Małe wiosenne, radosne zmiany! Wywiad z Dianą Wiszniewską

Autor: Agnieszka Fiedorowicz

 

Małe wiosenne, radosne zmiany!

Wywiad z Dianą Wiszniewską

Rozmawia: Agnieszka Fiedorowicz

 

Bukiet kolorowych tulipanów w wazonie, patchworkowa poduszka w kształcie kwiatka, a może puszczanie baniek mydlanych w ogrodzie? Jak drobne przyjemności i niewielkie zmiany w naszym otoczeniu mogą tej wiosny poprawić nam nastrój – mówi Diana Wiszniewska: psycholog społeczny, wieloletni konsultant Ogólnopolskiego Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111, założycielka psychologicznej poradni internetowej Artisoft, pasjonatka szycia, autorka bloga Diana Art oraz obowiązkowej rubryki w „Po Prostu Żyj” w dziale Dobre Rady ‒ jak sami możemy coś stworzyć.

Agnieszka Fiedorowicz: W czasie pandemii zaczęliśmy przyglądać się swojemu otoczeniu. Wielu z nas zauważyło, że warto byłoby to i owo zmienić.

Diana Wiszniewska: To prawda. Wcześniej mniej bywaliśmy w domu. Późno wieczorem, gdy wracaliśmy, nie było widać, że ściany wymagają odmalowania, a kanapa jest przetarta. Teraz, gdy w domach coraz częściej pracujemy zdalnie, uczymy się – okazuje się, że warto byłoby w tym naszym otoczeniu coś zmienić, mieszkać trochę wygodniej, przyjemniej, ładniej.

AF: I co ciekawe nawet te drobne zmiany mogą w znaczący sposób nie tylko podnieść komfort naszego życia, ale też poprawić nam samopoczucie. Do takich wniosków dochodzi projektantka Ingrid Fetell Lee autorka książki Joyful. Zaprojektuj radość w swoim otoczeniu.

DW: Małe zmiany mogą cieszyć. W dobie pandemii tym bardziej, bo pozbawiła nas wielu mniejszych i większych przyjemności, takich jak spotkania z przyjaciółmi czy podróże.

AF: Jedną z takich małych, a znaczących zmian jest wg autorki Joyful pobawienie się kolorami. Czy wstawienie do wazonu żółtych lub pomarańczowych tulipanów może znacząco poprawić nam humor?

DW: Tak. Liczne badania pokazują, że ciepłe barwy kojarzą nam się z pozytywnymi emocjami. W jednym z badań graficzki Orlagh O’Brien ludzie poproszeni o dobranie kolorów do emocji ‒ „radości” przypisywali najczęściej takie barwy jak żółty i pomarańczowy. I nie tylko dorośli tak robią. To świetnie widać już u dzieci w przedszkolu. Które kredki są najczęściej zużywane? Żółte, czerwone, pomarańczowe ‒ dzieci rysują te wielkie żółte słońca, czerwone motyle i pomarańczowe kwiaty, bo widzą świat pozytywnie.

AF: A niebieski lub szary z kolei kojarzą nam się ze smutkiem. Mamy nawet Blue Monday – najbardziej depresyjny dzień w roku.

DW: U niektórych artystów np. u Vincenta van Gogha świetnie było widać, kiedy malował w manii, a kiedy w depresji. A ja z kolei gdy patrzę na hafty mojej mamy, to po doborze kolorów nici jestem w stanie stwierdzić, w jakim była nastroju, gdy to haftowała.

AF: Jak pisze Lee: „Im intensywniejsze barwy, tym intensywniejsza jest radość. (…) Brazylijski karnawał olśniewa kostiumami z wielobarwnymi piórami. Podczas hinduistycznego święta Holi ludzie dostają ozdoby, a w zamian rozrzucają garściami kolorowy proszek, tworząc olśniewający spektakl polichromatycznego dymu, który od stóp do głów pokrywa roześmianych świętujących”.

DW: Holi jest świętem wiosny, budzenia się do życia. Podobnie kolorowy jest Chiński Nowy rok, którego symbolem są jaskrawe tańczące smoki. Te przykłady świetnie pokazują, że podejście do kolorów może się bardzo różnić kulturowo. Wielu z nas preferuje skandynawski typ wystroju: stonowane barwy: biel, szarość, beż, czerń. Często wręcz boimy się odważnych, jaskrawych barw, ponieważ są dla nas synonimem kiczu, a ludzi, którzy tak się ubierają, postrzegamy jako krzykliwych. U nas suknia ślubna jest biała, ale w Chinach panny młode nakładają na tę okazję czerwony kolor, także w Indiach sari są kolorowe, bo biel jest tam symbolem żałoby.

AF: Jak więc wprowadzić więcej koloru do naszych zdominowanych przez skandynawski wystrój domów i szaf?

DW: Nie zalecam radykalnych zmian np. pomalowania całego domu na pomarańczowo albo turkusowo, bo wielu z nas źle by się czuło w takim otoczeniu. Wprowadzajmy intensywniejsze barwy punktowo: może to być nowa żółta poduszka, żółte tulipany w wazonie czy kubek z żółtymi ołówkami. Już kilka takich przedmiotów może stworzyć ciekawą kompozycję, rozświetlającą np. nasz gabinet.

AF: To ciekawe, że używasz słowa „kompozycja”, bo Ingrid Fetell Lee zwraca uwagę, że niezwykle cieszą nas właśnie dobrze skomponowane, uporządkowane przestrzenie. Dla Fetell Lee porządek jest „dowodem na to, że komuś zależy na danym miejscu na tyle, aby zainwestować w nie energię. Nieuporządkowane środowisko wiąże się z poczuciem bezsilności, strachu, lęku i depresji”.

DW: Zauważ, że wielu z nas, gdy potrzebuje coś zmienić w życiu, podjąć przełomową decyzję – zaczyna od sprzątania otoczenia. Może łatwiej nam jest najpierw przywrócić harmonię wokół siebie, a dopiero potem we własnej głowie? A może takie czyste, harmonijne otoczenie ułatwia realizację powziętych decyzji?

AF: Świetnym przykładem tego, jak uporządkowane rzeczy cieszą oko, jest np. strona Things Organized Neatly (Rzeczy uporządkowane) https://thingsorganizedneatly.tumblr.com/ Austina Radcliffa. Ja mogłabym godzinami wpatrywać się w zamieszczane tam kompozycje jesiennych liści poukładanych w kolorowe stosy, piór ułożonych według wielkości, tac z przekąskami, ołówków czy pięknie opakowanych prezentów.

DW: My też możemy pokusić się o stworzenie w domu takich pięknych, uporządkowanych kolekcji. Jeśli lubimy jeździć nad morze, możemy ułożyć zebrane tam muszelki według kształtu, wielkości. Ta kompozycja cieszyć będzie podwójnie, bo patrząc na nią będziemy wspominać wakacje.

AF: Moja koleżanka, dziennikarka i podróżniczka, z każdej wyprawy przywozi ziemię z danego miejsca. Szklane flakony zajmują już cały regał: ciemna wulkaniczna gleba z Hawajów, bielutki piasek z wybrzeża Australii, a obok czerwony piasek z pustyni… Robi wrażenie!

DW: Jeden flakon nie dałby takiego efektu. Ja z kolei widziałam u jednej z blogerek i podróżniczek powieszone na całej ścianie nakrycia głów z przeróżnych państw. Ciekawym pomysłem jest przerobienie stolika, np. w salonie na tzw. shadowbox – przeszkloną kasetkę z przegródkami – w której umieszcza się małe przedmioty, takie jak muszelki, suszone kwiaty, a może kolekcję przycisków do papieru.

AF: Preferujemy nie tylko to, co uporządkowane, ale i symetryczne.

DW: Właśnie. Już W 1871 roku Charles Darwin zauważył: „Oko preferuje symetrię lub figury z pewną regularnością. Psychologowie z Uniwersytetu w Liverpoolu odkryli, że ludzie nieświadomie kojarzą symetryczne formy z pozytywnymi słowami, takimi jak «przyjemność», «raj» i «niebo», natomiast asymetryczne lub przypadkowe formy ze słowami takimi jak «katastrofa», «zło» i «śmierć»”.

AF: Skąd to upodobanie do symetrii?

DW: Może stąd, że jest ona zewnętrznym symbolem wewnętrznej harmonii? Świetnym przykładem jest np. stworzony przez pszczoły plaster miodu. Ale uważamy też za bardziej atrakcyjnych ludzi o symetrycznych twarzach. Co ciekawe, wykazano, że faktycznie symetria twarzy koreluje ze zwiększoną różnorodnością w zestawie genów związanych z większą odpornością na choroby.

AF: Cieszy nas nie tylko symetryczne ułożenie przedmiotów, ale i symetryczne kształty: okręgi, kule.

DW: Nie bez przyczyny ludzie od wieków zbierają się w okręgach; od narad plemiennych, przez legendarnych rycerzy króla Artura, a na współczesnych zebraniach w korporacjach skończywszy. Pamiętam jak na jednym z pierwszych wykładów z psychologii rozwojowej na studiach, wykładowczyni zauważyła, że dziadkowie dążą do tego, by ich wnuki były w kształcie idealnym, czyli kształcie kuli. Ale kule to bańki mydlane, ja uwielbiam je puszczać z córką w ogrodzie.

AF: Autorka Joyfull zauważa, że kochamy wzory i rytmy, bo „pozwalają nam one doświadczyć obfitości doznań bez odczuwania przytłoczenia”. To pozwala naszemu mózgowi się zrelaksować.

DW: Świetnym przykładem takiej obfitości, która cieszy, są np. patchworki, w których zszywany razem różne ścinki materiału, które wydawałoby się nie zawsze do siebie pasują – a koniec końców tworzą przyjemny dla oka wzór.

AF: Ty uwielbiasz szyć patchworki!

DW: To prawda. Gdy moja córka Ala powyrastała z pierwszych śpioszków, to pocięłam je i uszyłam z nich patchworkową kołderkę. To był mój pierwszy patchwork. Z czasem przekonałam do patworkowych pledów i kołder nawet moją mamę, której szycie ze ścinków długo kojarzyło się z biedą.

AF: Jest w tym zszywaniu godzinami kwadratów coś niezwykle uspokajającego.

DW: Taka praca często trwa długo. Szycie patchworkowego szlafroka Bilbo Bagginsa z Władcy Pierścieni zajmuje mi ponad tydzień, ale efekt jest niezwykle satysfakcjonujący.

AF: Ale zaczynać lepiej od czegoś prostszego.

DW: W tym numerze „Po prostu żyj” proponuję naszym czytelnikom uszycie wiosennej poduszki w kształcie kwiatka. Ja zaszalałam – każdy płatek jest inny, ale możecie uszyć go w takim kolorze, jak chcecie, może w różnych odcieniach czerwieni? Na pewno taka poduszka rozświetli wasz dom!

AF: A skoro już jesteśmy przy temacie „rozświetlania”… Doświetlenie otoczenia także może znacząco poprawić nasz nastrój.

DW: Nie bez przyczyny słynna angielska pielęgniarka Florence Nightingale pisała: „Wystawcie bladą, więdnącą roślinę i człowieka na słońce – i jeżeli sprawy nie posunęły się zbyt daleko, każde z nich odzyska zdrowie i ducha”. Badania potwierdzają, że w krajach, w których światła jest za mało np. na północy Europy, ludzie o wiele częściej borykają się z depresją, a wręcz zaleca im się doświetlanie specjalnymi lampami. Badanie w szkołach podstawowych wykazało, że uczniowie w najbardziej słonecznych salach mają aż o dwadzieścia sześć procent lepsze wyniki z czytania i o dwadzieścia procent z matematyki na przestrzeni roku szkolnego. W innym badaniu wykazano, że pracownicy, którzy siedzą obok okien, mają wyższe poziomy energii i są bardziej aktywni.

AF: Instynktownie szukamy takich ogrzewających, doświetlonych miejsc.

DW: Tak. Ustawiamy fotel obok kominka, czytamy książkę na kanapie przy lampie, a gdy przychodzi wiosna i dni wreszcie stają się długie i pełne słońca – ile od razu mamy energii!

AF: Wrócę jeszcze na chwilę do cieszenia się obfitością. Mnie z tym hasłem kojarzy się kawiarnia, do której chodziłam z babcią jako dziecko. Witryny pełne deserów: kolorowych galaretek o najprzeróżniejszych kolorach, z owocami, ze śmietaną. Samo wspominanie tamtych chwil poprawia mi humor.

DW: Popatrz, co dziś dostałam. Paczkę z czapeczkami na wielkanocne jajka (Diana wysypuje na blat szydełkowane różnokolorowe czapeczki) w kształcie główek owieczek.

AF: Od razu inaczej czeka się na Wielkanoc!

DW: Prawda? A to przecież taki drobiazg.

AF: Wiosną łatwej też szukać obfitości, bo zapewnia nam ją budząca się do życia przyroda.

DW: To prawda. Te kiełkujące na klombie pierwsze przebiśniegi, zieleniejąca trawa. Szereg badań potwierdza, że rośliny w naszym otoczeniu nie tylko sprawiają, że czujemy się lepiej, ale jesteśmy też bardziej kreatywni, mamy więcej energii. Pacjenci, którzy mogą spacerować po szpitalnym parku, szybciej wracają do zdrowia, nie bez przyczyny w wielu krajach zaleca się tzw. kąpiele leśne (japońskie shirin-yoku), mamy takich terapeutów także w Polsce.

AF: Idźmy więc do lasu.

DW: Do lasu, do ogrodu, do parku. Posadźmy zioła na balkonie, postawmy dodatkowe kwiaty na parapecie. Ostatnio mój mąż w trakcie zdalnego spotkania ze współpracownikami ustawił laptop tak, że widać było kwiaty w naszym salonie. A ja pod tym względem jestem naprawdę szalona, mam nimi zastawione całe parapety. Japończycy zaczęli się dopytywać, czy są żywe. Mój mąż z dumą zaczął je demonstrować, opowiadać o nich, potem jeszcze pokazał pracownikom nasz ogród. I choć w trakcie spotkania mieliśmy problem z dostawami prądu i połączenie się rwało, to od razu wszystkim humor się poprawił!

AF: A więc tej wiosny nie żałujmy sobie barw, roślin, światła.

DW: Niczego sobie nie żałujmy. Ingrid Fetell Lee pisze „Wybór obfitości nie jest moralną wadą. To wyraz głębokiej ludzkiej radości. To potwierdzenie, że jesteśmy tutaj po to, aby zrobić coś więcej niż tylko oszczędnie gospodarować pomiędzy narodzinami a śmiercią i obowiązkami domowymi”.

AF: Zjedzmy drugą babeczkę, jeśli mamy ochotę?

DW: Dwie babeczki są lepsze niż jedna!

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na