15 Listopad 2024
23-11-2023 przez Iza Janaczek
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła...
Czy to jeszcze mądrość ludowa czy może... kolejny stereotyp?
By nie wprowadzać niepotrzebnych waśni, dywagacji i animozji, pomińmy wszelkie religijne skojarzenia, jakie kojarzyć się mogą ze słowem "piekło", traktując je tu absolutnie metaforycznie.
Trudno znaleźć, tak "na szybko" kogoś, kto choć raz nie słyszał tego powiedzonka bądź go nie wygłaszał.
Było ono wszak idealną odpowiedzią, gdy rozmówca nie chciał odpowiedzi udzielić. Bo albo była ona dla niego niewygodna, albo obawiał się, że ta odpowiedź zrodzi kolejne 8 pytań, albo - zwyczajnie jej nie znał.
Dlaczego mleko jest białe?
Dokąd tupta nocą jeż?
Po co się myć codziennie?
Gdzie są włosy dziadka Antka?
Dlaczego ciągle kłócisz się z mamą?
Czym są gwiazdy?
Czy na księżycu naprawdę mieszka Pan Twardowski?
Tak... Chyba każdy pamięta kilka niezwykle ważnych pytań, jakie nurtowały go w dzieciństwie, a także - swojego ulubionego wszystkowiedzącego "odpowiadacza". Bo, my, dzieci sprzed ery internetu, prócz książek, równie dociekliwych kolegów i biblioteki, często mieliśmy kogoś takiego, kto choć starał się nadążyć za wszystkimi interesującymi nas rzeczami.
odpowiadanie na pytania to także nauka - cierpiwości i szacunku ro rozmówcy :) foto pixabay
Kiedy tak patrzę na to, jak wiele osób - i to z mojego pokolenia, podchodzi dziś do otaczającego nas świata, myślę sobie, że to zamykające wszelkie dyskusje hasło było bardziej niewychowawcze niż mogło się nam początkowo wydawać .
"Ciekawość to pierwszy stopień do piekła" - to powiedzonko, które gasiło entuzjazm i zostawiało z niczym. Bez odpowiedzi, bez wskazówki, za to poczuciem otrzymania mentalnego plaskacza w twarz.
Nie interesuj się. Nie Twoja sprawa. Ryby i dzieci głosu nie mają.
Kolejny raz gaszeni w ten sposób przestawaliśmy pytać a zaczynaliśmy się domyślać i snuć własne teorie.
I tak sobie rośliśmy w przekonaniu, że nie należy pytać i się dowiadywać. Bo nigdy nie wiadomo, które pytanie okaże się tym niekulturalnym.
Niekórzy, owszem, oddzielili to niewychowawcze hasełko grubą kreską od realnego postrzegania świata i na przekór – nie tylko się domyślali i snuli przypuszczenia, lecz także szukali potwierdzenia tych swoich teorii i – niezrażeni, nadal pytali. Oni dziś przekazują tę pałeczkę dociekliwości dalej, wiedząc, że z tym piekłem to było kompletne nieporozumienie i wymówka tych, którym nie chciało pochylać się nad małymi poszukiwaczami.
Inni, z kolei zaprzestali pytań i zaczęli płynąć z prądem, nadal przyjmując bez dalszych pytań to, co niesie główny nurt historii.
Obie te grupy tamtejszych dzieciaków dziś są już dorosłe i często też mają swoje dzieciaki.
I ci, którzy nie dali się spławić dziś wychowują dzieci otwarte i nie bojące się szukać odpowiedzi. Natomiast ci, którzy dali się kiedyś zgasić, bardzo często robią to samo własnym dzieciom.
Bo nie ulega wątpliwości, że dzisiejsze dzieci też są tak gaszone, choć może w tych czasach innymi słowy – na przykład takimi: - nie mam czasu, - zapytaj matkę, - ty się masz uczyć a nie interesować głupotami.
Tak traktowane dzieci czują się coraz bardziej zdane na siebie. Dziecięcy pęd pcha do poznania, dowiedzenia się i zdobycia odpowiedzi. Szukają więc w internecie i pytając starszych kolegów, którzy często też wychowywali się głownie w świecie wirtualnym.
czytać, pytać, szukać wiedzy - to wielki przywilej, bo pozwala zrozumieć świat - także stomików // foto pixabay
Dziś mierzymy się z tym, czym za młodu jako skorupka nasiąknęliśmy. I wnioski, jakie wysuwamy, nie zawsze są budujące. Rzadko też kiedy powodują, że jesteśmy z siebie dumni.
Trudno powiedzieć, czy dziś, jako dorośli ludzie bardziej nie mamy sił, czasu czy wiedzy - jak sformułować pytanie, by dowiedzieć się tego, czego nie wiemy. A nie umiejąc się do tego zabrać, nie wychylamy się i nie pytamy. Machamy ręką. Niech już będzie co jest.
Czy to jest właśnie ta zasada, którą przekazujemy kolejnemu pokoleniu, jako spuściznę po nas? Oby nie.
Patrząc jak wiele ludzi wypisuje się dziś z dalszej pracy nad sobą, z poszukiwania odpowiedzi na pytania, których nie brakuje, pojawia się niemała zagwozdka. Wszak obiektywnie rzecz biorąc, to właśnie moje pokolenie pchnęło technologicznie świat mocno do przodu. To pokolenie X dopieściło technologiczne koło i wynalazło technologiczny rodzaj prochu. Dziś co prawda obserwuje się że, rozwój ten niebezpiecznie wysterował w kierunku samotności i smutku, oddalając się tym samym od ścieżki do komfortu i dobrostanu, no ale jednak – technologicznie wciąż do syta!
Tymczasem historia najnowsza zna przypadki potomków tego pokolenia, którzy nie potrafią zamówić pizzy. A gdy już wydukają, że proszą nr 28 – czyli wege, to uwaga, by była bez cebuli blokuje ich zupełnie. Podobnie jak kwestia zamówienia hot doga w wiadomej sieci sklepów.
Lepiej już nie zjeść, niż poprosić, by był bez ketchupu. To chyba logiczne.
Czy temu właśnie rozmawiamy dziś więcej w sieci niż w realu? Bo w sieci każdą wypowiedź można edytować, poprawić, jeszcze raz poprawić, albo w ogóle skasować, a na żywo nie ma na to szans?
Nasze dzieci są pierwszym pokoleniem, które od kontaktu na żywo woli wirtualny. Bo ten mniej boli i nie trzeba ryzykować rozmowy w realu, podczas której tak łatwo jest źle wypaść.
W sumie powoli często i my sami preferujemy jak najmniej interakcji z innymi ludźmi wybierając święty spokój. Odpuszczamy więc i dzieciom. Jak już "siedzą na tych komputerach" i się nie włóczą po nocach daleko od domu to niech już siedzą, przynajmniej są bezpieczni. Hmmm.. Czy aby na pewno i do końca?
Co było złego w tym, że byliśmy zwyczajnie ciekawi świata? Co jest złego w tym, że dziś kolejne pokolenie również jest? I nie należy mylić ciekawości ze wścibstwem. Dzieci na ogół nie bywają w sposób negatywny wścibskie, one szukają wiedzy, choć czasami w sposób irytujący.
uczmy się od dzieci nieskrępowanej radości w szukaniu odpowiedzi. Dzieci to wspaniali trenerzy - takze w temacie akceptacji stomii // foto pixabay
Ciekawość to żaden stopień do piekła, Jeśli już trzymamy się tej budowlanej metafory, to ciekawość jest kolejnym stopniem – ale do oświecenia, wiedzy i zrozumienia. W każdym temacie. W temacie kultury, ras, gustów, różnic zdań a także - stomii.
Może i dziś wielu z nas chciałoby więcej wiedzieć na temat buddyzmu, weganizmu, Himalajów, popcornu czy stomii. Ale nie wie jak zapytać, czując że wiek na pytania minął. A to przecież nieprawda. Ja tam wciąż pytam i szukam odpowiedzi :) Bo zadawanie pytań to przywilej. Powoduje, że świat staje się mniejszy, bardziej zrozumiały a przez to mniej straszny. Jednak, nie wiedzieć czemu, nie umiejąc i nie chcąc pytać, nie traktujemy z powagą tych, którzy pytać chcą. Kiedy więc pyta osoba starsza, zwłaszcza w wieku senioralnym, choć tu nie ma reguły, wychodzi na niedouczoną, śmieszną i nie umiejącą obsłużyć internetu (wszak w nim jest wszystko, wystarczy poszukać). Jeśli pyta dziecko, w oczach tych, którzy sami wstydzą się pytać, wychodzi na małego irytującego przemądrzalca.
Nie tyle ciekawość, co niewiedza jest pierwszym stopniem do piekła. I to najczęściej - bliźniego. Odczuwamy lęk przed osobami leczącymi się psychiatrycznie, przed tymi po próbach samobójczych, w spektrum autyzmu, w kryzysie alkoholizmu czy bezdomności. Odczuwamy też lęk przed tematem stomii. Skoro już wstydzimy się pytać, to sami sprawdźmy, czy nasz lęk jest zasadny, czy zupełnie irracjonalny. Bo o ile internet jest wielką szufladą pełną wszystkiego i nie zawsze daje właściwe odpowiedzi, o tyle wiele rzeczy z niej wyciągniętych da się zweryfikować i potwierdzić.
I tak sobie myślę z żalem, że ktoś kiedyś z wygodnictwa pomylił hasła i tak już zostało. A szkoda, bo gdyby nie pomylił, to może dziś bylibyśmy w całości - pokoleniem prawdziwych poszukiwaczy i ludzi o otwartych głowach?
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
foto pixabay
Napisz komentarz