Motywacja – i czy zawsze „chcieć to móc” znaczy móc, choć tak naprawdę to wcale się nie chce

CHCIEĆ TO MÓC. No I fantastycznie. Zacna to maksyma. Taka lapidarna, pełna wyrazu i od razu nadająca kierunek działania. Gdzie haczyk? Jest w zasadzie tak samo mocarna jak i krótkowzroczna.
W swej prostocie zakłada bowiem, że nie ma rzeczy niemożliwych, bo zawsze wszystko się chce. Narzucając pewien imperatyw, tok myślenia i działania nie uznający innych opcji sprawia, że ludziom często nie tyle się nie chce, co wręcz – odechciewa. Więc kiedy słyszę buńczuczne pełne sił hasło: „chcieć to móc” w głowie pojawia się jedno pytanie – a co jeśli… nie?

CO WOBEC TEGO Z MOTYWACJĄ?
Motywacja to słowo, które zgubiło się trochę w tej zamaszystej złotej myśli. Odstawiona na bocznicę siedzi i patrzy, jak z wielkich chęci wychodzi równie wielka niemoc. Wiele dziś mamy modnych chwytliwych słów. Klikają się dobrze, sprzedają jeszcze lepiej. Robią za podstawę reklamy i budowania zasięgów… Motywacja to kolejne z takich wyświechtanych słów, i dziś i owszem głośno wybrzmiewa, ale tak naprawdę nie niesie merytorycznej treści. Nie uczy. Nie pomaga, Nie buduje. A już na pewno nie motywuje i nie sprawia, że człowiek naszych czasów czuje, że nad czymś panuje.

A motywacja jest ważna. Jest też bardzo potrzebna. To takie słówko z wielką siłą, które jest mocą sprawczą do rzeczy małych, większych i tych wiekopomnych.
Każda inicjatywa bez niej spali na panewce. Wierząc ludowej mądrości – to taki słomiany zapał, który tak jak szybko się pojawia, tak i błyskawicznie znika.. Działać bez motywacji, to trochę tak, jak budować dom na podstawie chwilowej zachcianki. Bez planu i długofalowych chęci. Taki nagły zryw starcza do postawienia fundamentów. Co dalej? Czas pokaże. Choć często bywa tak, że utożsamiamy niedokończony projekt z porażką. A kto by chciał reanimować porażkę? No właśnie…

Motywacja to taki niematerialny suplement. Poprawiacz jakości życia i bycia. Powoduje on, że nam jakoś łatwiej i lepiej żyć. Lżej oddychać. To motywacja nadaje życiu rytm i wprawia je w ruch. Ukazuje cel i podpowiada drogę do niego. Sprawia, że mamy poczucie sensu życia, które cieszy i powoduje, że co rano chce się wstawać z łóżka i robić te wszystkie rzeczy potocznie zwane życiem.
I można je robić dobrze. Z chęcią, mocą i poczuciem panowania nad czymkolwiek. A można ot tak, pozorować to życie. Byle zleciało o wieczora. Bo wieczorem, to wiadomo, idzie się w kimę by choć parę godzin znieczulić się snem. I nie myśleć. I rano zobaczyć co będzie. A nuż coś drgnie. Nie drgnie samo. Z takim podejściem, to jakichś spektakularnych widoków na super rano i fajną resztę życia to raczej – nie ma co się spodziewać.

Wiek XXI to wiek wszelakich chorób, problemów i bolączek. Tak, wiem, mam świadomość, że w wiekach poprzednich też nie było wszystkim tak z góreczki. Ale – my, dziś, to już lepszy świat. Mamy te wszystkie fajne rzeczy, które z definicji mają nam pomóc. Pomóc zrelaksować się. Naprawić. Zregenerować. Odpocząć. I… zmotywować.

Czy pomagają? Aaaa to już zupełnie inna opowieść. 😉

Motywacja jest czymś, z czym my, ludzie XXI wieku mamy wielki problem. Powodem takie stanu rzeczy mogą być pojedynczo lub w wersji kombo – hurtem:

– tryb życia włączony na działanie bez odpoczynku
– przebodźcowanie,
– przemęczenie,
– zniechęcenie,
– zaburzenia snu,
– obniżony nastrój prowadzący nierzadko do depresji.

Ironią losu jest fakt, że to, co powoduje brak motywacji, jest jednocześnie jej efektem. Nie mamy motywacji, bo jesteśmy przemęczeni. Jesteśmy przemęczeni, bo nie mamy motywacji, by coś zmienić.

Motywacja jest zatem ważna. Bardzo. I trzeba robić wszystko, by znów wróciła. I by chciała zostać na dłużej. Jak ją odzyskać? Czy to w ogóle jest możliwe? I od czego zacząć? Od samych podstaw. Choć to żmudna i trudna droga.

Trzeba zmienić i przepracować to, co ją niszczy. Innymi słowy, odwrócić to, co ją blokuje.

– niwelować ilość bodźców w najbliższym otoczeniu, zwłaszcza przed snem,
– odpoczywać,
– pozwalać sobie na małe codzienne przyjemności,
– więcej spać i szukać sposobów na sen jakościowy,
– stawiać na odprężający kontakt z przyrodą.

Brzmi prosto i „robialnie”. Proste jednak nie jest, choć „robialne”, już tak. Życie, jakie narzuca pędzący świat pokazuje, że w wielu przypadkach, nie sposób wdrożyć, wprost z marszu wszystkich tych punktów na raz. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że podjęta próba generalna wrzucenia sobie zbyt wielu oczekiwań, spali na panewce. To z kolei spowoduje jeszcze większy brak motywacji do kolejnych działań. Wrócimy do punktu wyjścia, zanim zdążymy wystartować z bloków.

Zostańmy w tych blokach./ Przygotowani do startu. Czujni. Wiedząc jednak, co powinno zadziałać, warto jednak podjąć wyzwanie. Droga do celu będzie długa, żmudna i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jednak – stawką jest życie. Dobre i jakościowe. Być może nawet, dzięki temu – długie i zdrowe.

Zatem, bez pieśni na ustach, bez hardej dewizy: chcieć to móc, róbmy małe kroki. Powoli, niepozornymi czynami zmieniajmy świat wokół siebie. Zaczynając od rzeczy małych.

– przerwa na herbatę, bez telefonu i komputera
– w tym czasie choć parominutowy wizualny kontakt z naturą.
– rower zamiast tramwaj.
– do sklepu piechotą zamiast uberem
– warzywo zamiast batonika
– książka zamiast telefonu
– kontakt na żywo, zamiast przez komunikator

Te małe puzzle, pojedynczo znaczą bardzo niewiele, ale połączone, tworzą wielce obiecującą całość.

I nie trzeba specjalnie umieć w puzzle. To tylko taka metafora. Bo, jakby tak porównać te tematy, to i puzzle i życie to układanki wymagające czasu, cierpliwości i pokory. Do ułożenia obu trzeba też motywacji i chociaż zarysu planu działania.
Wielu nie lubi puzzli, bo trudne i bardzo czasochłonne. Co ciekawe ale wcale nie zaskakujące – za to samo można nie lubić też życia.
Często nie lubimy czegoś z automatu. Bo inni nie lubią, I nie próbujemy, czy my też tak faktycznie mamy, czy to tylko sugestia.
Może zatem, warto spróbować wziąć w swoje ręce tę własną życiową układankę. I jeśli tylko nie wrzucimy sobie za dużo na raz, to istnieje spora szansa, że się nam naprawdę spodoba 🙂

Dzień dobry, dobrzy Ludzie 🙂

ps. dzisiejsze zdjęcia przestawiają wicokrzew, który nie chciał zostać pod tarasem. I piął się ku słońcu, wbrew narzuconym ramom konstrukcji, mających ograniczyć jego drogę ku marzeniu. Jaką miał motywację? Można się tylko domyślać 🙂 Cokolwiek to było, ważne, że zaistniało, bo przez ten letni czas cieszy oko i motywuje do działania, tych, którzy przez kawowy kwadrans sycą oko zielenią. 🙂



Dodaj komentarz