Wrz 202122

Przedstaw się. Ile masz lat, gdzie mieszkasz, jaka jest twoja sytuacja rodzinna, czy pracujesz zawodowo?


Nazywam się Maria Zduniak, mam 58 lat, jestem na wcześniejszej emeryturze z określonym znacznym stopniem niepełnosprawności. Prawie 40 lat pracowałam w szkolnej świetlicy. Mieszkam w niewielkiej, ale bardzo malowniczej wsi Wola Życka w woj. mazowieckim, w połowie drogi między Warszawą a Lublinem.

Na co chorujesz? Z jakiego powodu została wyłoniona stomia? Kiedy to było? Czy stomię masz na stałe, czy nie?

Od 2019 r. mam wyłonioną stomię, która pojawiła się w wyniku powikłań pooperacyjnych. W roku 2015 zdiagnozowano u mnie raka narządów kobiecych. Po operacji i chemioterapii radość trwała tylko rok, bo niestety nowotwór powrócił i ulokował się w miednicy małej. Na kolejną operację miałam czekać aż 8 miesięcy od wznowy!!! Niestety, dwa miesiące przed tym terminem,pod wpływem strasznego bólu, straciłam przytomność. Upadając na twarz, doznałam czterokończynowego paraliżu i musiałam poddać się operacji usunięcia rozerwanych dysków w kręgosłupie szyjnym i wstawienia tytanowych. Na moje szczęście rdzeń kręgowy nie został przerwany. Po kilku dniach, pomalutku,zaczynałam czuć własne ciało. Zaczęłam ruszać palcami, uczyłam się trzymać sztućce i samodzielnie jeść. Kolejny etap to pionizacja przy balkoniku i nauka chodzenia. Niestety rak o mnie „pamiętał” i trzeba było się z nim zmierzyć. Kolejna operacja to niestety długa lista powikłań: wahania temperatury od 34 do 39,5 ropień podprzeponowy, dziurawe jelito. Przez dwa tygodnie leczono mnie 14 kroplówkami dziennie i znów z gorączką wysłano do domu. Po dwóch dniach czułam, że kolejnego nie przeżyję. Wtedy karetka na sygnale zawiozła mnie do szpitala, prosto na stół operacyjny. To była operacja ratująca życie. Obudziłam się z woreczkiem na brzuchu, kilkoma drenami, bez śledziony, z uciętym ogonem trzustki i wyciętym kawałkiem jelita grubego.

Nie chcę by kogokolwiek „urzekła moja historia”, chciałabym raczej, byście w potrzebie trafiali do lepszych szpitali niż ja.

Czy łatwo było ci zaakceptować stomię? Jak długo to trwało? Czy pasje i zainteresowania pomogły Ci w tym?

Dość szybko przyzwyczaiłam się do woreczka. Nikt mi w niczym nie pomagał, pogodziłam się ze wszystkim i nie myślę o przywróceniu ciągłości jelita, bo to wiązałoby się z kolejnym cięciem brzucha.

A dzięki temu, że posiadam stomię poznałam wspaniałego Tomasza, cudowną Mirelę i całe mnóstwo fantastycznych osób, z którymi rozmawiam na naszych wtorkowych pogaduchach, ale z imienia nie wymienię, bo boję się, że kogoś pominę. KOCHAM WAS WSZYSTKICH!!!!!!

Czy jest coś, co choroba ci zabrała? Jakieś marzenie, które nie mogło być zrealizowane? A może udało się je spełnić mimo choroby?

Choroba, a właściwie u mnie w liczbie mnogiej-choroby zabrały mi siłę, gdyż męczy mnie pokonanie nawet kilkuset metrów, ale to wcale nie znaczy, że ich nie pokonuję! Wręcz przeciwnie, odpoczywam chwilę i dalej prę do przodu! Choroba na pewno zabrała mi pseudo przyjaciół, których nie było, gdy ich potrzebowałam, ale na szczęście mam NOWYCH,którzy mnie pokochali taką niedoskonałą fizycznie, ale przecież ciągle tą samą trochę szaloną Marysię.

Przejdźmy to meritum. Opowiedz o swoich pasjach. Co jest twoim asem w rękawie? Co najbardziej lubisz robić? Co jest twoim hobby? Przy czym się relaksujesz?

Moją pierwszą, najważniejszą pasją jest LAS. Wszystko, co jest w nim i wszystko, co z nim związane. Dzień bez lasu jest dla mnie dniem straconym. Bywam w nim o każdej porze dnia i nocy, o każdej porze roku i bez względu na pogodę. Nauczyłam się rozpoznawania co najmniej 100 gatunków ptaków i ponad połowę z nich rozpoznaję po głosie.

Znam biologię bardzo wielu występujących u nas ssaków i jestem w stanie rozpoznać je po tropach na śniegu lub ziemi albo po wydawanych przez nie głosach: niepokoju, godowych, ostrzegawczych, bojowych itp. Kocham również fotografowanie przyrody, tak ożywionej jak i nieożywionej. Godziny wędrówek po lasach i obserwowanie przyrody to dla mnie najlepsze lekarstwo. NA WSZYSTKO!

Moją dużo „młodszą” pasją są przestworza. Latami marzyłam o przelocie balonem i to marzenie spełniłam z nawiązką, bo taki lot odbyłam już dwukrotnie. Planuję jeszcze lot zimowy. Apetyt rośnie w miarę… latania, więc znalazłam się również na pokładzie wiatrakowca i samolotu ultralekkiego.

Te przeżycia i emocje są dla mnie nieporównywalne z niczym. Ze względu na stosunkowo niski pułap osiągany przez te powietrzne bolidy człowiek jest jednocześnie daleko i blisko ziemi. Na tyle daleko, by ziemia uciekła spod stóp, a na tyle blisko by podziwiać z góry jej piękno, by na policzkach czuć podmuch powietrza, a w sercu całkowitą wolność. Moje obecne, bardzo soczyste od barw życie, jest wypadkową (nomen omen) wszystkich pechowych przypadków w moim życiu.


Bo najmądrzejszą prawdę przekazuje nam Jan z Czarnolasu pisząc:

„Szlachetne zdrowie
Nikt się nie dowie
Jako smakujesz
Aż się zepsujesz”

Ja bym tę myśl rozwinęła, mówiąc, że człowiek, który poważnie chorował, a nawet otarł się o śmierć, wie, jak smakować może odzyskane życie.
Jeżeli chcesz być szczęśliwy, zadowolony i uśmiechnięty, to musisz realizować marzenia i ciągle wymyślać nowe.

W takim razie Marysiu, zapytam na koniec. Co już wymyśliłaś? Co chciałabyś zrobić po raz pierwszy w życiu?

W moich pasjach więcej jest marzeń powszechnie uznawanych za męskie, ale to oczywiście stereotyp.
Pierwszy raz w życiu chciałabym siedzieć za kierownicą Monster Trucka i za sterami czołgu.

Wierzę, że są to marzenia do spełnienia.

 class=

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na