Niksuj na zdrowie Wywiad z Olgą Mecking

autor: Agnieszka Fiedorowicz

 

Niksuj na zdrowie

Dlaczego tak ważne jest dawanie sobie czasu na nicnierobienie, a szczególnie ważne jest to w dobie pandemii COVID-19? Czemu Holendrzy mają tak znakomite warunki do niksen i czy to czyni ich jedną z najszczęśliwszych nacji na świecie? Pytamy o to Olgę Mecking, pisarkę, dziennikarkę, autorkę książki Niksen. Holenderska sztuka nierobienia niczego.

Agnieszka Fiedorowicz: W swojej książce przekonujesz, jak ważne jest, by znaleźć czas na niksen. Czym jest to tajemnicze określenie?

Olga Mecking: Najprościej można to przetłumaczyć, jako ‘robienie niczego’. Po holendersku niks oznacza ‘nic’, a gdy dodamy do niego końcówkę -en powstanie czasownik: niksen. Takie nicnierobienie jest mniej lub bardziej spotykane w wielu kulturach: Japończycy mają ikigai; Włosi celebrują dolce far niente, Anglicy sweet nothing.

AF: Co robić, aby „nic nie robić”?

OM: Na pewno nie należy mylić niksowania z oglądaniem seriali na Netfliksie lub przeglądaniem mediów społecznościowych. Bo niby nie pracujemy, ale nasz mózg jest ciągle zajęty. Chodzi raczej o siedzenie na kanapie i gapienie się na widok za oknem, snucie fantazji.

AF: Czy można niksować, włócząc się po lesie z psem?

OM: Jak najbardziej. Ja często niksuję, kiedy na coś czekam, np. gdy siedzę w kolejce do lekarza albo nim wyrośnie mi ciasto na croissanty. Ważne, by uwolnić się od celowości: nie idziemy do lasu, by wyrobić jakąś normę kroków, a pieczesz croissanty – bo je lubisz. Do wielu czynności, które kiedyś robiliśmy dla przyjemności, dorabiamy filozofię ‒ gotujemy i jemy jakieś potrawy, bo one dostarczają nam superodżywczych składników, trenujemy, żeby mieć supersylwetkę. I tak coś, co było przyjemnością, staje się kolejnym obowiązkiem, przymusem.

AF: Trudno niksować w czasach, kiedy „bycie ciągle zajętym” uważane jest za normę.

OM: To prawda. Mamy do czynienia obecnie z prawdziwą plagą zajętości. Wpływ na to ma kilka czynników. Jednym z nich jest technologia.

AF: Pandemia koronawirusa sprawiła, że wielu z nas pracuje, uczy się teraz zdalnie. Z jednej strony to duże ułatwienie…

OM: Tak, możliwość pracy zdalnej, przez Internet jest super. Ja sama, gdyby nie te osiągniecia technologiczne, nie mogłabym pracować, a dzięki Internetowi robię wywiady przez Zoom z rozmówcami po drugiej stronie oceanu. Niestety – ta sama technologia sprawia, że zanika podział na dom – dotąd sferę prywatną – i pracę.

AF: W zasadzie cały czas jesteśmy w pracy.

OM: Właśnie. Skoro każdy może do nas napisać maila o dowolnej godzinie – to i my czujemy presję, by na tego maila czy wiadomość na Messengerze odpisać. Oczywiście znam osoby, które ustawiają sobie automatyczne powiadomienie w mailu, w którym informują, że w danym momencie są poza godzinami pracy i odpiszą, kiedy będą mogły.

AF: Ale są i tacy, którzy jadą na zasłużony urlop i na plażę taszczą ze sobą służbowego laptopa.

OM: Niestety. Duże znaczenie ma tu nasze nastawienie, ale i przykład, który idzie z góry. Jeśli szef pracuje od 9 do 21, to i jego pracownicy czują się zmuszeni spędzać tyle czasu w pracy, jeśli pracuje w czasie urlopu, to często tego samego wymaga od podwładnych. Badania przeprowadzone w USA pokazały, że w firmach, w których wprowadzono tzw. urlop dla ojców – był on wykorzystywany, dopiero gdy przykład dało kierownictwo, czyli na tzw. tacierzyński poszli dyrektorowie, menedżerowie wyższego szczebla.

AF: Polakom pod względem zapracowania bliżej do Amerykanów niż do Holendrów. W raporcie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) Polska zajmuje drugie miejsce (po Korei Południowej) pod względem ilości czasu spędzanego w pracy. W ciągu tygodnia pracujemy średnio o 10 godzin dłużej niż np. Holendrzy.

OM: W Polsce wciąż jest nacisk na tzw. zapieprz, musisz innym pokazać, jak ciężko pracujesz. Tyle że te godziny spędzone w pracy niekoniecznie przekładają się na produktywność. Holendrzy pracują ciężko, ale wiedzą, że równie ważny jest odpoczynek. Jeśli wysiadujesz zbyt długo w pracy – zwrócą ci na to uwagę. Powiedzą: już 17, idź do domu na kolację, jak wszyscy.

AF: To bycie „takim, jak wszyscy” jest chyba fundamentalne dla holenderskiego społeczeństwa.

OM: Holendrzy mawiają: „Bądź normalny, to już jest wystarczająco szalone”. Chodzi o to, aby się nie wyróżniać, nie przechwalać, także tym, ile pracujemy. Widok zapełnionej plaży o 15-tej w środku tygodnia nie jest niczym szokującym, bo spora część społeczeństwa – zwłaszcza kobiety – pracuje na część etatu. Holendrzy starają się poza weekendem wygospodarować dodatkowy dzień w tygodniu, by spędzić ten czas z dziećmi, poświęcić na hobby albo wolontariat, który jest tu powszechny.

AF: Kobietom trudniej się niksuje?

OM: Tak. Wynika to z tego, że mamy inne podejście społeczne do czasu wolnego mężczyzn i kobiet. Kiedy mężczyzna leży na kanapie, stwierdzamy, że pewnie odpoczywa po ciężkim dniu w pracy. Kiedy zaś widzimy w tej samej sytuacji kobietę – zastanawiamy się, co ona tam robi, gdzie są dzieci i czy jest obiad na stole?

AF: I jeszcze dodajmy do tego typowe stwierdzenie, że część kobiet nie pracuje, tylko „siedzi w domu”.

OM: Tak jakby opieka nad dziećmi, osobami starszymi czy gotowanie nie były pracą. Szereg badań potwierdza, że kobiety częściej wykonują te prace niepłatne, choć ważne społecznie, a mężczyźni te płatne. Na to nakłada się też fakt, że kobiety o wiele częściej, nawet jeśli już usiądą na kanapie – wykonują prace emocjonalną ‒ w głowie planujemy listę zakupów, plan posiłków itp.

AF: Jak wpadłaś na pomysł napisania książki o niksen?

OM: W piśmie „gezondNU” natrafiłam na artykuł Gebke Verhoeven Niksen is the New Mindfulness [Niksen jako nowy mindfulness]. Pomyślałam, że warto by ten koncept rozpowszechnić. Napisałam o tym tekst, opublikowany w maju 2019 roku przez „New York Times”. Ten tekst – Case of Doing Nothing w ciągu kilka dni był 150 tys. razy udostępniony, tweetowany, ludzie dzwonili i pytali: powiedz nam coś więcej o tym niksen. A ja stwierdziłam, że napiszę o tym książkę – dziś w Holandii są już cztery książki poświęcone tej tematyce.

AF: W książce piszesz: „Zanim jeszcze Holandia stała się moim domem, była, dosłownie, w moim domu”. Na ścianach mieszkania twojej babci i twojego dziadka, który był przez osiem lat ambasadorem Polski w Holandii „wisiały niebieskie talerze z Delftu, na komodzie w sypialni rodziców stał kolorowy wazon z Makkum”.

OM: Mieszkam w Holandii już dziesięć lat. Przyjechałam tu z sześciotygodniową córką Klarą i chyba trudniej było mi się wtedy zaaklimatyzować do bycia mamą niż do samej Holandii. Poznawać otoczenie zaczęłam, gdy moja półroczna córka poszła do żłobka.

AF: Czy to prawda, że trudno się zaprzyjaźnić z Holendrami?

OM: Tak – potwierdzają tę obserwację wszyscy moi znajomi ekspaci. Nie wynika to z faktu, że Holendrzy są niemili czy nietowarzyscy, po prostu od małego tworzą silne więzi ‒ mają przyjaciół z którymi bawili się w piaskownicy i chodzili do tej samej szkoły. Niechętnie wpuszczają kogoś nowego do takiej grupy.

AF: Dlaczego?

OM: Wiele osób z zagranicy przyjeżdża do Holandii na kilkuletnie kontrakty – tak jest np. w przypadku pracowników koncernu Shell. Holendrzy tłumaczą, że nie widzą powodu, by inwestować w taką relację, bo ten ktoś i tak zaraz wyjedzie.

AF: Mówią to wprost?

OM: Tak, to typowe dla Holendrów – nie owijać w bawełnę. Początkowo wydawało mi się to chamskie, ale oni uważają, że należy mówić to, co się myśli prosto z mostu, a jeśli tak nie robisz, to znaczy, że jesteś fałszywy. Nauczyłam się doceniać tę ich szczerość – np. w przypadku konfliktu pozwala na szybkie oczyszczenie atmosfery.

AF: Ta szczerość sprawia, że w Holandii niewiele jest tematów tabu.

OM: Jednym z niewielu tabu jest sprawa zarobków. Holendrzy bardzo lubią udawać, że wszyscy jesteśmy tacy sami i mamy tyle samo, więc nikt tu przed domem nie wystawi na pokaz superluksusowego auta.

AF: Wracając do niksen, jak znaleźć na nie czas?

OM: Niektórym pomoże, jeśli zapiszą sobie czas na niksen w terminarzu. To będzie oznaczało, że to ważna czynność i trzeba na nią wygospodarować czas, tak jak na wizytę u lekarza. Inną metodą jest niezapisywanie całego terminarza i zostawianie sobie w planie dnia takich „białych plam” na nicnierobienie.

AF: Jakie korzyści może dać nam niksen?

OM: To wypoczynek dla mózgu. Gdy pracujemy fizycznie i odczuwamy zmęczenie, to wiemy, że trzeba dać ciału odpocząć. Mózgowi często tego odpoczynku nie dajemy, a jest on mu bardzo potrzebny. Niemiecki neurolog Marcus Raichle obserwował pracę mózgów badanych za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego. Zauważył, że podczas dużego wysiłku umysłowego znacząco obniżała się aktywność obszarów mózgu m.in. kory przedczołowej oraz części kresomózgowia, które pomagają nam przetwarzać informacje. A gdy poprosił badanych, by poniksowali, ponudzili się – te obszary mózgu zaczęły być bardziej aktywne. Raichle nazywa te obszary siecią spoczynkową mózgu i uważa, że sieć ta jest niezwykle ważna dla naszego funkcjonowania – dzięki niej nasz mózg lepiej przetwarza informacje, może łączyć pozornie niezwiązane ze sobą rzeczy, wpadać na rozwiązania jakiegoś problemu. Ja sama zauważam, że po niksowaniu przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły. One nie biorą się z niczego, mózg potrzebuje uwolnić się od natłoku myśli, by stworzyć coś nowego, kreatywnego.

AF: Ale takie nicnierobienie może też sprawić, że zejdzie z nas napięcie, stres.

OM: Tak. A przecież stres wpływa na nasze zdrowie. W książce przytaczam m.in. wyniki badań dotyczących wpływu stresu na Brytyjczyków. Prawie połowa badanych wyznała, że stres prowadzi do niezdrowych nawyków żywieniowych, jedna trzecia przyznała się do większego spożycia alkoholu, a szesnaście procent odpowiedziało, że zaczęło więcej palić z powodu stresu. Jeśli będziemy mniej zestresowani, będziemy zdrowsi.

AF: Niksujmy więc na zdrowie!

Bio: Olga Mecking jest pisarką, dziennikarką i tłumaczką. Urodzona w Polsce, mieszka obecnie w Holandii z mężem i trójką dzieci. Pisze m.in. do „Guardiana”, „New York Magazine”, „The Washington Post”. Jest gorącą propagatorką holenderskiej sztuki nierobienia absolutnie niczego.

Ramka 1: RADY NA SZYBKO, JAK ROBIĆ NIKS (źródło: O. Mecking, Niksen. Holenderska sztuka nicnierobienia, Warszawa 2020)

W PRACY

  • Przeznacz część swojej przerwy na niksen. Popatrz na komputer, na widok zza twojego biurka, zamknij oczy.
  • Jeśli dojeżdżasz do pracy pociągiem, zamiast czytać maile albo skrolować Facebooka, nic nie rób, tak dla odmiany.
  • Gdy utkniesz w korku, nie wściekaj się. Zamiast tego odetchnij… i nic nie rób.
  • Jeśli to możliwe, znajdź ciche pomieszczenie albo inne miejsce na niksen.
  • Po przyjeździe do pracy nie spiesz się, spokojnie przejdź z trybu domowego na tryb biurowy – usiądź i przez chwilę nic nie rób.
  • Bierz udział w spotkaniach wyłącznie wtedy, gdy twoja obecność jest wymagana – czas, który zyskasz, wykorzystaj na nierobienie niczego.

W DOMU

  • Przeorganizuj przestrzeń tak, by stała się bardziej przyjazna niksen. Wygodne fotele, sofa, kącik do czytania ułatwią ci wejście w twój czas niks.
  • Gdy nie pracujesz i nie zajmujesz się domem, spróbuj się zrelaksować, siedząc i nic nie robiąc, nawet jeśli wkrótce masz się zająć następną sprawą – zawsze to kilka minut.
  • Jeśli pracujesz w domu, nie zapominaj, że też masz prawo do przerw i że kawałek tego czasu możesz poświęcić niksen.
  • Pamiętaj, że obowiązki, praca emocjonalna i wychowanie dzieci to również praca i dlatego musisz pozwalać sobie na przerwy.
  • Gdy czytasz książkę, odłóż ją na chwilę i poświęć parę minut nicnierobieniu (lub rozmyślaniu o tym, co robią bohaterowie).
  • Gdy przyłapiesz się na bezmyślnym skrolowaniu Facebooka, przestań i porób niks.
  • Gdy czujesz zmęczenie po długim dniu spędzonym w pracy lub z dziećmi (albo jednym i drugim), ale nie chcesz jeszcze iść spać, wyniksuj się.
  • Gdy leżysz w łóżku, ale nie możesz zasnąć, wstań, zaparz sobie rumianek i poniksuj nad nim. Albo zostań w łóżku i przez jakiś czas nic nie rób.

W MIEJSCU PUBLICZNYM

  • Gdy jesteś w komunikacji miejskiej, nie łap za telefon, tylko spędź kilka minut, nic nie robiąc.
  • Plaża, park, las albo góry to idealne miejsca na niksen.
  • Jeśli musisz zaczekać na autobus, użyj tego czasu na niks.
  • Zrób to samo w poczekalni u lekarza.
  • I w każdej innej, bo czemu nie.
  • Gdy jesteś z dziećmi na placu zabaw, możesz się na chwilę wyłączyć, zamiast skrolować social media. Ale nie mówię, że skrolowanie jest złe; wszyscy to robimy.
  • Jeśli jesteś w kawiarni czy restauracji i czekasz na kogoś, kto ma przyjść, porób nic parę minut.
  • W kinie albo teatrze, przed rozpoczęciem filmu czy spektaklu, poświęć chwilę, żeby nastawić się mentalnie na rozrywkę, która zaraz nastąpi, poprzez… nicnierobienie.
Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na