„Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”, czyli kiedy ruch to zdrowie, a kiedy niekoniecznie

Kto choć raz nie słyszał lub nie nucił, jednego z najwspanialszych dzieł Marka Grechuty, którego słowa wielu powtarza jak mantrę, zaklinając rzeczywistość :
„Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy,
ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy”?

W podobnym tonie wybrzmiewał gitarowo Kaczmarski:
„A ty siej. A nuż coś wyrośnie;
ty – to, co wyrośnie – zbieraj.
a ty czcij – co żyje radośnie(…)”

Przykładów w sztuce mówionej, czytanej, deklamowanej i śpiewanej jest wiele wiele, więcej…
Dominuje w nich nader optymistyczna myśl przewodnia – AVANTI NARODZIE! Dla dokładniejszego zobrazowania, znów posłużę się słowami artysty, tym razem Krzysztofa Myszkowskiego ze Starego Dobrego Małżeństwa:
„Będziemy szli wbrew logice
Powolnym marszem całe życie
Będziemy mówić, że już dosyć
I dalej, dalej dalej kroczyć(…)
Z wiarą w następny zakręt drogi,
co znów okaże się nie ten…(…)”

Co to oznacza w praktyce? Że najważniejsze to się nie cofać. Ne stać też w miejscu. Wbrew pozorom stagnacja i bezruch to też cofanie się. Tylko przedstawione w ciut innej formie. Kiedy siedzimy wygodnie w oczekiwaniu na cud, wszystko wokół pędzi, zmienia się, dorasta i ewoluuje. Wszystko wokół. Ale nie my, jak się wydaje. Nic bardziej mylnego. Mimo bezruchu nas także dopada czas, zmuszając do biegu wraz z nim. Pędzimy zatem, porwani wartkim nurtem codzienności. Choć nie zawsze zdając sobie z tego sprawę.

Paradoksalnie więc w tym bezruchu pędzimy i my. Być może wydaje nam się, że u nas wszystko po startemu, że nic się nie zmienia… Nieprawda. Zmienia się. I to bardzo dużo. My również się zmieniamy pędząc tak bezwładnie, mimowolnie, wraz z masą innym podobnych jednostek.

Pędzimy, choć nie odczuwamy wiatru we włosach. Choć z tego pędu wcale nie przyspieszył nam puls. Choć nie umiemy skupić się na widokach i nie czujemy ekscytacji. Raczej znużenie i jakiś niedosyt.
To nasze narodowe pędzenie mimo bezruchu przypomina trochę siedzenie w pociągu expresowym, który gna z dużą prędkością. I żadna w tym nasza zasługa, że on jedzie, że się przemieszcza z ogromną prędkością. Wciąż i konsekwentnie.
Dla nas, w wagonie, nie zmienia się nic poza sekwencjami kolorowych plam za oknem. Domyślamy się, że to drzewa, całe lasy, jeziora, ulice miast, człowiek, który wyszedł do parku z psem na spacer. Tkwiąc w pozornym bezruchu wagonu pędzimy z tak szaloną prędkością, że całe życie, samo w sobie, również jawi się nam jak rozmazana plama, widziana kątem oka przez okno wagonu.

Choć wciąż jesteśmy ruchu, bo nasz pociąg gna i pędzi, nie czujem z tego powodu fizycznego zmęczenia. Często odczuwamy jednak znużenie psychiczne, które boli niemal bólem fizycznym.

Czy naprawdę o to chodziło w tych wszystkich mądrych pieśniach, wierszach i dziełach wiekopomnych namawiających nas do śmiałego kroku w przyszłość?
Cóż…. Życie pokazuje, że raczej nie to autor miał na myśli, tylko my sami oblaliśmy test z interpretacji jego słów…

Może te rady były za trudne? A może tylko niedopasowane do naszych czasów.
W sumie, wystarczy spojrzeć na wielu autorów tych mądrych słów. I oni sami nie zawsze byli w stanie udźwignąć swój geniusz i dar widzenia więcej. Nierzadko i oni nie radzili sobie z wdrożeniem w życie własnych słów. Nie potrafili udźwignąć zawartego w nich przepisu na spokojne życie…
Usiąść i patrzyć na rzekę z perspektywy leżaka, a nie pospiesznego pociągu. W poezji malownicze i takie proste. W życiu, okupione nadludzkim wysiłkiem…

Czy wobec tego jesteśmy usprawiedliwieni, że i nam wychodzi to średnio? Cóż. Trudno generalizować, oceniać i krytykować, bo odpowiedź na to pytanie nie jest uniwersalna i jedna dla wszystkich. Ona tkwi w każdym z nas i tylko my sami mamy prawo do jej analizy, a tym bardziej oceny.

Co więc znaczy w praktyce, że mamy ruszyć „z wiarą w następny zakręt drogi”, czy też „siać, i patrzyć co wyrośnie”?
Dla każdego będzie to co innego. Najważniejsze, jednak, by oznaczało to coś, co rozwija, pobudza do działania i życia marginalizując jednocześnie zwątpienie, zmęczenie i zniechęcenie.

Patrzenie jak coś rośnie pomaga okiełznać czas… Uczy samodyscypliny i uważności. I nie chodzi tylko o nasturcje na rabatce. Chodzi o nasze dzieci, o nasze związki, o nasze marzenia i o nas samych.
Dzieci, są doskonałym przykładem ujarzmienia czasu. I jednocześnie alegorią dbania o całą resztę, o siebie nawzajem, o nas samych…
Dzieci przychodzą na świat jako idealnie niezapisane kartki. Dzięki naszej czułości, trosce i uważności, rosną, coraz większe, mądrzejsze, pewniejsze siebie. Nabierają blasku i młodzieńczej wiary we własne super moce. Są wspaniałe. Nie wsadzajmy ich zatem do expresu, w którym, nadludzko zmęczeni, przesiedzą życie, widząc za oknem tylko rozmazane plamy.



Nie ma dobrych rad na życie, a te uniwersalne, pasujące do wszystkiego – jak mawiał klasyk, i tak są do niczego. Zagubieni w tym szalonym pędzie siedzimy, jak w oku cyklonu zaczytując się w poradnikach doradzających, jak żyć. A co gorsza, często ślepo aplikujemy sobie je dosłownie, tylko dlatego tak bez refleksji, że w takiej formie pomogły innym.
To trochę tak, jak ubrać spodnie o rozmiar za małe, bo koleżanka, takie właśnie nosi i czuje się w nich wyśmienicie. Albo czółenka, w których stópka jest wąska i zgrabna, choć na zdjęciu prezentowano rozmiar 34 a Ty nosisz stabilne, solidne 40 i jeszcze masz szeroką stopę.

Wybierajmy sobie sami garderobę i nie wchodźmy w cudze buty, Drodzy, Kochani. I jak już musimy, to wsiadajmy tylko do tych pociągów, które robią przerwy na oddech i rozprostowanie kości.
A jeśli ruch, to taki, który powoduje, że naprawdę czujemy wiatr we włosach i przyspieszony rytm serca. I żadnej wygodnej kuszetki, choćby w niej było największe okno. Jeśli już musi to być pojazd szynowy – czemu nie…drezyna? Zwłaszcza, gdy okoliczności przyrody i pogoda kuszą i zapraszają.
Łatwiej kontrolować prędkość i mamy wpływ na to, jak widać to, co po bokach 🙂

Nikt z nas nie uniknie konsekwencji życia, jakie prowadzimy. Ponosimy je wszyscy. Bez wyjątku i bez wyjątków. Pęd, przy jednoczesnym bezruchu jest wpisany w nasz czas i filozofię życia.

Niech brak ruchu nie powoduje w nas poczucia winy. Czasowe pauzy są dobre, bo pomagają uspokoić myśli i spojrzeć z szerszej perspektywy. Ważne, tylko byśmy nie przegapili momentu, w którym niepostrzeżenie zmienią się z przerwy na oddech, w sposób na życie.

Zatem, jak śpiewa SDM: „z wiarą w następny zakręt drogi, co znów okaże się nie ten…”

Dzień dobry, dobrzy Ludzie!

4 komentarze do “„Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”, czyli kiedy ruch to zdrowie, a kiedy niekoniecznie”

    • Taka śpiewająca myśl – na dobry początek tygodnia. Dziękuję Ci pięknie za dobre słowo. Dzień dobry 🙂

      Odpowiedz
  1. No aż się chce złapać kolejny pociąg 😉 Tylko póki co jadę już jednym pendolino, które gna, a ja staram się nadąć mu kierunek. No ale kolejny bilet zamawiam na podmiejski, spokojniejszy 😉
    Miłego dnia życzę wszystkim

    Odpowiedz
    • Tak jest! Najważniejsze, to panować nad tymi „naszymi pociągami” i jak nie trzeba, niekoniecznie zawsze wszystko pospiesznym😉😉 Ściskam mocno!🥰😘

      Odpowiedz

Dodaj komentarz