bezludna wyspa okok.jpg

Bezludna wyspa potrzebna od zaraz i o tym, że nie zawsze trzeba bardzo daleko, by odnaleźć to, co ważne

  21-01-2024

Im dalej w międzyludzkie kontakty i im dalej w szaro-burą rzeczywistość zimy, zwanej cokolwiek z przyzwyczajenia - "białą", tym bardziej marzy mi się pauza. 
Reset.
Teleportacja.
Bezludna Wyspa.
Zmiana scenerii
.
Tej za oknem. Tej przed oczyma. I - tej w głowie. Czasami da się to wszystko pogodzić i wyrwać na trochę w stronę słońca, odpoczywając głowę i wzmacniając ledwo tlące się w niej światło. Czasami jednak, muszą wystarczyć internet, książka, muzyka i święty spokój. Choć na chwilę bez telefonu i myśli o pracy.

Czy komuś jeszcze marzy się taka Bezludna Wyspa?I od razu prostuję, ta tajemnicza bezludna wyspa, choć oczywiście może, to jednak wcale nie musi być jakoś specjalnie daleko. Za przysłowiowymi górami  i morzami. Może być zupełnie bliziutko - i nie na środku oceanu, lecz - w środku nas samych.
Niech więc to będzie taka absolutnie nasza własna, prywartna wyspa psychicznego komfortu. Totalnie bez zasięgu - zarówno tego standardowego jak i nawet satelitarnego.. Taka nietypowa, bo analogowa i absolutnie staromodna. Z ciszą, świętym spokojem, z ulubioną kafejką, gdzie serwowana jest ulubiona kawa z mlekiem i cukrem. No i, a jakże, na wyspie tej zabraknąć nie może też  osobistego Piętaszka, z którym tą staromodną kawą bez zasięgu można się cieszyć..

Zima, zwłaszcza ta jej obecna smętna i sina odmiana sprawia, że ludziom kończą się pokłady cierpliwości i tolerancji galopującego absurdu, jaki zdarza się na drodze człowieka, zwłaszcza stomika, nie raz i nie razów osiem.
I kiedy tak sama obserwuję i patrzę z niedowierzaniem, jak absurd rzeczywistości niczym wskaźnik licznika Geigera-Müllera świeci jasno informując o przekroczonej po wielokroć normie, to myślę sobie: cholera jasna....... PAUZA...............

bezludna wyspa.jpg

Wszyscy czasami dochodzimy do ściany. Tylko dla każdego to będzie różny dystans i różne pomniejsze parametry.

Jednak, bez względu na całą tą fizykę i obliczanie prędkości drogi, światła i kąta padania absurdu, każdy z nas potrzebuje mieć poczucie, że ta ściana da się przesunąć, bądź całkowicie  - zniknąć, że można przez nią przejść, jakby jej nie było. I to teraz. Zaraz. Już. Jak najszybciej, czując, że tylko w ten sposób znów będzie można odetchać pełną piersią i rozprostować skulone ramiona. To uczucie nazwać można krótko acz obrazowo, czyli: MAM DOŚĆ.

Tak, ja też znam to uczucie. Polega ono na zmęczeniu, zniechęceniu i zamknięciu oczu na perspektywy, rozwiązania i opcje.

To czas na mam dość:
- ludzi,
- szeroko pojętej technologii, co to miała ułatwić a tylko utrudnia,
- korków i bezrefleksyjnej złośliwości innych użytkowników dróg i parkingów,
- skrobania szyby co rano, a także: odśnieżania podjazdu, który za godzinę wygląda tak, jakby nie widział łopaty do śniegu przez okrągły miesiąc,
- zimnej kawy w pośpiechu i pracy na spłatę kolejnego doczesnego dobra, którego rok temu nie było i jakoś o dziwo - dawało się żyć tak, jak teraz.
- ...i jeszcze - głupiego systemu, który w stomiku widzi jednostkę chorobową a nie człowieka. I który rozlicza go z fizjologicznych potrzeb, przeliczając jego godność na ilość woreczków zapełnionych treścią pokarmową.

bezludna wyspa2.jpg

Ktoś powie, że to kwestia pracy nad sobą i pogodzenia się z życiem. A ja sobie niepokornie myślę, że z życiem nie należy się tak po prostu pokornie godzić, biorąc to, co przyniesie, bez targowania się. Z życiem należy się świadomie układać. Należy wspólnie wypracowywać kompromisy, szukać rozwiązań i dróg wyjścia z sytuacji. To lepsze niż cofanie się aż do czasu, gdy wyląduje się finalnie na bocznicy życia. A wiedzieć trzeba, że to bardzo niebezpieczne miejsce. W nim bowiem umiera chęć życia i zasadność robienia czegokolwiek, by poczuć się lepiej. Tam umierają też witalne siły, radość i poczucie sensu. A na końcu, także nadzieja.
To także tam, choć to w sumie absurdalne, czeka się aż odrośnie jelito, noga albo nawet obie, by, zgodnie z rekomendacjami komisji orzekającej o zdolności do podjęcia pracy - ruszyć do niej ochoczo i z pieśnią na ustach, pomimo gołym okiem widocznych problemów fizycznie uniemożliwiających takie działanie.

I kiedy już głowa pęka od tej odwróconej logiki, pojawia się myśl, która zaczyna drążyć umysł, kiełkując w nim i rosnąc z małej idei do sporej wielkości pomysłu

bezludna wyspa6.jpg

A może by to wszystko rzucić i wyjechać w nieznane? Tam gdzie zielono, niebiesko, ciepło i bez absurdów, które mierzą ludzką godność i dumę ilością wypróżnień?
Daleko od skrobania szyb z warstwy lodu, od zimnej kawy i bezdusznych reguł odczłowieczających człowieka, choć pozornie tak bardzo się dehumanizację piętnuje.
I wtedy właśnie bezludna wyspa kusi i mami najbardziej. Przyzywa i wizualizuje się w snach, jako miejsce, gdzie człowiek jest człowiekiem. Tylko i aż..

Mówi się, że ucieczka nic nie zmieni, że życie trzeba brać na klatę, że rejterada to tchórzostwo. A co, jeśli te wszystkie mądre złote myśli to bujda na resorach? Najważniejsze przecież to zachować światło w głowie, zwłaszcza gdy to, co wokół uparło się, by go zgasić lub chociaż - mocno przytłumić. W kwestii pilnowania własnego światła we własnej głowie, sami musimy być sobie i strażnikami i ratownikami. A zważywszy, że dobry ratownik, to żywy ratownik, nie ma co wybrzydzać. Zatem – pozostaje wybrać kierunek tej naszej bezludnej wyspy i ruszyć, ratować głowę.

Dla jednych będzie to kilka dni w leśnej głuszy, bez bodźców i zasięgu Dla innych parę dni w bananowym sadzie. A dla jeszcze kolejnych - własny pokój, z mnóstwem zielonych doniczkowych kwatów, nastojową muzyką, herbatą w dłoniach i kotem na kolanach. 

Tak naprawdę, to wcale nie jest istotne, czy wyprawa na tę bezludną wyspę będzie umowna czy prawdziwa. Czy wymagać będzie lotu samolotem, wyprawy samochodem, czy tylko przejścia z pokoju w którym pracujemy, do tego, w którym pozwalamy sobie czasami na relaks.  Ważne, by był to czas, w kórym zadbamy o siebie. Zrobimy sobie chwilę na herbatę z cytryną i na plany.. I tak po prostu odpłyniemy myślami tam, gdzie nie ma absurdów ani jednostek chorobowych, tylko prawdziwi my.

Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)

6. bezludna wyspa7.png

Napisz komentarz
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Napisz odpowiedź
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na