20 Grudzień 2024
31-08-2023 przez Iza Janaczek
Potrzebujemy ich jak powietrza. By żyć, a nie tylko biologicznie funkcjonować na wgranym demo: wstawanie co rano – praca – powrót do domu (z reguły późny) – sen – wstawanie...
Dają napęd, siłę, motywację a także budują i niszczą oraz - łamią i rosną skrzydła. SŁOWA
Nas, pokolenie czasów słusznie minionych, wychowano w przekonaniu, że nie słowa się liczą lecz czyny. Że po owocach ich poznacie, że podziwiać należy czyny, nie słowa (Demokryt) a także, że miarą człowieka to one są, a nie słowa...
Nie można odmówić przysłowiom i ludowym mądrościom – mądrości. Nie tylko ludowej. Należy jednak zauważyć, że te potężne myśli nie biorą pod uwagę ważnego czynnika.
A mianowicie tego, że do każdego wielkiego czynu motywują często właściwe słowa. I że to dzięki nim, człowiek nabiera mocy, dzięki czemu jego czyny mierzone są wtedy miarą, a nie ledwo - miarką.
Choć brzmi to obrazoburczo, bo przecież za tą teorią stoją myśliciele i autorytety, to myślę sobie jednak, że to nie do końca tak jest z tymi proporcjami w ważności czynów i słów.,..
Generalizowanie, kategoryzowanie i ubieranie jakiejś idei, może nawet mądrej, w niezbity, nie znoszący innej opcji, pewnik - trąci naszym zwykłym, dobrze znanym i będącym mocno na cenzurowanym – STEREOTYPEM.
Ze stereotypów można zrobić kolekcję, bo tyle ich mamy na podorędziu. Stereotypy to takie złote myśli, które złote są tylko z zasady. W najlepszym wypadku to tombak. Choć częściej jakością przypominają zwykłą, pozłacaną farbkę. Taką, którą stosować można na kartach zdrapkach.
Nie twierdzę, że czyny, te szczere i z serca, (bo zakładamy, że chwalić się należy takimi) są mniej ważne niż słowa. Ja tylko uważam, że nie można nie doceniać słów. Z prostej przyczyny.
Są dopełnieniem czynów.
Świat XXI wieku pokazuje najlepiej, że SŁOWA SĄ WAŻNE. Nie tylko tworzą solidną podwalinę pod czyny ale też ratują głowę a także - międzyludzkie więzi. I, co jest nie bez znaczenia dodają także sił do walki z przeciwnościami. Zwłaszcza we wszechobecnych social mediach.
Coraz głośniej mówi się o tym, że słowa mogą też krzywdzić. A nawet - zabijać. I to zarówno prawdziwe, jak i symbolicznie. To one potrafią doprowadzić do samoizolacji, ciężkiej depresji a nawet do targnięcia się na własne życie. Te pędzące po internetowych łączach nasiąknięte złem i jadem zlepki liter tworzone są przez zwykłych ludzi. Anonimowo. A to znaczy, że, jak myśli wielu - bez konsekwencji. Złych komentarzy nie piszą jacyś tam "źli ludzie z marginesu". Te nienawistne, bezrefleksyjne i okrutne zlepki wychodzą nierzadko spod palców ludzi miłych. grzecznych. Zawsze mówiących "dzień dobry". Ułożonych. Często z dobrą pracą i poważaniem. Choć nie tylko. Równie często używa ich młodzież. A nierzadko także i dzieci...
Widziałam kiedyś taką grafikę:
-- Szef krzyczy na mężczyznę.
-- Mężczyzna - czyjś mąż, krzyczy na żonę.
-- Żona - czyjaś matka krzyczy na synka.
-- Synek krzyczy na misia.
-- Pozostaje pytanie... Na kogo nakrzyczy miś?
Stereotyp? Jakoś nie sądzę.
Od zawsze naśladujemy. Chłoniemy z otoczenia. I - przenosimy, te samorodne lub zassane z otoczenia emocje. Czasami całą parę ładujemy we własną głowę. Czasami w pięści (tu mamy przykład czynów nie z wzniosłych sentencji). Nierzadko także, ten wielki zły i niszczący ładunek emocji pakujemy w słowa, a potem w internet. Lub tradycyjnie, w twarz najbliższych. Jakże często bezbronnych...
Jakie są efekty w cyfrach mówią statystyki. A te znamy aż za dobrze.
Bo wbrew obiegowej opinii czerpanej ze stereotypów, słowa mają moc... Kto twierdzi, że się nie liczą, nie wziął pod uwagę wszystkich elementów, z jakich składa się nasze tu ludzkie bycie. A składa się nie tylko z czynów a także ze słów.
Co ciekawe, choć chyba każdy na własnej skórze odczuł, choć raz, ich wielką moc - i tę budującą i tę destrukcyjną, to częściej w stosunku do bliźnich i tak wielu z nas użyje tej drugiej.
1/ Mogłeś to zrobić lepiej – to do synka, który umył naczynia, chcąc ci zrobić niespodziankę.
2/ Tylko 3? Nie stać cię na więcej? - to do córki, która jest słaba z matmy, ale siedziała po nocach by zdać te macierze i byś była z niej dumna.
3/ Wyglądasz strasznie, może dam ci numer do mojego dietetyka? - to do kobiety w trakcie sterydoterapii
4/ Te buty są okropne. Nie do wiary, że mamy te same geny, powinieneś mieć lepszy gust – to o samodzielnym zakupie naszego nastoletniego dziecka
5/ Nie zasługujesz na miłość – to do córki, która chce budować swój związek bez porad matki
Brzmi znajomo? Oby nie... Być może znajomo będą brzmieć alternatywy tych wypowiedzi, zasłyszane gdzieś daleko, w alternatywnym świecie. I oby tak właśnie było :)
No to lecimy:
1/ - Wspaniała niespodzianka, dziękuję, jesteś cudownym pomocnikiem.
2/ - Na matmie nie kończy się świat - jestem z ciebie dumna.
3/ - Jak się czujesz? Mogę ci jakoś pomóc? Zadzwoń jak będziesz miała ochotę pogadać.
4/ - No brawo. Odważne! I idealnie pasują do Twojego stylu.
5/ - Zasługujesz na miłość. Walcz. Będę cię wspierać.
Mało tu czynów, chyba, że za takowe uznamy lenistwo i zaniechanie w dbaniu o relacje, choć to raczej anty-czyny.
Słowa są ważne, tak samo jak czyny.
Skupiajmy uwagę więc na słowach, to będziemy mogli być dumni z czynów.
Uczmy dobrych słów nasze dzieci i uczmy... siebie samych.
Jakoś tak się złożyło, że ostatnio byłam w pewnym sklepie w godzinach tuż przed zamknięciem, i jednocześnie, także tuż przed długim weekendem. Zewsząd czuć było grillowane mięsko i zapach ognisk. Spodziewałam się więc amatorów piwa i karkówki. Tymczasem w sklepie spokojnie. Kolejek żadnych. Cicho, miło i kilku snujących się sennie klientów.
Choć przyszłam po coś innego przypomniałam sobie, że kończy mi się sok. Na półce stały różne soki, choć bardziej pasuje określenie: “sokopodobne” mikstury. Sięgnęłam po jedną z butelek usiłując przeczytać to drobniejsze niż mak pismo. Musiałam wyglądać na rozpaczliwie potrzebującą okularów (na codzień nie noszę) kiedy tak bezradnie przysuwałam i odsuwałam butelkę sprzed twarzy usiłując wyostrzyć wzrok.
Nagle zza pleców usłyszałam: – może pożyczę Pani okulary? Widzę, że mamy podobny problem.
Przede mną stał mile wyglądający szpakowaty pan, który z błyskiem humoru w oczach wyciągał do mnie rękę z okularami wyjętymi z etui. Wszystkiemu przyglądały się nastoletnie dzieciaki pana jegomościa. I nie wyglądały na specjalnie zdziwione.
- Używam do czytania, powinny pomóc. Ciągnął szpakowaty gość dając mi czas na przybranie bardziej inteligentnej miny...
- Dziękuję, naprawdę nie trzeba. Udało mi się w końcu błyskotliwie wydukać, kiedy już opanowałam zdziwienie, że w sklepie, wśród ludzi zajętych tylko sobą ktoś popatrzył dalej niż w komórkę, albo na czubek własnego nosa.
- Ale jak nie trzeba, skoro widzę, że trzeba. I to bez okularów - czarująco nalegał. Wzięłam więc te okulary i spojrzałam.
Dojrzałam literki i cyferki! 8% soku w soku. Skandal!!
Oddalam gościowi okulary, dziękując. Na co on odpowiedział. - Nie ma za co. Trzeba sobie pomagać. Wszyscy jesteśmy ludźmi. I tylko to nam, tak naprawdę, pozostało.
Morał? Nawet w wiadomym sklepie, o prawie że nieludzkiej porze można się przekonać, że czyny i słowa genialnie się uzupełniają, zwłaszcza, gdy są nośnikami bezinteresownego dobra.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)
Napisz komentarz