z ciut innej strony. Więc, jak wiele kobiet, wzorem tej kultowej z „Przeminęło z Wiatrem” – pomyślę o tym jutro
Wracając jednak do naszych chłopaków, wszak o nich tu dziś ma być, zważywszy, że to ich święto. Biegam czasami po internetach. Rzadko z przyjemnością, często w potrzebie odbycia mentalnej pokuty. Zwłaszcza, przeglądając portale plotkarskie, bo i owszem, nie samym Zolą, Kafką czy Zafonem człowiek żyje
Zatem, przeglądam, czytam i oczom nie wierzę… Smutno trochę się robi… Zwłaszcza, że to my kobietki walnie przyczyniamy się do Waszego złego samopoczucia. Waszej niskiej oceny siebie samych i Waszego spojrzenia na świat. W wielu damskich oczętach jesteście niewystarczający. Bo facet musi.
A co musi? Ano wiele musi. Na przykład:
– być twardy
– umieć dbać o dom
– mieć dobrze płatną pracę
– być bogaty i przystojny, koniecznie w tej konfiguracji
– być sobą ale – najlepiej, by z wyrafinowanym dowcipem jak George Clooney
– a! no i wygląd się nie liczy, ale miło byłoby popatrzyć na kogoś w typie Brada Pitta…
Ostatnio, uczestnicząc w pewnym spotkaniu, słuchałam odpowiedzi dopowiadającej hasło, które brzmiało mniej więcej: „idealny facet to..”:
Odpowiedzi, które padały, zwłaszcza z ust chłopaków biorących udział w tym spotkaniu, były smutne i zatrważające… Zwłaszcza Panowie uważają, że idealny facet to facet bogaty i przystojny…
I tak sobie myślę – co poszło nie tak…?
Gdzie zrobiłyśmy błąd, że ludzie, którzy siedzą z psem na wycieraczce, pocieszając go, gdy w waszych – w naszych oczach zasłużył na potępienie, bo zaświnił wymytą podłogę (pies, nie facet, choć czasami różnie to bywa), lub którzy lecą nam o północy po podpaski, bo nie wiedziałyśmy, że jak co miesiąc mamy okres, i dobierają po drodze czekoladę, żeby nam było milej – widzą siebie samych tylko jako zbiór naszych oczekiwań?
Kiedyś, w autobusie przypadkowo słyszałam rozmowę dwóch dziewczyn. Na temat facetów, rzecz jasna.
I jedna powiedziała do drugiej, uwaga, tu cytat. Jakoś wrył mi się w pamięć i nie chce się dać “odsłyszeć”. To pewnie przez szok i niedowierzanie… „- wiesz, ja poniżej „najek” to nie schodzę. Jak typ do mnie zagaduje, patrzę na buty, jak są „niemarkowe” to od razu – nara.”
Ilekroć wracam do tej autobusowej scenki, szukam w głowie jakiegoś argumentu. Dla siebie samej szukam, żeby potwierdzić – samej sobie, że my, kobietki, nie jesteśmy takie płytkie. Że mamy empatię i uczucia wyższe… Tylko może trzeba mocniej poszukać… Jednak, jedyne co natrętnie przypomina mi własna głowa to, rozmowa na temat miłości, jaką popełniłam w taksówce wiozącej mnie gdzieś po bezdrożach Tunezji… Chłopak, lat 32 powiedział mi „– madame, dziś nie ma prawdziwej miłości, takiej jak moich rodziców. Dziś jest tik tok i instagram. I ja nie mam co sfotografować, bo jeżdżę taksówką a dziewczyny, które mi się podobały patrzą wyżej. Chcą dom i szofera, nie taksówkarza… Jesteśmy straconym pokoleniem.
Chłopaki, trzymajcie się… Nie jesteście straconym pokoleniem, ani gatunkiem – bo taką kasandryczną opinię też słyszałam… Owszem, praca to dobry wynalazek i warto mieć, bo wiadomo, łatwiej z nią o niezależność, marzenia i ubezpieczenie zdrowotne. Ale, nie róbcie sobie wyrzutów że nie urodziliście się ze złotą łyżeczką w… ręce. My, w znakomitej większości – te nie
Bądźcie sobą, nie Brad’em Pitt’em, nie George’m Clooney’em czy Taco Hemingwayem… SOBĄ. Z całym dobrodziejstwem wkurzających wad i niewątpliwych zalet. My je doceniamy. Serio. Tak tylko się droczymy… Przynajmniej, ta myśląca część z nas
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
Napisz komentarz