kwiaty - Blog STOMAlife https://stomalife.pl/blog-stomalife/tag/kwiaty/ Fri, 24 Mar 2023 08:59:46 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.3.1 Pierwszy Dzień Wiosny – świat: DZIEŃ DOBRY, a echo nadal: mać… mać… mać… https://stomalife.pl/blog-stomalife/pierwszy-dzien-wiosny-gdy-swiat-mowi-do-nas-dzien-dobry-a-nasze-wewnetrzne-echo-odpowiada-z-przyzwyczajenia-mac-mac-mac/ https://stomalife.pl/blog-stomalife/pierwszy-dzien-wiosny-gdy-swiat-mowi-do-nas-dzien-dobry-a-nasze-wewnetrzne-echo-odpowiada-z-przyzwyczajenia-mac-mac-mac/#comments Tue, 21 Mar 2023 08:41:37 +0000 https://stomalife.pl/blog-stomalife/?p=332 Znacie to uczucie, gdy świat woła do nas: DZIEŃ DOBRY! A nasze wewnętrzne echo odpowiada z przyzwyczajenia: MAĆ…MAĆ…MAĆ…? Taak… Ja też 🙂Tak było jeszcze wczoraj, czyli srogą zimą… Dziś, to co innego 🙂 Dziś to przecież 21 marzec… Po prawdzie, jakiejś spektakularnej zmiany w stosunku do 20 marca się nie doszukałam, ale – i tak ... Dowiedz się więcej

Artykuł Pierwszy Dzień Wiosny – świat: DZIEŃ DOBRY, a echo nadal: mać… mać… mać… pochodzi z serwisu Blog STOMAlife.

]]>

Znacie to uczucie, gdy świat woła do nas: DZIEŃ DOBRY! A nasze wewnętrzne echo odpowiada z przyzwyczajenia: MAĆ…MAĆ…MAĆ…? Taak… Ja też 🙂
Tak było jeszcze wczoraj, czyli srogą zimą… Dziś, to co innego 🙂

Dziś to przecież 21 marzec… Po prawdzie, jakiejś spektakularnej zmiany w stosunku do 20 marca się nie doszukałam, ale – i tak w sercu ciut raźniej niż wczoraj… Pewnie nie bez znaczenia jest fakt, że od dziś, „na legalu”, można mówić: JUŻ JEST WIOSNA, HIP, HIP, HURA! Co ciekawe, w tej sytuacji, jak śnieg w pierwszych ciepłych promieniach słońca, zniknęło nagle wewnętrze echo. MAGIA! 🙂

Czy chodząc po chleb, bułki i kawałek babki „na metry” – do kawy, skrzętnie inwentaryzowałam w głowie wszystkie przebiśniegi i krokusy w przydomowych ogórkach? Owszem.
Czy, wewnętrznie, płakałam rzewnymi łzami za każdym razem, gdy, mimo że te przebiśnieg i krokusy, to jednak śnieg z deszczem wciąż pokazywał, kto tu jeszcze rządzi? Zdecydowanie.

Tak naprawdę to odliczałam do tego dni od jesiennej słoty… Od czasu, gdy oficjalnie przestawiliśmy zegary na czas: „robi się ciemno o 16-tej i lepiej nie będzie do samej wiosny, więc się, człowieku, przyzwyczaj”.
Ten czas po prostu trzeba było przetrwać. Zrozumiałam to wyraźnie, gdy konieczność codziennej pracy zmusiła mnie do weryfikacji planów, polegających na zapadnięciu w zimowy sen
Wierzyłam z całych sił, że wiosna kiedyś przyjdzie. I doczekałam się, choć dłużyło się i to bardzo.

Łatwo nie było ale zdecydowanie było warto. Nastawiłam się na odbiór. Cierpliwie czekałam i odliczałam każdy dzień. I, ku własnej, wielkiej radości, zaczęłam dostrzegać małe zmiany. Dzień niepostrzeżenie robił się coraz dłuższy. Za oknem kłóciły się, zapamiętale, wróble. W trawie pojawiły się pierwsze wiosenne kwiatki a i pranie zaczęło schnąć szybko – bo na świeżym powietrzu. Trudno to przecenić, zwłaszcza, gdy komuś akurat zepsuła się suszarka albo takowej nie posiada.


Skoro Paryż wart był mszy, świat wart był i wciąż jest – wiosny… Zwłaszcza po zimie. Długiej, ciemnej i nie wyglądającej tak, jak na instagramowych pocztówkach, a wręcz przeciwnie. Jak by nie było ciężko, to z wiosną zawsze jakoś lżej, łatwiej, szybciej. Po prostu…

Ja sama pamiętam 12-cie, raczej trudnych, wiosen. Pamiętam też, że mimo, iż często oglądałam je z poziomu gleby, to zawsze, na przekór wszystkiemu, potrafiłam dostrzec piękno zielonej trawy i schowanych w niej białych dzwoneczków. Jakoś do dziś nie zakodowałam ich nazwy. Nie to było istotne. Istotne było natomiast to, że co roku były. Niezmiennie. Miałam na co czekać. I bez względu na okoliczności, chciałam na to czekać.

W czasie względnie dobrych wiosen podziwiałam tę zieleń pierwszej trawki i biel dzwoneczków „na żywo”, na przydomowej łące. W czasie wiosen zdecydowanie gorszych – jedynie z perspektywy szpitalnego łóżka. Wpatrywałam się wtedy w ekran telefonu i przywoływałam rozpaczliwie w pamięci obrazy kwiatów, którym robiłam zdjęcia, gdy byłam poza szpitalem. Odgrażałam się choróbsku, że jeszcze nie złożyłam broni, jeszcze zawalczę o swoją własną, dobrą wiosnę.
Droga do tej decyzji zajęła mi sporo lat. Z perspektywy czasu patrząc – dużo za dużo. Zajęła też wiele dramatycznych zwrotów akcji i wiele złudnych nadziei. Nadziei, które finalnie okazały się cudnymi, ale jednak tylko – fatamorganami.


Wiosna to przedziwny, magiczny czas. Człowiek choć mniemał, że dał już z siebie wszystko, zaczyna kombinować, czy jednak nie da się jeszcze czegoś zrobić, by wydobyć z organizmu ostatnie rezerwy energii. Dosłownie odrobinkę, tyle, by udało się wejść w słoneczne światło i podładować baterie… Bo przecież łaskoczące w twarz ciepłe promienie, jak nic na świecie, potrafią wywołać uśmiech. Co ciekawe, nawet wtedy, gdy jesteśmy przekonani, że tę umiejętność pożegnaliśmy na zawsze. Że przepadła podczas długich miesięcy bólu, który zmienił nieodwołalnie ustawienia fabryczne w naszej psychice. Tak często myślimy. Tak sama myślałam. Na szczęście przyszła kolejna wiosna i w jakiś niepojęty sposób, zmieniła wszystko.

John Locke angielski filozof, lekarz, polityk i ekonomista twierdził, że wszyscy, bez wyjątku, przychodzimy na ten świat jako białe, niezapisane kartki. Kartki, które zapisują się doświadczeniami i przeżyciami, jakie stają się naszym udziałem podczas wielu lat życia. Ta osobista czysta karta, którą na starcie jesteśmy, to TABULA RASA.
Nie bez znaczenia jest to, że karta naszego życia jest jasna, biała i przejrzysta. Wszak wszystko, co piękne rodzi się w świetle. Czerń i kolory pokrewne przypisywane są smutkowi, cierpieniu, rozpaczy i żałobie… Może temu, że w ciemności trudno dostrzec drogę do wyjścia, a w świetle wprost przeciwnie? Może właśnie o to chodzi? I może dlatego, podświadomie, tak bardzo czekamy na wiosnę? Bo wiosna to przecież życie i światło.

Zapisujemy nasze karty następującymi po sobie przeżyciami. Kolejna wiosna to kolejny rozdział w tej fascynującej księdze. W naszym unikatowym, osobistym wewnętrznym pamiętnikiem. Są w nim zarówno jasne jak i ciemne karty. Które przeważają? U każdego proporcje są inne. Nie na wszystkie rzeczy mamy wpływ, ale na wiele zdecydowanie tak.
Dlaczego więc nie wykorzystać zmiany, jaka dzieje się w przyrodzie jako pretekstu do przeprowadzenia własnej rewolucji? Po co żałować kolejnej wiosny? A co, jeśli to ten czas, gdy otwiera się możliwość, by brać z jej stołu obfitości do syta (lub chociaż połowę porcji z sektora sałatek – jeśli ktoś na diecie ;))?

Dla wielu będzie to wiosna 18-ta, dla innych 34-ta, dla pozostałych może 45-ta, 68-ma czy też 85-ta… Bez względu na to, którą z kolei będzie, ważne, że w tym roku będzie znów. Dla wszystkich bez wyjątku. A to oznacza, że kolejna szansa znów jest przed nami. Może to będzie wiosna, w której ktoś podejmie ważną decyzję rzutującą na całe jego dalsze życie. Może to będzie wiosna, którą, jak poprzednią, prześpimy w strachu przed zmianami… A może to będzie wiosna ostatnia? I już z tego powodu, warto powalczyć, by była jak z marzeń.

Dziś, 21 marca. Wyobraźmy sobie, że trzymamy w ręku kartkę zdrapkę. Pod maskującą farbką jest jednak coś znacznie cenniejszego niż butelka gazowanego napoju wiadomej marki, krem pod oczy i na piękny dekolt, czy nawet wycieczka do Egiptu z full bufetem i open barem.

Wyobraźmy sobie, że pod farbką nie ma nic… Totalna TABULA RASA. Tylko czysta, jasna, biała jak płatki kwiatu, kartka… Wystarczy jedna nasza myśl, by pod farbką pojawiła się nagroda, coś, o czym marzymy, czego pragniemy, jak niczego innego w świecie… O czym byście pomyśleli?

Dzień dobry, dobrzy Ludzie 🙂

Artykuł Pierwszy Dzień Wiosny – świat: DZIEŃ DOBRY, a echo nadal: mać… mać… mać… pochodzi z serwisu Blog STOMAlife.

]]>
https://stomalife.pl/blog-stomalife/pierwszy-dzien-wiosny-gdy-swiat-mowi-do-nas-dzien-dobry-a-nasze-wewnetrzne-echo-odpowiada-z-przyzwyczajenia-mac-mac-mac/feed/ 2
Dzień Kobiet – o czasach, gdy od goździka, i parzonej kawy, ważniejsze jest dobre słowo https://stomalife.pl/blog-stomalife/dzien-kobiet-czyli-o-czasach-gdy-od-gozdzika-paczki-rajstop-i-parzonej-kawy-w-szklance-wazniejsze-jest-dobre-slowo/ https://stomalife.pl/blog-stomalife/dzien-kobiet-czyli-o-czasach-gdy-od-gozdzika-paczki-rajstop-i-parzonej-kawy-w-szklance-wazniejsze-jest-dobre-slowo/#respond Wed, 08 Mar 2023 07:10:19 +0000 https://stomalife.pl/blog-stomalife/?p=221 Mickiewicz mówił o nas: „kobieto, puchu marny, ty wietrzna istoto”, a jednak, wierząc Halinie Poświatowskiej, „to my rodzimy mężczyzn o silnych dłoniach”… I nie, nie chodzi o to, by uprzedmiotowić kobietę, przypasowując ją do funkcji tylko i li – rodzenia dzieci, zwłaszcza – w dniu Jej święta. Chodzi o podkreślenie niezbitego faktu posiadania daru, jakim ... Dowiedz się więcej

Artykuł Dzień Kobiet – o czasach, gdy od goździka, i parzonej kawy, ważniejsze jest dobre słowo pochodzi z serwisu Blog STOMAlife.

]]>
Mickiewicz mówił o nas: „kobieto, puchu marny, ty wietrzna istoto”, a jednak, wierząc Halinie Poświatowskiej, „to my rodzimy mężczyzn o silnych dłoniach”…

I nie, nie chodzi o to, by uprzedmiotowić kobietę, przypasowując ją do funkcji tylko i li – rodzenia dzieci, zwłaszcza – w dniu Jej święta. Chodzi o podkreślenie niezbitego faktu posiadania daru, jakim ta wietrzna istota od zarania dziejów włada. Dar dawania życia, to coś, co odsuwając na bok feministyczny punkt widzenia, jest absolutnym fenomenem. Dlaczego? Bo można rozumieć go w dwójnasób; jako danie światu nowego człowieka sensum stricte, lub jako stworzenie – już istniejącego człowieka do nowego życia.

Pierwsze wiąże się z oddaniem światu czystej karty, dziecka, którego los zapisują biegnące dni i przeżycia, drugie to pomoc w pisaniu kolejnego tomu komuś, kto potrzebuje narodzić się na nowo.
Oczywiście, przywilej podtrzymywania cudzego światła, gdy u kogoś niemoc, nie jest tylko przywilejem kobiet, niemniej, trudno im odmówić sukcesów na tym polu.

Z takim darem trudno dyskutować, trudno też dyskutować z rolą kobiety i jej pozycją w świecie, w pracy, w rodzinie.

Właśnie w dniu kobiet warto wspomnieć o każdym aspekcie bycia kobietą i o wszelkich tego faktu konsekwencjach. Bo że jesteśmy fenomenem samym w sobie, to absolutny truizm 🙂

Jesteśmy dobre i złe, wspaniałomyślne i małostkowe, zabawne i śmiertelnie poważne, rozważne i romantyczne, no i piękne, bezsprzecznie jesteśmy piękne, tylko, jak pisała Maria Czubaszek, nie po każdej z nas to widać 😉 Często też idziemy w życiową matematykę, choć w szkole, rzadko kto, tak naprawdę, był jej fanem.
Różnicujemy zatem:
dzielimy i siebie nawzajem i przysłowiową skórę na niedźwiedziu;
sumujemy błędy, wady i kilogramy własne i innych,
stosujemy też istne wariacje z powtórzeniami w wersji „życie jest do bani”.

Na szczęście, dla równowagi, także wspaniałomyślnie mnożymy – to co dobre, dodajemy – sobie i innym otuchy i wiary, a także odejmujemy – to, co złe, co boli i co bezwzględnie odjąć należy. Zapominamy kiedy trzeba i…kiedy nie trzeba też! Jesteśmy wampami i statecznymi matronami, jesteśmy ciche i żywiołowe, ale nade wszystko jesteśmy wojowniczkami, wszystkie, co do jednej.

Walczymy z krzywdzącymi stereotypami, które niejednokrotnie same tworzymy lub powielamy, walczymy z własnymi słabościami, z ciemnością w swojej głowie, z kompleksami, bólem oraz brakiem akceptacji i zrozumienia.

Wszystkie też, bez wyjątku mamy światło nad czołem, które na początku naszej drogi świeci jasnym blaskiem, lecz z czasem, podczas życiowych zakrętów, dramatów i tragedii, blednie, by nie zadbane odpowiednio, prawie zupełnie zgasnąć…

Daria, miała wszystko, urodę hollywoodzkiej gwiazdy, dobre wykształcenie, dom, wspaniałego męża i plany. Do szczęścia brakowało tylko dziecka. Masz czas, mówili, to tylko stres, mówili, wszystko się ułoży, mówili… Jednak lata mijały a nie układało się nic… nadal nie słychać było tupotu bosych nóżek we wspaniałym domu… Daria mimo urody, wykształcenia, kochającego męża czuje się z roku na rok coraz mniej ważna, coraz mniej dobra, coraz mniej potrzebna… Świat widzi jej biały uśmiech i błyszczące oczy, jednak mało kto dostrzega czający się w nich smutek, a zmarszczki pomalutku pojawiające się wokół ust mało kto łączy z goryczą smutnych, przepłakanych nocy…

Dzień kobiet to także jej święto…

Inaczej jest z Jolą. Owszem także ma dom i dobra pracę, ma też dzieci, wspaniałe brzdące. Tylko miłości nie ma. Gdzieś się ulotniła, wyparowała w natłoku spraw, zmartwień i obowiązków. Z każdym dzieckiem, (a ma ich Jola troje) przybywało jej kilogramów, których teraz za nic w świecie nie może się pozbyć. Sytuację pogorszyły leki, które bierze na tarczycę, a które powodują wzrost masy ciała. Na początku mąż sobie tylko z jej wyglądu żartował, raniło, ale cóż… myślała, że z czasem to ustanie, że zrozumie, jak ją to boli, że zaakceptuje i pomoże przetrwać ten trudny dla niej czas. I z czasem faktycznie ustało, tak jak miłość męża, który coraz częściej zostawał dłużej w pracy. Aż pewnego dnia wprost zaproponował krótką pauzę w związku, by mogli od siebie odpocząć… Jola czuje się źle z samą sobą, choć przecież daje z siebie wszystko. Jest trzystuprocentową mamą i cierpliwą, kochającą, wielkoduszną żoną. Niemniej, ma nadwagę, nie akceptuje więc siebie samej. Po prawdzie nienawidzi swojego ciała i prawie wcale już na nie nie patrzy.

Dzień kobiet, to także jej święto.

Beata, stoi przed lustrem i patrzy na swoje ciało. Na mapę trudnego „chorego” życia, jaką kreślą widoczne na nim pooperacyjne blizny i jakiej dopełnia stomijny woreczek przyklejony do brzucha. Przeszła długa drogę, by być tym, kim jest. Kobietą, która najpierw z całych sił walczyła o zdrowie fizyczne a potem o jasność w swojej własnej głowie, która zmęczona ciągłym stawaniem w szranki ze światem, właściwie przestała funkcjonować. Beata długi czas nie potrafiła zaakceptować tego, kim się stała. Faktu, że jej atrakcyjne kiedyś ciało jest teraz siatką blizn. Faktu, że przez stomię ludzie patrzą na nią z rezerwą, jakby nie potrafili zrozumieć, że ten mały woreczek to symbol życia, nie porażki.
Po wielu trudnych chwilach Beata jest wreszcie innym człowiekiem. Kocha i jest kochana. I choć zajęło jej to wiele ciemnych dni i jeszcze czarniejszych nocy – w pełni siebie akceptuje.

To także jej święto.


Karina mieszka w wynajętym mieszkanku. Studiuje prawo, ma kota i mnóstwo znajomych z uczelni. Ma też depresję… Skryta, zdystansowana, z uprzejmym uśmiechem, żyje trochę na uboczu życia, spędzając większość czasu w mieszkaniu, w których tylko kot widzi, jak jej ciężko. Nie bawią ją wyjścia na drinka, wspólne hałaśliwe wyprawy na zakupy, kawiarniany gwar i życzliwe rady, które, jak zauważyła, za jej plecami zamieniają się w uśmiechy politowania i pogardliwe miny. Od niedawna chodzi na terapię. Nikt nie wie. Karina uczy się oswajać własne emocje. Na razie, tak szczerze i z serca, rozmawia tyko z kotem, ale robi postępy. Wierzy, że niedługo, znów będzie w stanie żyć jak inni, pełną życia.

Dzień Kobiet to także jej święto.

Nie zawsze jesteśmy aniołami 🙂 po prawdzie, rzadko kiedy występujemy w tej roli. Zmęczone, zniechęcone, złe i sfrustrowane częściej jak Daria, Jola, Beata i Karina bywamy zagubione, samotne, pełne kompleksów i smutku… Jednak – jesteśmy też jak one – wojowniczkami…

Daria zdecydowała się na adopcję. Wraz z mężem chcą dać drugie życie komuś, kto tego rozpaczliwie potrzebuje. Jola rozstała się z mężem, założyła własną firmę, ustabilizowała wagę, znów chodzi w rozmiarze L i – znów chodzi na randki. Czuje się szczęśliwa.

Terapia Kariny przynosi efekty, Karina znów się uśmiecha, robi nieśmiałe plany, a Beata jedzie w podróż życia, wraz z mężem spędzą wakacje na Seszelach, by uczcić ich nowe życie. Na tę okoliczność, prócz kobiecych sukienek, Beata kupiła wspaniały, nieziemsko drogi dwuczęściowy strój kąpielowy. Wygląda w nim obłędnie, jak mówi mąż, który za każdą blizną szanuje i podziwia ją jeszcze bardziej.

Dziś w Dzień Kobiet stańmy przed lustrem i powiedzmy sobie coś miłego, zanim zrobi to ktoś inny. Zanim będą kwiaty, całusy i uśmiechy.

Niech to będzie jedno zdanie. zdanie ważne, jak to wszystko, co nas do niego doprowadziło. Zdanie, które zawsze powoduje, że chce się bardziej i mocniej. Jak ono brzmi? To proste: JESTEM Z CIEBIE DUMNA 🙂

Dzień dobry, dobrzy ludzie 🙂

Artykuł Dzień Kobiet – o czasach, gdy od goździka, i parzonej kawy, ważniejsze jest dobre słowo pochodzi z serwisu Blog STOMAlife.

]]>
https://stomalife.pl/blog-stomalife/dzien-kobiet-czyli-o-czasach-gdy-od-gozdzika-paczki-rajstop-i-parzonej-kawy-w-szklance-wazniejsze-jest-dobre-slowo/feed/ 0