23 Listopad 2024
17-09-2023 przez Iza Janaczek
No i doczekaliśmy się…
Jeszcze 2 miesiące temu było tyyyle czasu, by cieszyć się ciepłem, światłem i długi dniem. Niestety… Powoli ten stan rzeczy przechodzi do historii, przybierając postać stopklatki, widocznej już tylko na barwnych fotografiach.
Koniec lata skrada się cichuteńko i niezauważalnie. Jak zręczny złodziej.
Niepostrzeżenie zabiera nam światło dnia – sekunda po sekundzie, kradnąc promienie słońca i obniżając ich temperaturę. By nie było jednak zbyt smutno, daje w zamian piękne wieczory z migoczącymi gwiazdami i owadzią muzyką….
Koniec lata gra w „wymieniamy się”. Bierze ciepło słońca i zapachy lata, zastępując je szeleszczącym złotem liści, aromatem szarlotki i ciepłym pledem, który już zagościł na naszych balkonach i tarasach. Kończą się beztroskie kąpiele i brodzenie w trawie świtem, gdy jeszcze rosa.. Przychodzi czas ognisk, pieczonych ziemniaków i ciepłej herbaty, która rozgrzewa dłonie i serducha.
To taka sezonowa wymiana. Coś za coś. Choć coś umyka, coś się jednak w to miejsce pojawia. I tak trwa ten naturalny barter. Wciąż i niezmiennie. Na nasze szczęście – w tym samym, dobrym klimacie.
Harmonia. Dobrostan. Szansa. Szansa, na kolejne plany i kolejne marzenia.
Czy sobie życzymy, czy też nie, rozpoczęły się sezonowe warsztaty z czekania.
Bo koniec lata uczy zarówno czekania jak i cierpliwości. A także – pokory i godzenia się z przemijaniem. To bardzo ważny, mądry i długi fakultet. Trwa aż do pierwszych zimowych dni, czyli na tyle długo, by każdy, kto tylko chce – zdążył się wraz z nim przygotować do zimowej, prawdziwej pauzy.
Odchodzi barwny, rozedrgany czas, w który jakoś tak, wszystko było łatwiejsze i lżejsze do ogarnięcia. Nieubłaganie i naturalnie hamuje i nasz życiowym pociąg, zwalnia, powoli wjeżdżając na stację „jesień”.
Co rok te warsztaty z czekania przerażały mnie bardzo. Nadchodziły jakby znienacka. Zaskakiwały i przyłapywały nieprzygotowaną do zajęć. Nie przepadałam za tą zmianą. Może temu, że z reguły oznaczała start w szpitalnym maratonie. Jesienią i zimą jakoś trudniej chorować… Tak po prostu.
Od jakiegoś czasu jednak, coraz bardziej ten koniec lata oswajam w myślach. Godzę się na jego warunki bez dyskusji, negocjacji i zaklinania rzeczywistości.
Zrozumiałam, że ta zmiana, to łagodne hamowanie i płynne przechodzenie w nowe – też jest po coś. Uczy cierpliwości i pokory ale też tego, by umieć się zapomnieć i na nowo, choć ha chwilę wrócić do cudownej letniej beztroski .
Koniec lata sprzyja podsumowaniom i – nowym marzeniom.
Znów marzymy i wizualizujemy sobie to, jak będzie wspaniale, gdy dzień będzie dłuższy i nasycony światłem, ranek ciepły i skrzący się rosą, a wieczór pełen niekończących się planów. Przenosimy się w myślach w ten lepszy stan. Planujemy, jak to będzie w przyszłą wiosnę i lato. I w myślach tych czujemy się po prostu wolni.
Schyłek lata jest trochę jak kończący się piękny dzień, którego końca nikt nie chce. Bo po tym pięknym letnim dniu nadciąga wieczór, oswajając nas z chłodem i pewnym bezruchem, powoli kładącym się na polach, lasach i naszych myślach, jak ciepły koc. A potem nastaje noc. Dla wielu zbyt długa, zbyt zimna i zbyt melancholijna. Nie zawsze też niesie ona piękne sny. Co przeraża i sprawia, że nie chcemy ani zasnąć ani wejść w nostalgicznie jesienny czas. Wielu z nas na ten czas mentalnie hibernuje się. Usypia uczucia i zmysły, włączając wgrane sezonowe demo i nastawiając budzik życia na wiosnę.
Dlatego właśnie tak ważne są te sezonowe warsztaty z czekania.
Bo uczą. I to nie tak, że jest jakiś nowy przymus chodzenia do kolejnej szkoły. Warsztaty te są absolutnie dowolne. Zaczynają się z końcem lata i trwają aż do przyjścia zimy. Pokazują na obrazkach z prawdziwego życia jak wygląda przemijanie, nieuchronność zdarzeń i to, że choć czasem rzeczy wyglądają naprawdę źle, to wszystko z czasem idzie ku dobremu.
Przynajmniej w naturze. Jak to u nas, ludzi, bywa w tym temacie? To zależy od wielu czynników, z których najważniejszy mamy we własnej głowie. Czasami, gdy dopuszczamy go do głosu, rzeczy układają się zgodnie z planem, czasami – gdy nie ma czasu z nim pogadać – lecimy na żywioł.
I właśnie dlatego warto w te warsztaty, Bo one ten totalny, nie zawsze możliwy do ogarnięcia żywioł zamieniają w plan – często równie żywiołowy i dynamiczny ale – jednak możliwy do ujarzmienia
Warsztaty, jako się rzekło, są dla wszystkich. Są dobrowolne i darmowe. Kosztowne bywa natomiast nieskorzystanie z ich dobrodziejstw, ale to już zupełnie inna historia
– Gdzie się można zapisać? Ano… nigdzie. To warsztaty w głowie. Dzieją się wewnątrz nas, choć tłem tego działania jest nasz świat zewnętrzny, zmieniający się wraz z porami roku.
Są niewidzialne, choć widoczne – zwłaszcza w efektach, które często zaskakują nieprzygotowanych.
– Jak do nich dołączyć? To łatwe i jednocześnie – bardzo trudne. Wystarczy zatrzymać się na chwilę w tym życiowym pędzie. Zrobić pauzę na kawę, odpoczynek, sen i – przemyślenia I w tym zatrzymaniu wytrwać na tyle długo, by znów poczuć sens. I już. Stajemy się uczestnikami warsztatów
– Czy łatwo je przegapić? Bardzo! Wystarczy słuchać lecz nie słyszeć i widzieć, a nie tylko patrzyć.
I nie przeczę. Nie jest łatwo wciąż widzieć światło, tam, gdzie się ewidentnie ściemnia, lecz w sumie, nie o to w tych warsztatach chodzi.
Warsztaty z końca lata i czekania, nie mają opracowanego programu, Jako, że dzieją się w naszych głowach i dopasowują do naszego własnego rytmu, intuicyjnie cichną gdy w głowie panuje zbyt duży chaos informacyjny i szum. Dochodzą natomiast do głosu, gdy pozwalamy sobie na chwilę rekolekcji, odpoczynku i wyciszenia.
Bo w końcu lata w gruncie rzeczy o to właśnie chodzi. By się wyciszyć i przegrupować sprawy. Podzielić je na ważne i ważniejsze i by się im przyjrzeć z innej perspektywy. W nowym – choć krótszym świetle dnia.
Wiele mówi się dziś o kulturze odpoczynku po pracy. Że przemija, jak inne znane z historii kultury i staje się reliktem przeszłości. Że jeszcze trochę i świat zapomni, że w ogóle istniała. Dlaczego? Bo dla wielu ludzi sformułowanie „po pracy”, nie istnieje…. Sen i krótki weekendowy moment wytchnienia to czas „pomiędzy” pracą. Jedną a drugą. W którym i tak głowa wielu z nas nadal i wciąż jest w pracy.
Ot, jedna kultura zastąpiła drugą. Co, w tym wypadku dobrym barterem nie jest. Nie jest też ani chwalebne ani, na dłuższa metę, pożyteczne.
Może dlatego właśnie należy celebrować koniec lata? Ponoć z wiekiem jakoś łatwiej, bo im człowiek starszy, tym bardziej docenia jesień – ciepłą w kolory i mądrą w wyciszającą filozofię.
Może warto więc spojrzeć w jej złote oczy. Kto wie, co dostrzeżemy?
Dzień dobry dobrzy Ludzie
Napisz komentarz