Lis 202104

Kolejna odsłona naszego cyklu i kolejny niezwykły bohater.
Jakub Braveheart Kruszyna o scenicznym pseudonimie Kruchy. Powiedzieć o nim raper, to zapowiedzieć bardzo ciekawą historię, ale powiedzieć o nim raper, to stanowczo za mało.

Zapraszamy do (ciut dłuższej) lektury.

1. Przedstaw się. Ile masz lat, gdzie mieszkasz, jaka jest twoja sytuacja rodzinna, czy pracujesz zawodowo?

Nazywam się Jakub Kruszyna, mam 28 lat, mieszkam  w rodzinnym domu z tatą i dwoma braćmi: starszym i młodszym, ja jestem ten średni w małej miejscowości Górecko niedaleko Strzelec Krajeńskich w województwie lubuskim.

Niestety nie pracuje zawodowo, choć zawody wyuczone mam dwa: aktor scen muzycznych oraz organizator  turystyki i rekreacji. Średnią szkołę ukończyłem o profilu gastronomicznym, ale  nie udało mi się zdać jednej części egzaminu zawodowego. Być może dlatego, że wtedy nie lubiłem gotować i nie chciałem mieć  do czynienia z gastronomią. Dziś za to jest odwrotnie. W domu to właściwie ja jestem głównym “kucharzem”. Lubię to robić, staram się wymyślać ciągle nowe potrawy.

2. Na co chorujesz? Z jakiego powodu została wyłoniona stomia? Kiedy to było? Czy stomię masz na stałe czy nie?

Moją podstawową chorobą jest EDS (Zespół Ehlersa-Danlosa), typ IV naczyniowy. Jest to choroba tkanki łącznej, czyli właściwie wszystkiego, czym jest połączone nasze ciało, głównie chodzi o kolagen i białko. To choroba  genetyczna, Prawdopodobieństwo, że będzie się ją miało, jeśli ktoś w rodzinie ją ma, na przykład rodzic, to 50/50. Ja właściwie od dziecka byłem trochę inny niż większość moich rówieśników. Szybciej dochodziło u mnie do zmęczenia, łatwo się siniaczyłem, miałem hiper mobilność stawów. Nieraz udawaliśmy, że złamałem rękę w łokciu, bo potrafiłem ją  tak wyprostować, że wyglądała na złamaną. Moja mam również miała podobne problemy, dodatkowo obciążane przez ciąże. U mnie poważnie się zrobiło, gdy miałem skończone 18 lat.

Jest to ciężka i dająca wiele poważnych dolegliwości choroba, o których jeszcze kiedyś, na pewno bardziej szczegółowo, Wam opowiem. Przez te 10 lat od jej ujawnienia przeszedłem naprawdę wiele. Bardzo dużo czasu spędziłem w szpitalach, miałem wiele zabiegów, operacji, ratujących życie również. Jak sama nazwa wskazuje, jest to  choroba tkanki łącznej, czyli tej, która łączy…. organy, kości ze stawami etc. Kolagen jest głównym składnikiem skóry, ścięgien, budulca jednym słowem, a u mnie ten budulec jest…Kruchy, czyli taka ze mnie delikatna…Kruszyna.

To właśnie moja choroba jest przyczyną  wyłonienia stomii. Pierwsza była  kolostomia. Miałem ją prawdopodobnie z niedokrwienia jelita. Było to w 2017 roku. Teraz mam dwie stomie, co pewnie wielu z Was zdziwi, ale  mam kolo i ileo. Wyłonione zostały w 2020 r. W listopadzie 2019 roku, pojechałem do Bydgoszczy na zamknięcie kolostomii. Lekarze informowali mnie, że wiedzą, jaką mam podstawową chorobę, co  później okazało się nieprawdą. Podczas operacji były komplikację, niby udało się zespolić jelito, ale nie było drożności. Może była, ale bardzo malutka, jak tłumaczyli. Usunęli również na cienkim jelicie jakieś zrosty i to najpewniej w tym miejscu była ta niedrożność.

Długo czekaliśmy, czy może “przepływ” w jelicie się powiększy, niestety nie doszło do tego, miałem chyba jeszcze dwie (a może i więcej operacji) w tamtym miejscu. Po którejś obudziłem się na OIOM’ie z dwiema stomiami. Wspominali, że może za dwa lata będą chcieli spróbować znów mnie “poskładać”. Nie wiem, czy to była prawda, czy pocieszanie mnie?  Dziś wiem, że sam się na to nie zgodzę. Życie ze stomią, yyy tzn. z dwiema stomiami, nie jest aż takie złe/trudne, a narażać się na kolejne komplikacje i walkę o życie?  To ja podziękuje.  Czyli odpowiadając na pytanie, stomie mam raczej na stałe, przynajmniej taka jest moja decyzja.

3. Czy jest coś, co choroba ci zabrała? Jakieś marzenie, które nie mogło być zrealizowane? A może udało się je spełnić mimo choroby?

Zależy o której chorobie jest mowa. EDS zabrał mi bardzo, bardzo wiele. Chore narządy, a nawet ich brak, a także  kilka osób z mojej rodziny. Ale skupmy się na stomii.  Stomia  zabrała mi  na przykład pępek. Po tych licznych operacjach w Bydgoszczy “ukradli” mi nie tylko pępek, ale także  “sześciopak” który na pewno gdzieś tam miałem. Łącząc moje choroby i marzenia, to właściwie nie wiem, czy można określić, że mi coś zabrały.

Przed wyłonieniem stomii koncertowałem i miałem życie sceniczne. Czy to śpiewy, rapowanie czy inne występy związanie ze sceną i kulturą. Chciałbym też na przykład wyjechać do USA, a w moim stanie zdrowia, nie wiem, czy jest to możliwe, bo „zapomniałem” dodać  oprócz dwóch woreczków często noszę też… plecaczek, bo jestem żywiony pozajelitowo. Od 16 do 17 godzin jestem podłączony do worka z żywieniem.

Zastanawiam się również, czy te schorzenia, choroby nie zabrały mi też trochę relacji międzyludzkich. Mówię tak, bo byłem już nawet zaręczony, i nie wiem do dziś właściwie, co było taką prawdziwą przyczyną, iż mnie zostawiono. Z perspektywy czasu stwierdzam, że jest mi o wiele trudniej znaleźć sobie partnerkę życiową, która by chciała takiego „chorowitka”. A nawet jeśli się taka znajdzie, to sam teraz się bardziej krępuję, wstydzę, obawiam. Mimo wszystko nie rezygnuje z kontaktów z ludźmi, staram się na tyle, na ile mogę spotykać, rozmawiać, odwiedzać znajomych, przyjaciół i rodzinę.

4. Czy łatwo było ci zaakceptować stomię? Jak długo to trwało? Czy pasje i zainteresowania pomogły Ci w tym?

Pierwszą stomie zaakceptowałem  od razu. Powiedziałem sobie, jak i mojej mamie, która bardzo  się tym przejęła, że to jest mój przyjaciel, bo uratował mi życie.
Z drugą stomią, było  już  gorzej i trudniej. Jechałem do szpitala z nadzieją, że  już nie będę miał stomii, że będę się wypróżniał normalnie etc. A w zamian zera, dostałem dwie. Kiepska ta matematyka Problem zaakceptowania  zapewne zwiększyło to, w jaki sposób  lekarze podeszli do tego, ile tam spędziłem czasu, ile się nacierpiałem fizycznie i duchowo. Do dziś wspominam to jako wielką traumę ale mój kuzyn mnie nauczył, że nie warto się złościć na coś, na co nie mamy wpływu. Staram się tego trzymać i często powtarzać sobie jego słowa.

5. Przejdźmy do meritum. Opowiedz o swoich pasjach. Co jest twoim asem w rękawie? Co najbardziej  lubisz robić?  Co jest twoim hobby? Przy czym się relaksujesz?

O, w końcu jakieś miłe pytanie.

Mój as w rękawie? Hmm, z tego co mi wiadomo mam dwa rękawy.
Tym głównym na pewno jest śpiew. Od  dziecka coś tam podśpiewywałem, lubiłem słuchać muzyki, patrzeć, słuchać, jak ktoś śpiewa, czy gra na jakimś instrumencie. Miałem w rodzinie wujka, który był muzykiem. Grał na gitarze i śpiewał. Kiedyś miał swój zespół i był po prostu moim pierwszym idolem. Zawsze chciałem być taki, jak on. Dlatego imię z bierzmowania mam po nim: Ryszard.

Już w szkole podstawowej musiałem (oczywiście z własnej woli) uczestniczyć we wszystkich świętach, akademiach, występach, które były organizowane. Wystarczyło mi, abym mógł się chociaż przedstawić głośniej wszystkim, aby ktoś mnie zauważył, abym mógł powiedzieć chociaż krótki wierszyk albo zaśpiewać piosenkę. W gimnazjum było to samo, ale mi było cały czas za mało, czegoś mi brakowało. Dlatego z przyjacielem “założyliśmy”, grupę-duet hip-hopowy (Pajo i Kruchy). I tak można powiedzieć, że  zostałem raperem.

Z tego co pamiętam już w pierwszej albo drugiej klasie szkoły podstawowej zakochałem się w kulturze hip-hop’u, i już od tamtej pory chciałem zostać raperem.
Pajo któregoś dnia  przyniósł do szkoły na telefonie nagrany kawałek swojego tekstu, który jak wspomniał, nagrał przy głośniku z muzyką, siedząc pod kołdrą. Pomyślałem, że TO JEST TO! Któregoś dnia pojechałem do niego i spróbowałem swoich sił w rapie. Nie miałem jeszcze swojego tekstu, więc próbowałem rapować tekst jakiegoś polskiego rapera.

Nie udawało się za bardzo, twierdziłem, że to nie jest fajne, dobre. Po napisaniu swojego tekstu było już o wiele lepiej i łatwiej. Kupiłem pierwszy mikrofon (taki zwykły który się trzyma w dłoni), w popularnym sklepie elektronicznym. To właśnie u mnie w domu powstał pierwszy wspólny utwór. Tak się zaczęło nasze wspólne rapowanie.

Później zakupiłem mikrofon studyjny, i to na nim nagraliśmy dwie płyty, no w zasadzie  trzy, ale ta trzecia nie ujrzała jeszcze światła dziennego, bo właśnie przy niej już moje zdrowie się pogorszyło. Jest właściwie skończona, ale potrzebuje doszlifowania, na różnych etapach produkcji. Dlatego odpowiadając na pytanie, co najbardziej lubię robić? Odpowiem- być na scenie.
Teraz relaksuje się przy dobrej herbatce, podczas słuchania muzyki, przy  dobrym filmie czy serialu.

Oczywiście śpiewu nie zaprzestałem. Jestem ministrantem od czasu Pierwszej Komunii Świętej  i to właśnie w kościele można mnie usłyszeć, na przykład jak śpiewam psalm.

Mam w planach  wydać przynajmniej jeszcze  jedną swoją płytę. Już kilka utworów mam nagranych i myślę, że moje choroby mi w tym nie przeszkodzą.

Na początku powiedziałem, że w gastronomii zakochałem się dopiero po…zakończeniu edukacji w tym kierunku. Więc mogę powiedzieć, że ten „as” z… krótszego rękawka to gotowanie, ale przede wszystkim zabawa w cukiernika.

Czasami  dekoruję ciastka. Moja mama tworzyła prawdziwe arcydzieła z wypieków i  ten talent pewnie Jej zawdzięczam? Jak mam chęć lub jest jakaś uroczystość, na której mogę podarować „kruszynkowe cudeńka”, bo tak się nazywają te wypieki, to z chęcią to robię.

6. O czym marzysz? Co chciałabyś zrobić po raz pierwszy w życiu?

Oczywiście marzę, o tym, bym mógł powrócić do życia scenicznego. Jest to jedno z moich największych marzeń, bo chyba o tym, że marzę, o byciu zdrowym- nie muszę pisać?
Marzę również tak jak wspomniałem, aby wyjechać kiedyś do Stanów.
Chcę mieć kochającą żonę, rodzinę, dom.

[JAK COŚ TO SZUKAM ŻONY].

Pragnę również dobrej pracy, dlatego też zacząłem studiować  psychologię, może tam również odnajdę siebie.
Chciałbym pierwszy i ostatni  raz w życiu się ożenić. To chyba są jak na razie, moje najważniejsze marzenia. W kosmos lecieć nie muszę

 

 

 

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na